[ Pobierz całość w formacie PDF ]

głupie i małostkowe. Ian nie zachowuje się jak rozsądny
biznesmen, Rutledge zresztą też nie.
Wystarczyło, że wyszłam z jego łóżka, a Jax wbił mi nóż w
plecy.
– Możemy mieć Davida Lee – powiedziałam nie swoim
głosem, w duchu nakazując sobie opanowanie. By to osiągnąć,
musiałam skupić się na konkretnym celu. Doszłam do wniosku, że
się uda, jeśli poświęcę temu sto procent uwagi. – Podoba mu się
ten pomysł na trio. Mniej presji, kiedy będzie szukał swojej drogi.
– Och, naprawdę jest taki skromny? – zapytała bez
przekonania.
– To strategiczne posunięcie. Prędzej czy później będzie
chciał pracować na własną rękę, ale myślę, że z chęcią poświęci
nam kilka lat.
– Tak, rozumiem. – Lei westchnęła przeciągle. –
Pośpieszyłam się i skłoniłam Inez do podpisania umowy, żeby
uprzedzić Iana. Kontrakt jest zależny od porozumienia z Mondego,
ale nam odpowiada.
– Zatem jesteśmy na właściwej drodze.
Zerknęłam na kwiaty na biurku. Jeśli Jax chciał się dzisiaj ze
mną pożegnać na zawsze, czekała go niespodzianka. Nie mogłam
dopuścić do tego, żeby znowu wlazł z butami w moje życie i
wszystko schrzanił. Jak wtedy…
Zemsta jest słodka i okrutna. Jak ja… czasami.
– W porządku? – spytała Lei, patrząc na mnie uważnie.
– Nic złego się nie dzieje – odparłam ze spokojem, chociaż
czułam się dziwnie odrętwiała. – Musimy jak najszybciej skłonić
Davida do podpisania umowy.
– Zgadza się. Ja się tym zajmę.
– Myślę też, że powinnyśmy zabrać Chada na wycieczkę do
Mondego w Atlancie. Niech poczuje, że sprawa nabiera
rumieńców.
– Chcesz to zrobić. – To nie było pytanie.
– Cóż, nie przeczę, że przydałoby mi się kilka dni gdzieś
daleko.
Lei oparła biodro o biurko, po czym spytała domyślnie:
– Gdzieś daleko od Jacksona?
– Szczerze mówiąc, jemy dzisiaj kolację.
Mój ton najwyraźniej zdradził, jakie mam plany, bo uśmiech
Lei oznajmiał: „Rozumiem i popieram”, a na głos skomentowała:
– To może być interesujące.
– Nawet w to nie wątp. – Trudno mi było ukrywać gniew, po
którym pojawił się niepokój. – Ale to dla ciebie nie problem, że się
z nim zobaczę, prawda?
– Nie zapomniałam, dlaczego cię zatrudniłam, Gianno. – Lei
ruszyła do swojego gabinetu. – Niczym się nie przejmuj. Ze mną
wszystko w porządku i tobie również nic nie będzie.
Też tak sądziłam, ale na dobre samopoczucie musiałam
jeszcze poczekać.
Gdy minęła piąta, ogarnął mnie dziwny zapał. Nie tylko
dlatego, że Chad zgodził się lecieć do Atlanty już następnego dnia,
a ja również byłam gotowa jak najszybciej opuścić miasto. Przede
wszystkim chciałam spotkać się z Jaxem i załatwić najważniejszą
sprawę.
Po wyjściu z pracy z trudem zwolniłam kroku, kiedy
zobaczyłam, że czeka na mnie na chodniku. Musiałam
zachowywać się zwyczajnie i udawać, że mam mnóstwo czasu.
Jax opierał się o czarnego mclarena. Rozpoznałam ten
samochód tylko dlatego, że jeden z szefów kuchni Lei kupił sobie
taki sam, by uczcić piątą rocznicę powstania swojej pierwszej
restauracji.
Stał z nogami skrzyżowanymi w kostkach, w zrelaksowanej,
seksownej pozie. Ciemne okulary chroniły jego oczy przed
jaskrawymi promieniami słońca, które odbijały się od okolicznych
wieżowców. Był ubrany w czarne spodnie, białą koszulę i szary
krawat. Miał zmierzwione włosy, jakby przejechał przez nie ręką.
Przechodzące kobiety gapiły się na niego, a mężczyźni
zerkali w jego stronę i trochę zmieniali trasę, odruchowo
rozpoznając odpoczywającego samca alfa. Jax zawsze tak działał
na ludzi, nawet obcych. Gdziekolwiek się pojawiał, natychmiast
dominował nad innymi.
Wyprostowałam ramiona i pchnęłam drzwi obrotowe, a
następnie podeszłam do Jaxa. Miałam na sobie czarną sukienkę
Niny Ricci, elegancką i klasyczną, a do tego beżowe louboutiny,
które bracia podarowali mi wspólnie na ostatnie urodziny. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •