[ Pobierz całość w formacie PDF ]

odrzekła, czując, że jej schlebia, ale
równocześnie uznaje ją za utrzymankę.
Tym razem postanowiła zaprotestować.
 Masz czelność  powiedziała  krytykować
moją moralność i mój gust, nie wiedząc zgoła
nic o tym, jak wygląda moje życie? Zresztą jak
możesz sugerować, że sam jesteś dla mnie
lepszym partnerem niż ktoś, kto nim jest
teraz?
Nie wyszło to tak, jak miało wyjść.
Zamierzała powiedzieć, że monsieur Le Brun
nie jest utrzymującym ją protektorem, a poza
tym gdyby protektora potrzebowała,
dokonałaby z pewnością znacznie lepszego
wyboru.
 Wypróbuj mnie, sprawdz  rzucił krótko
i zanim zdążyła ostro odpowiedzieć, pokazując
mu, gdzie jego miejsce, objął ją i pocałował.
Namiętnie.
W same usta.
Na krótką chwilę zamarła w bezruchu,
bowiem, ku swemu zdumieniu i pomimo
irytacji, doznała takiej przyjemności, że
zachciało jej się mruczeć jak kotu.
Upłynęło tyle czasu od chwili, gdy jakiś
mężczyzna ją całował& To znaczy, gdy całował
ją ten właśnie mężczyzna, jej pierwsza i jedyna
miłość.
Tak, upłynęło tak wiele czasu& a poza tym&
tamte pocałunki były niepewne i nieśmiałe.
Tak jakby, całując, nie chciał jej spłoszyć.
A teraz, w chwili gdy zaczynała się
zastanawiać, czy przypadkiem nie próbuje siłą
pocałunku jej przerazić, jego usta złagodniały.
Zsunął ręce w dół po ramionach i objął ją
w pasie, przyciągając do siebie. Wygasła
w niej wszelka skłonność do stawiania oporu.
Poddała się, bo nigdy nie doświadczyła czegoś
tak uwodzicielskiego, jak dotyk jego ust, jak
uścisk ramion i żar całego jego ciała, które
ciasno do niej przylgnęło.
Czuła jego podniecenie, wielkie pożądanie,
jakim płonął. Sprawiało, że aż drżał. Naraz
stała się kobietą wyjątkową, pociągającą,
obdarzoną zniewalającym urokiem& kobietą,
jaką zawsze chciała być.
Kiedy, stanowczo za wcześnie, zwolnił uścisk
i odsunął się od niej, otworzyła oczy, zdziwiona
tym, że je przed chwilą zamknęła.
 Widzisz?
Co? Co niby miała widzieć? Przez cały ten
czas, gdy ją obejmował, była świadoma tylko
jego bliskości. Gdyby w ciągu tych kilku chwil
na sklep jubilera przypuścił atak cały oddział
Kozaków, wcale by tego nie zauważyła.
 Wciąż mnie pragniesz. Dlaczego sobie
odmawiać, Amethyst? Bądz moja.
Dlaczego sobie odmawiać? Mówił tak, jakby
wzięcie sobie kochanka nie było czymś
ważniejszym niż zakup ozdobnego grzebyka.
A przecież tak nie jest, pomyślała. Nawet dla
niego wzięcie sobie jej na kochankę nie było
czymś błahym. Dowodził tego fakt, że drżał
cały z pożądania.
Pochlebiało jej to, ale nie była kobietą, za
jaką ją brał.
Pokręciła głową i spoważniała.
 Czego się boisz? Jaką ten człowiek ma nad
tobą władzę? Powiedz mi.
 On nie ma nade mną żadnej władzy 
odrzekła z rozdrażnieniem.
 Udowodnij to.
 Nie muszę ci niczego udowadniać.
 A zatem co cię powstrzymuje?
 Nie potrafisz się domyślić?
Może powstrzymują mnie zasady moralne,
dodała w duchu.
Na jego twarzy pojawił się wyraz irytacji.
 Wyjaśnij mi.
Spojrzała ponad jego ramieniem na drzwi,
obawiając się, że w każdej chwili może wejść
zaniepokojona jej zniknięciem Fenella.
Twarz Nathana złagodniała.
 Zapomniałem  powiedział.  Chodzi o tę
małą dziewczynkę& Dobrze. Umówmy się
gdzieś tylko we dwoje. Gdzieś, gdzie będziemy
mogli swobodnie porozmawiać. Wtedy
będziesz mi mogła powiedzieć, dlaczego nie
chcesz poddać się namiętności, która płonie
między nami.
Spotkać się, by swobodnie porozmawiać? Na
to może się zgodzić. A poza tym prawda była
taka, że chciała się z nim ponownie zobaczyć.
I usłyszeć jeszcze raz z jego ust, że jest
atrakcyjna.
 Zamierzamy pójść do Luwru  zdradziła. 
Mogę podczas zwiedzania się oddalić&
 Bywam w Luwrze tak często, jak tylko
mogę  stwierdził.  Czy możesz tam przyjść
jutro?
 Tak  odrzekła, przekonana, że to się da
z łatwością zaaranżować.  Będę na ciebie
czekała  obiecała, a on objął ją jeszcze raz
i pocałował.
W następnej sekundzie odwrócił się i wyszedł
ze sklepu.
Amethyst podniosła drżącą dłoń do ust. Co ja
zrobiłam?  pomyślała. Zgodziłam się z nim
spotkać i pozwolić mu, żeby namówił mnie na
romans.
Zadrżała. Jej nogi stały się miękkie. Podeszła
do kontuaru, by się oprzeć. Gdy nieco
ochłonęła, zobaczyła, że sprzedawca podsuwa
jej wykładane jedwabiem pudełeczko
z grzebieniem.
Spiorunowała go wzrokiem i szybko obniżył
cenę o dwa franki.
Z manierą prawdziwego paryżanina
kontynuował targowanie się tak, jakby w tym,
że do jego sklepu wpadł mężczyzna i zaczął
całować klientkę, nie było nic niestosownego.
Amethyst na tę myśl omal nie wybuchnęła
śmiechem.
 Wezmę go  skapitulowała w końcu
i pomyślała, że ta ozdoba będzie jej zawsze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •