[ Pobierz całość w formacie PDF ]

obdarzyłaś mnie miłością, która nie wygaśnie, lecz pozostanie
z nami na całe życie. Mówił tak wzruszająco, że Rozella
czuła, jak łzy napływają jej do oczu.
- Czy jesteś tego pewien, zupełnie pewien? - szeptała.
- Nie mam cienia wątpliwości!
Dopiero pocałunek przekonał ją, że ta sprawa nie podlega
dyskusji.
Markiza Dufferin postanowiła, że choć ślub ma odbyć się
po cichu w kaplicy ambasady, Rozella musi być odpowiednio
ubrana.
- To twój pierwszy ślub, kochanie - przypominała - a
jestem przekonana, że zarazem ostatni, więc zawsze będziesz
chciała wracać do niego we wspomnieniach.
Choć lord Mervyn i ambasador ustalili, że ceremonia
odbędzie się następnego dnia, markizie udało się zamówić w
tak krótkim terminie u swego paryskiego krawca suknię
ślubną, na widok której Rozelli zaparło dech w piersiach.
Ofiarowała jej też koronkowy welon, który sama nosiła do
ślubu oraz wspaniały diamentowy diadem.
Gdy tylko Rozella przebrała się w ten wytworny strój,
stwierdziła, iż markiza miała rację, mówiąc, że chwilę, w
której zostanie żoną lorda Mervyna będzie pamiętała jako
najcudowniejszą i najpiękniejszą w życiu.
- Przypomina mi się mój własny ślub - wspominała
łagodnie markiza, wkładając migoczący diadem na głowę
Rozelli i osłaniając twarz panny młodej welonem.
- Marzę tylko o tym, aby... uczynić go szczęśliwym -
wyznała Rozella.
- Wystarczy, jeśli będziecie tacy szczęśliwi jak my.
Gdy zeszły po schodach, ku oczekującemu na korytarzu
ambasadorowi, Rozella uświadomiła sobie, że to punkt
zwrotny w jej życiu i że podąża w nieznane.
Na chwilę ogarnął ją lęk, lecz pomyślała, że u boku lorda
Mervyna nie będzie jej nic zagrażało.
Gdy prowadzona przez ambasadora środkiem kaplicy
ujrzała przyszłego męża czekającego u stóp ołtarza, w
pierwszym odruchu chciała podbiec i wsunąć rękę w jego
dłoń. Jednak opanowała się i szła powoli, a gdy idąca przed
nią markiza zajęła miejsce w pierwszej ławce, dziewczyna nie
widziała już nikogo oprócz mężczyzny swego życia. Czuła, że
otacza ich cały zastęp świadków, a głosy, które śpiewały w jej
sercu, pochodzą od samych aniołów.
Leżąc na wielkim łóżku w hotelowym apartamencie dla
nowożeńców, Rozella przytuliła się do męża.
- Obudziłaś się, kochanie moje? - zapytał.
- Myślałam, że śpisz - odparła.
- Jestem zbyt szczęśliwy, żeby spać. Po prostu leżałem,
rozmyślając o tobie i o tym, że jestem najszczęśliwszym
mężczyzną na świecie.
- A ja akurat pomyślałam, że jestem najszczęśliwszą
kobietą na świecie - przyznała Rozella. - Wyjeżdżając z
Anglii, aby ratować życie taty, nie przypuszczałam, że oto
lord Mervyn, wróg kobiet, zostanie moim mężem.
Zaśmiał się rozbawiony.
- Może to zabrzmi dziwnie, ale ja po prostu nigdy nie
wątpiłem, że twój ojciec chciał wziąć udział w tej niezwykłej
wyprawie, wymagającej tak znakomitej znajomości języków. -
Przygarnąwszy ją do siebie powiedział: - Pierwsze, co
zrobimy po powrocie do Anglii, to zapewnimy mu jak
najlepszego lekarza. Chyba dobrze byłoby, gdybyśmy
pojechali oboje na wieś, podczas gdy twoi rodzice
zamieszkaliby w moim domu w Londynie, aby twój ojciec bez
przeszkód mógł odbywać wszelkie kuracje, jakie przepiszą mu
lekarze.
- To bardzo miły gest - przyznała Rozella - ale najpierw
upewnimy się, czy wykorzystano pieniądze, które posłałeś i
czy tata odżywia się odpowiednio i nabiera sił.
Lord Mervyn przytulił ją mocniej.
- Nie mogę znieść myśli, że cierpieliście tak straszną
biedę, a nawet głód! Ale to wszystko już należy do przeszłości
i czuję się bardzo winny, że nie interesowałem się twoim
ojcem, wiedząc przecież, jaki to genialny człowiek.
- Czy naprawdę tak uważasz?
- Oczywiście, że tak. Postaram się, aby spotkało go
należne uznanie. - Zrozumiał nieme pytanie Rozelli i wyjaśnił.
- Najlepiej czułby się chyba kierując katedrą języków
Wschodu na uniwersytecie w Londynie albo w Oksfordzie.
Jedno mogę ci obiecać, najdroższa: dopilnuję, aby jego pensja
wystarczyła na wszystko, czego zapragnie twoja matka, tak
samo jak spełnię każde życzenie jej córki.
- Twoja miłość jest wszystkim czego potrzebuję -
wyznała Rozella. - Ale jeszcze bardziej kocham cię za to, że
myślisz o moich rodzicach i dbasz o to, aby mój ojciec został
wreszcie doceniony.
- Zadbam też o wiele innych rzeczy - oznajmił lord
Mervyn - nie tylko z podziwu dla twojego ojca, ale i po to,
abyś nie martwiła się więcej o niego. - Ucałował ją w czoło,
po czym dodał: - Jestem tak samolubny, że chcę być jedyną
przyczyną twoich trosk.
- Zawsze będziesz w moich myślach - obiecała Rozella. -
Jak mogłabym nie troszczyć się o ciebie, skoro będąc tak
dzielny w służbie Anglii, narobiłeś sobie tylu wrogów?
- Ani się waż myśleć o nich - jego słowa brzmiały jak
rozkaz. - Przeszli do historii, tak samo jak mój wstręt do
kobiet.
- Przemyślałam to i chcę, abyś nadal nienawidził
wszystkie kobiety oprócz mnie!
- Czy chcesz przez to powiedzieć, że jesteś zazdrosna?
- Oczywiście, że jestem zazdrosna! Przecież to ja
wyrwałam cię z ramion księżnej Eudoksji i mam nadzieję, że
nie będę musiała postępować podobnie z innymi urzekającymi
paniami.
- Jeśli są na świecie jakieś inne urzekające panie, to jakoś
umykają one mojej uwadze - oświadczył lord Mervyn. - Jesteś
dla mnie wszystkim, Rozello, zdobyłaś moje serce i moją
duszę, o ile mam takową.
- Chciałam to od ciebie usłyszeć - wyjaśniła. - Jestem
bardzo dumna z przystojnego, atrakcyjnego męża, a podczas
przyjęcia, jakie wydał na naszą cześć ambasador,
zauważyłam, że nie było pośród obecnych tam kobiet takiej,
która nie chciałaby zająć mojego miejsca!
Lord Mervyn roześmiał się.
- To pochlebstwo! Ale gwoli prawdzie musiałaś zdawać
sobie sprawę, że wszyscy panowie wpatrywali się w ciebie z
podziwem, zazdroszcząc mi mojego szczęścia. - Nie czekając
na odpowiedz obrócił się ku niej i zmienił ton: - Bo szczęście
to prawdziwe, że mam ciebie, wymarzoną żonę. Jesteś nie
tylko piękna, ale i tak cudowna, że co chwila znajduję w tobie
coś nowego, co utwierdza moją miłość.
Rozella krzyknęła cichutko i objęła go za szyję.
- Kocham cię - naprawdę cię kocham! - powtarzała. - A z
każdym twoim pocałunkiem, z każdym twoim dotknięciem
ogarnia mnie coraz większa miłość. Czuję, że wypełnia już
cały mój świat. Wzięła głębszy oddech, by dokończyć: - A
gdy się ze mną kochasz, unosisz mnie ku gwiazdom, wciąż
widzę ich blask i czuję w sobie słoneczny żar.
- Tak samo jak ja.
Gdy złożył usta na jej wargach, istotnie poczuła, że ogień,
jaki zapłonął w jej piersi jest tylko iskierką wobec tego, co
działo się w jego sercu. Oba płomienie wznosiły się coraz
wyżej, bo miłość unosiła ich ku niebu. Poznali upojenie i
ekstazę wiecznej miłości, przed którą nikt nie ucieknie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •