[ Pobierz całość w formacie PDF ]

poniewa\ osoba w pełni \ycia jest osobą pełną śmierci. Zawsze umieramy dla ró\nych rzeczy.
Zawsze rzucamy wszystko, by być w pełni \ywym i gotowym w ka\dej chwili na
zmartwychwstanie. Mistycy, święci i inni czynią wielkie wysiłki, by przebudzić ludzi. Jeśli
się nie obudzą, stale towarzyszyć im będzie zło, takie jak: głód, wojny, gwałt. Największym
złem są ludzie - pogrą\eni we śnie, pozbawieni wiedzy.
Pewien jezuita napisał kiedyś do Ojca Arrupe, swego przeło\onego, pytając o
względną wartość komunizmu, socjalizmu i kapitalizmu. Ojciec Arrupe dał wspaniałą
odpowiedz. Powiedział:  Ka\dy system jest tak dobry i tak zły jak ludzie, którzy się nim
posługują. Ludzie o złotych sercach sprawiliby, \e kapitalizm, komunizm czy socjalizm
funkcjonowałby bez zarzutu .
Nie proś świata, aby się zmieniał - to ty zmień się pierwszy. Wówczas zobaczysz
świat wystarczająco wnikliwie, by moc zmienić wszystko, cokolwiek uznasz za stosowne.
Pozbądz się zaćmy na własnych oczach. Jeśli tego nie uczynisz, tracisz prawo do zmieniania
czegokolwiek lub kogokolwiek. Póki nie jesteś świadom samego siebie, nie masz \adnego
prawa poprawiać innych lub świata. Zło w próbach zmieniania innych ludzi czy świata -
kiedy ty sam nie jesteś osobą świadoma - polega na tym, \e zmiany te mogą słu\yć tylko
twoim interesom, dumie, dogmatycznym przekonaniom, albo po prostu odreagowywaniu
negatywnych emocji. śywię negatywne uczucia, a więc radzę ci, byś zmienił się w taki
sposób, bym poczuł się lepiej. Najpierw rozwią\ problemy swoich negatywnych emocji tak,
abyś przystępując do zmieniania innych kierował się nie nienawiścią lub negatywizmem, ale
miłością. Mo\e wydawać się dziwne tak\e i to, \e ludzie bywają bardzo surowi wobec
innych, a jednak są pełni miłości. Chirurg mo\e być wobec swego pacjenta nad wyraz
bezlitosny, a jednak wykonywać swe zabiegi z miłości. Miłość bywa doprawdy bezlitosna.
WGLD I ROZUMIENIE
Jakie warunki nale\y spełnić, by zmienić siebie? Choć poświęciłem tej sprawie ju\ tak
wiele miejsca, to jednak teraz pragnę tej kwestii przyjrzeć się z bliska. Po pierwsze - wgląd.
Nie wysiłek, nie pielęgnowanie nawyków, nie posiadanie ideałów. Ideały wyrządzają du\o
zła. Cały czas poświęcasz na koncentrowanie się na tym, co być powinno, a nie na tym, jak
jest. Narzucasz więc rzeczywistości swoje wyobra\enia, nie rozumiejąc najpierw, czym ona
jest w rzeczywistości. Przytoczę przykład z własnej praktyki. Zgłosił się do mnie pewien
ksiądz, twierdząc, \e jest leniwy, ale pragnie być pracowity i bardziej aktywny. Tymczasem
ciągle jest leniwy.
Pytam go, co znaczy  leniwy ?
Dawniej powiedziałbym mu:
- Sporządz listę rzeczy, które chcesz codziennie zrobić, a następnie co wieczór
odfajkuj to, co udało ci się wykonać i w ten sposób poprawiasz swe samopoczucie. Niech
takie postępowanie stanie się twoim zwyczajem, nawykiem.
Albo zapytałbym go:
- Kto jest twoim ideałem, świętym patronem? A jeśli odpowiedziałby na przykład, \e
Franciszek Ksawery, odpowiedziałbym:
- Patrz, jak du\o pracował Ksawery. Musisz medytować nad nim, pomo\e ci to. Jest to
jeden ze sposobów rozwiązywania takich spraw, ale z przykrością muszę stwierdzić, \e
sposób ten jest powierzchowny. Anga\owanie woli, wysiłku na długo nie pomaga. Zmienić
się mo\e zachowanie, ale nie osoba. Teraz radzę inaczej. Mówię mu zatem:
- Leniwy, co to znaczy? Istnieje milion rodzajów lenistwa. Powiedz, na czym polega
twoje lenistwo. Scharakteryzuj to, co nazywasz lenistwem. Na co odpowiada:
- Dobrze, nigdy nie mogę niczego skończyć. Nie chce mi się nic robić.
- Chcesz powiedzieć, \e tak dzieje się od momentu, gdy wstajesz?
- Tak, budzę się rano i nie ma nic, dla czego warto byłoby wstać.
- Jesteś więc przygnębiony?
- Tak mo\na byłoby to nazwać. Jest to jakiś rodzaj apatii.
- Czy zawsze taki byłeś?
- No, nie, nie zawsze. Gdy byłem młodszy, byłem aktywniejszy. W seminarium pełen
\ycia.
- Kiedy więc to się zaczęło?
- O, jakieś trzy... cztery lata temu...
Pytam go, co istotnego wtedy się wydarzyło. Myśli przez chwilę, wobec czego
przerywam to milczenie:
- Jeśli a\ tak głęboko musisz się zastanawiać, to pewnie nic szczególnego wówczas,
przed czterema laty, się nie zdarzyło. A rok wcześniej?
- No tak, tamtego roku przyjąłem święcenia kapłańskie - odpowiedział.
- Czy coś jeszcze wydarzyło się tamtego roku?
- Nic bardzo wa\nego, chodzi o końcowy egzamin z teologii. Oblałem go. Byłem
trochę rozczarowany, ale jakoś przebolałem. Biskup zamierzał wysłać mnie do Rzymu,
miałem zostać wykładowcą w seminarium. Bardzo mi to odpowiadało, ale poniewa\ oblałem
egzamin, biskup zmienił zdanie i wysłał mnie do tej parafii. W gruncie rzeczy było to trochę
niesprawiedliwe, bo...
Narastała w nim złość, złość której jeszcze nie przetrawił. Musimy przepracować tę
swoją pora\kę. W takiej sytuacji prawienie kazań nie ma sensu. Nie ma te\ sensu podsuwanie
jakichś pomysłów. Musimy doprowadzić do tego, by człowiek stanął twarzą w twarz ze swoją
złością i rozczarowaniem, by uzyskał wgląd w swe emocje. Kiedy zdoła to przepracować,
powróci znowu do \ycia. Gdybym go surowo upomniał, to jedynie powiększyłbym jego
poczucie winy. Wcześniej mówił, jak bardzo cię\ko muszą pracować jego bracia i siostry.
Brak mu wglądu w siebie, który by go uleczył. Jest to więc sprawa najwa\niejsza.
- Wielkim zadaniem - powiedziałem mu - jest rozumienie. A jak sądzisz - czy to cię
uszczęśliwi? Po prostu zało\yłeś sobie, \e w ten sposób pozyskasz szczęście. Dlaczego
postanowiłeś wykładać w seminarium? Poniewa\ chciałeś być szczęśliwy. Sądziłeś, \e bycie
profesorem, posiadanie pewnego statusu i presti\u, da ci szczęście. Czy tak się stało? Nie, jest
ci potrzebne zrozumienie.
Ogromną pomocą w identyfikacji tego, co się dzieje, jest rozró\nienie pomiędzy  ja i
 mnie . Pozwolę sobie przytoczyć przykład. Przychodzi do mnie młody ksiądz, jest uroczy i
utalentowany. Ale w jakiś dziwny sposób zbzikowany. Był postrachem otoczenia. Zdarzały
mu się nawet pobicia. Sprawa otarła się o policję. Do czegokolwiek się zabierał, na przykład
do zarządzania gruntami rolnymi lub szkołą, zawsze po pewnym czasie pojawiały się
problemy. Odbył nawet trzydziestodniowe rekolekcje w miejscu, które my jezuici nazywamy
Tertianship, gdzie oddawał się codziennym rozmyślaniom o cierpliwości i miłości Jezusa
wobec upośledzonych. Wiedziałem jednak, \e to nie przyniesie efektów. Niemniej jednak
powrócił do domu, a wyrazna poprawa trwała przez okres trzech czy czterech miesięcy (ktoś [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •