[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Monsieur Bidault witał ich już z daleka. Gościnnie zaproponował połączenie
stolików. Siedział w towarzystwie młodego człowieka, który przedstawił się jako
Jean-Sebastian. Miał na sobie granatową marynarkę, jasnoszare spodnie i koszulę.
Stały przed nimi popołudniowe drinki.
Członkowie komisji nieustannie wracali do tematu gakaca. Patrzyli dziś na
człowieka, który maczetą ćwiartował ofiary, słuchali, jak o tym beznamiętnie
opowiadał. Byli świadkami, jak wyraził skruchę. Argentynka twierdziła, że jest to
powrót do prazródeł prawa, do jego greckich korzeni. Pokrzywdzeni wreszcie
odzyskali głos. Mr King był przeciwnego zdania, uważał, że ofiara jest najgorszym
sędzią. Kieruje nią chęć odwetu lub ewangeliczna żądza odpuszczania. W obu
wypadkach zle.
Belg i Jean-Sebastian pili koktajl w milczeniu. Chwilami tylko wymieniali
spojrzenia. Temat był im dobrze znany, nudziło ich słuchanie obiegowych opinii.
- Jesteśmy światowym liderem w przebaczaniu - z dumą oświadczył młody człowiek.
- Kto to jest? - spytał Pierre, gdy Jean-Sebastian wreszcie się oddalił. - Uporczywie
mi
Kto z państwa popełnił ludobójstwo? 57
się przyglądał. Czy on się czegoś ode mnie spodziewa?
- Jean-Sebastian? Służy w wojsku, ale nie pamiętam w jakiej randze. Może kapitan...
-powiedział Bidault i dodał z ironią: - Miejscowa arystokracja.
- W wolnych chwilach lubi przysłuchiwać się rozmowom?
- Ma ku temu powody - uśmiechnął się Belg. Wygładził poły kremowej marynarki. -
Czas na mnie. Muszę już iść. W przeciwnym razie spóznię się do generała.
- Do tego, któremu zarzucają, że grał w płeć? Tę grę wynalezioną w Bośni?
Pierre wstał, przeszedł przez salon i ruszył na górę do pokoju. W hallu natknął się na
Jean-Sebastiana. Wyglądało, jakby tamten umyślnie się zaczaił. Razem weszli na
schody i skręcili w hotelowy korytarz. Pierre pomyślał, że młody człowiek wynajął
pokój na tym samym piętrze. Dopiero gdy otworzył drzwi, spostrzegł, że oficer stoi
za jego plecami.
- Czy mogę wejść? - zapytał uprzejmie. Pierre zapalił lampę, uporządkował na stole
papiery. Nie lubił być niegościnny.
- Zanim wróci Klarysa, wypijemy drinka... Ale gość od razu przystąpił do rzeczy.
Wyrzucił z siebie bez wstępów, z czym przyszedł.
- Chciałbym panu podziękować za uratowanie Klarysy - rzekł.
- Drobiazg. Jesteś jej kuzynem? Bratem?
58 Antylopa szuka myśliwego
- Narzeczonym... Klarysa należy mi się jako żona.
- Jako kto?
Tamten opuścił lód do szklanki, usiadł w fotelu, sięgnął po orzeszki.
- %7łona - powtórzył. - Porozmawiajmy spokojnie. Jak dwaj gentlemani. Najpierw o
wydatkach... za jej ubrania i bilety lotnicze. Uważam, że tak będzie fair.
- Chcesz zapłacić za nią jak za przechowanie bagażu? - Pierre zbliżył do skroni
zimną szklankę. - Skąd znasz Klarysę? I od kiedy?
- Od dzieciństwa.
- A czy możesz mi powiedzieć, dlaczego nie ratowałeś jej sam?
- W tym czasie byłem z moim oddziałem w Kongu. Zcigaliśmy rebeliantów.
-1 dogoniliście ich?
- Roztopili się w dżungli... Mają tam swoje kryjówki.
- I cała wyprawa na nic?! - krzyczał Pierre. - Rebelianci uciekli? A wy co?
Wróciliście z pustymi rękami?
- Nie wolno mi o tym mówić.
- Rozumiem... Tajemnica służbowa. Dużo masz jeszcze takich tajemnic?
Przybyły siedział nieruchomo. Regularne rysy, miła twarz, wszystko, co miał na
sobie, było bardzo modne. Jean-Sebastian nosił się z pewną elegancją, którą na
pewno zauważały kobiety.
- Klarysa niezle jezdzi na nartach - rzekł cicho Pierre. - Opanowała najtrudniejsze
trasy.
Kto z państwa popełnił ludobójstwo? 59
A jej dyplom zostanie na pewno uznany, jest to wyłącznie kwestią czasu.
- Ona wie, że tu jestem - odparł Jean-Sebastian. - Czeka na mnie w parku na ławce.
Jeśli chcesz, możesz się z nią zobaczyć, nie będę stawiał przeszkód. - Poderwał się i
podszedł do okna. - Może stąd ją widać? Nie. Widok zasłaniają drzewa. Od jej
powrotu łamiemy sobie głowy i chodzimy oboje jak błędni. Nie wiemy, jak tę sprawę
rozwiązać.
- Jaką sprawę?
- Już ci mówiłem... Przez wiele miesięcy utrzymywałeś ją, i to na bardzo wysokim
poziomie.
Pierre przypomniał sobie, jak poprzedniego dnia siedzieli przy tym samym stole.
Klarysa porządkowała perfumy i pudełka z pudrem, na stole stała bateria buteleczek.
Szukała francuskiej szminki, która zniknęła w tajemniczy sposób. Teraz spostrzegł,
że złota oprawka potoczyła się pod ścianę i leży za nogą bocznego stolika. Przestał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •