[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się bezpieczna. Dla niej to był raj.
 Mama mówiła mi  zaczęła znowu  że jestem do niczego. Raz, po
wódce i kokainie, przyznała się, że chciała usunąć ciążę.  Darla
odchrząknęła i zmieniając głos, ciągnęła:  Twój ojciec był ofiarą losu, ja
jestem ofiarą losu i ty też jesteś ofiarą losu. Nie chciałam dziecka. Runsie znał
lekarza, który robił skrobanki, tylko że ten idiota coś spaprał i urodziłaś się,
pijawko. Zawsze byłaś pijawką.
84
R
L
T
Benedict słuchał zszokowany. Wzbierała w nim wściekłość na tę
kobietę. Słowa z siebie nie mógł wydobyć, aby pocieszyć Darię. Objął ją
tylko mocniej, chcąc dać jej do zrozumienia, że zawsze będzie ją chronił.
 Matka trzymała mnie przy sobie, bo dostawała zasiłek. Pieniądze
wydawała na alkohol i prochy. Nie mam pojęcia, jak przeżyłam pierwsze lata.
Pózniej się dowiedziałam, że przechodziłam od jednej rodziny zastępczej do
drugiej, ale zawsze w końcu zwracano mnie matce. Poddawała się kuracji
odwykowej właśnie po to, aby dostawać zasiłek. Kiedy miałam siedem lat,
wysyłała mnie po narkotyki, a gdy w okolicy był nalot policji, upychała
zapasy w brzuchu mojego starego misia i kazała mi go kurczowo trzymać i
wrzeszczeć co sił w płucach, gdyby ktoś chciał mi go odebrać. Zawsze
działało. Ale jeśli jej zdaniem darłam się nie dość głośno, ukradkiem mnie
szczypała.
 Darlo  szepnął Benedict i przytulił policzek do jej włosów.  Bardzo
chciałbym móc ci jakoś pomóc, uleczyć ból, chronić cię przed ponownym
zranieniem.
 Nie możesz mnie ochronić, Ben. Tylko ja sama to potrafię.
 Nie mów tak.
 Dlaczego nie? To prawda. Musiałam nauczyć się radzić sobie w
życiu. W wieku szesnastu lat zostałam sama. Bez rodziców, rodzeństwa,
nawet bez przyjaciół. Udało mi się tak lawirować, że nie trafiłam znowu do
rodziny zastępczej. Dużo się uczyłam. Zaparłam się, że będę studiować
medycynę. Pracowałam, gdzie popadło, wzięłam kredyt na opłacenie
czesnego. Osiągnęłam cel. Sama. Bez niczyjej pomocy.  Darla uspokoiła się.
Znowu była silną, nieprawdopodobnie upartą kobietą. Wstała, podeszła do
biurka.  Hm...  odchrząknęła.  Dzięki, Ben.
 Za co?  spytał, również wstając.
85
R
L
T
Uniósł ręce i się przeciągnął. Koszula wysunęła się z jego spodni,
odsłaniając brzuch. Darla, zafascynowana, mimowolnie śledziła jego ruchy.
Kiedy nie doczekał się odpowiedzi na pytanie, spojrzał na nią. Jego duma
została mile połechtana, gdy spostrzegł, jakim wzrokiem się w niego
wpatruje. Przypomniały mu się ich pocałunki. Wciąż jest mną
zainteresowana, pomyślał.
 Za...  zająknęła się  no wiesz, za wsparcie.
Na moment przymknęła oczy. Przy tym mężczyznie traci głowę.
Wprost nie mogła w to uwierzyć.
Benedict uśmiechnął się szeroko.
 Zawsze do usług.
 Przestań, Ben.
 Co mam przestać?
 Nie patrz na mnie w taki sposób.
 W jaki?
 Uwodzicielski. Szczególnie kiedy jestem zakłopotana.
 Z jakiego powodu jesteś zakłopotana?  zdziwił się.  Bo płakałaś?
Bo byłaś smutna? Bo zwierzyłaś mi się?  Pokręcił głową.  Nie musisz czuć
się zakłopotana.
 Muszę.
 Dlaczego?
 Nie domyślasz się, jak na mnie działasz?  Oparła dłonie na blacie
biurka. Benedict widział, ile wysiłku kosztuje ją zapanowanie nad sobą.  W
środowisku, w jakim się wychowałam, mężczyzni zawsze chcieli od kobiet
tylko jednego i zazwyczaj nie czekali na zgodę.
Benedict zmienił się na twarzy.
 Darlo, czy tobie też jakiś mężczy...
86
R
L
T
 Nie  odparła, zanim skończył.  To znaczy jeden próbował, ale na
szczęście matka zdzieliła go patelnią po głowie.
 Ile miałaś wtedy lat?
 Trzynaście.  Darla skrzyżowała ręce na piersi i potarła ramiona.
Benedict pragnął znów ją objąć, lecz wyczuł, że ona sobie tego nie życzy.
Wiedział, że jeśli chce zyskać jej zaufanie, musi uszanować tę rezerwę.  Od
tamtej pory, kiedy przychodził do niej jakiś facet, matka zamykała mnie w
moim pokoju na klucz. Dla twojego bezpieczeństwa, mówiła i chowała klucz.
Pewnego razu siedziałam w zamknięciu aż dwa dni, bo naćpana
zapomniała mnie wypuścić.
Benedict przycisnął ręce do boków. Rozumiał, że Darli musi być
niezwykle trudno opowiadać takie rzeczy, a jeśli to robi, to znaczy, że zaczęła
mu ufać.
 Następnym razem, kiedy była odurzona do nieprzytomności,
znalazłam klucz, podkradłam trochę forsy i dorobiłam drugi dla siebie.
 Sprytnie.
 Jasne. Musiałam być sprytna, aby przechytrzyć i ją, i jej towarzystwo,
które zagniezdziło się w naszym mieszkaniu. Wszystkie pieniądze, jakie
leżały na wierzchu, zgarniałam i kupowałam jedzenie. Szybko dorosłam.
Robiłam zakupy, sprzątałam, nauczyłam się samoobrony. Jeśli miałam
przeżyć, musiałam się zahartować i uodpornić. Matka mnie nie kochała, ale [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •