[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kupowane w Grnh s Olde Drugge Store w Wonderstrands, których przepisu sta-
ry Grnh nie sprzedał programistom garkotłuka. Zawsze na czubku miały wiśnię
z Treale, a na ich wspomnienie nieodmiennie ciekła jej ślinka.
Lody wyłoniły się z kryształu, czemu towarzyszyło wrażenie spiralnego ru-
chu i mrozna mgiełka. Zwyczajowa czarna wisienka była na miejscu, podobnie
jak wizytówka antropomorficznego pingwina w kucharskiej czapie i czarno-biały
napis:
MROZIMY Z PRZYJEMNOZCI.
The Olde Drugge Store,
róg Skrale i High,
Upperside, Wonderstrands 667548.
Tregin Grnh and Siblings, reg.
Marco przyjrzał się wizytówce i wpatrzył w wirujący kształt w blacie.
 Nie wiem, jak to zrobiłaś  powiedział ostrożnie.  Ja chcę Niebieski
Talerz, specjalność zakładu pod nazwą  Henry Horse s Kung Food Bar w No-
wym. . .
Zamilkł, ponieważ na blacie znalazła się ciężka porcelanowa miska zawiera-
jąca coś targanego wewnętrznymi eksplozjami i pokrytego pomarańczowożółtym,
zapieczonym panierem.
 Telepatia  ocenił Marco niezbyt pewnie.  Telepatyczny garkotłuk. . . to
nie może być nic innego. Chodz, Silver, jestem głodny.
 Ty jesteś głodny?!  parsknęła Silver, zabębniła po blacie i zdecydowała:
Ceremonialny truduc.
W krysztale coś zawirowało i zniknęło.
Silver zabębniła ponownie.
 Wędzony guaracuc z grintzami?  zaproponowała.
Na mgnienie oka pojawił się nad blatem niewyrazny kształt i także zniknął.
 Dadugi w brinie? Słodkie chaque? Xiqua? Suszone qumqumy?
121
Kin westchnęła z żalem i odsunęła lody.
 Jakiś Problem?  spytał Azrifel.
 Stolik nie potrafi stworzyć protein przyswajalnych przez shandy  wark-
nęła Silver, siadając ciężko i obejmując kolana dłońmi.
 Co To Protein?
Abu ibn Infra siadł wygodnie z drugiej strony mebla, trzymając w dłoni krysz-
tałową szklankę jakiegoś różowawego płynu, która właśnie się zmaterializowała,
i znów coś długo mówił.
 Pan Mój Pragnie Rozmawiać O Latających Przyodziewkach I Temu Po-
dobnież  przetłumaczył Azrifel.  Mój Pan Gratuluje Wam Jako Zbieraczom
I Proponuje W Zamian Za Wszystkie Trzy Odzienia Lustro-widzące-wszystko-z-
-bliska I Dwa Bezdenne Mieszki.
Marco i Silver spojrzeli na Kin, toteż zabrała głos:
 Może odłóżmy na chwilę jego złodziejską propozycję i wyjaśnijmy coś.
Pochodzimy z terenów odległych i nie w pełni rozumiemy, kto to są zbieracze. Co
oni właściwie zbierają?
Abu ibn Infra wysłuchał tłumaczenia ze zmarszczonymi brwiami i wypluł
z siebie odpowiedz. Kin dotąd sądziła, że nie da się wypluć kilku długich zdań,
ale gospodarzowi nie sprawiło to kłopotu.
 Pan Mój Zaskoczony Jest. Posiadacie Dary Boga, A Nie Wiecie O Zbiera-
czach. Jak To Możliwe?
 Posłuchaj, demonku: on może nie wie, ale ty wiesz. Jesteś projekcją tak jak
Sphandor, nieprawdaż?  spytała słodko Kin.
 Obawiam Się, %7łe Zabroniona Jest Mi Odpowiedz Na To Pytanie W Obec-
nej Chwili. Mogę Zaś Rzec, %7łe Siedzicie W Gównie, Bo To Wszystko, Co Wiem.
Jeśli Sądzicie, %7łe Ujdziecie %7ływi, To Ogarnia Mnie Zmiech Pusty.
 Zatłukę to  zaofiarował się Marco.
Wartownicy stojący za Infrą drgnęli.
 Siadaj!  syknęła Kin.  A ty, pozłacany cwaniaczku, mów, kto to jest
ten cały zbieracz?
 Mój Pan Mówi, %7łe To %7ładen Sekret. Sam Był Kiedyś Skromnym Ryba-
kiem, Aż Patrosząc Rybę, Znalazł W Niej Dar Boga. Mój Pech, %7łe Była To Lam-
pa, W Której Jestem Uwięziony. Jam Jest Bowiem Azrifel Z Dziewiątego Do-
minium Demonów Przeklętych I Mogę Znalezć Wszystko, Nawet Mam Moc, By
Z Wami Gadać. Taki Już Mój Dar. Przez Pięć Lat Pracowałem Ciężko Dla Tej Sta-
rej Zwini Nowobogackiej, Przynosząc Do Tej Rudery Zwanej Pałacem Dary Nie
Będące Własnością Innych Zbieraczy Albo Te, Których Właściciele Mieli Pecha
Posiadać Demony Słabsze Niż Ja. Przeszukałem Ci Głębiny Wód I Wnętrzności
Wulkanów Oraz. . .
 Stop!  poleciła mu Kin.  Latający dywan, stolik i te cholerne portfele
produkujące pieniądze to są dary boga?
122
 W Rzeczy Samej: Dywan Wyzwoliłem Z Rąk Kupca Z Basry, A Stolik
Porośnięty Muszlami Znalazłem Na Dnie Morskim. . .
 I ten twój cały czarnoksiężnik pojęcia nie ma, jak to działa, tak? Dla niego
to tylko magia?
 Azaliż Nie Są One Magiczne?  wyszczerzył się demon.
 Tak jak myślałem!  warknął Marco.  Głupi, czarny tubylec nie mający
o niczym pojęcia, tak jak cała reszta. Zajmę się strażnikami, a potem przekonamy
go, żeby nas zawiózł, dokąd chcemy.
 Poczekaj chwilę  sprzeciwiła się Kin.
 Na co? On wie tylko, jak używać zabawek, które dostarcza mu ta kreatura.
 Może raz byśmy spróbowali dyplomacji, zamiast zaraz walić w łeb? 
zaproponowała Kin i zwróciła się do demona:  Powiedz swemu panu, że nie
jesteśmy zbieraczami i że damy mu te skafandry, jeśli przewiezie nas swoim lata-
jącym dywanem na okrągłą wyspę leżącą na południowym wschodzie.
Ledwie skończyła mówić, wiedziała, że powiedziała coś niewłaściwego, tyl-
ko nie bardzo wiedziała co. Gdy Infra usłyszał przekład, pobladł niczym wapno.
Marco westchnął i wstał.
 Dyplomację uznaję za zakończoną  ocenił i skoczył.
Azrifel też skoczył i w powietrzu w połowie drogi powstała dynamiczna plą-
tanina złota i szarej zieleni zakończona niewielką eksplozją. Gdy dym się rozwiał,
demon był na miejscu, Marco zaś zniknął.
 Co z nim zrobiłeś?  spytała Kin.
 Dostarczyłem Do Bezpiecznego Miejsca. Jest Nie Uszkodzony, Nie Licząc
Paru Drobnych Osmaleń.
 Aha. A skafandry są okupem?
Abu Infra zabrał głos.
 Nie, Powiada Mój Pan  wyjaśnił po chwili demon.  Mówi, %7łe Wie Już,
Iż Pochodzicie Z Innego Zwiata. Był Tu Inny Taki Podróżnik Jakiś Czas Temu I. . .
 Jago Jalo?  spytała Kin, zyskując potwierdzenie w postaci nieżyczliwego
spojrzenia Infry.
 Szalony kretyn!  syknęła Silver.
 Tak Się Nazywał  potwierdził Azrifel.  Szaleniec Ten Nadużył Gościn-
ności I Okradł Mego Pana Z Części Zbiorów. On Też Chciał Dotrzeć Na Zakazaną
Wyspę.
 Co się z nim stało?
 Uciekł, Zabierając Dywan, Bezdenny Mieszek I Płaszcz O Niezwykłych
Właściwościach. Nawet Ja Nie Zdołałem Go Odszukać. Mój Pan Uważa Jednak,
%7łe Nie Wszystko Stracone.
 Cierpliwy jest  przyznała Kin.  A dlaczego tak uważa?
 Bo Wzbogacił Się O Trzy Latające Ubiory, Parę Demonów I Ciebie.
123
Kin rozejrzała się  na balkonie pojawili się nowi zbrojni łucznicy. Przez
moment zastanawiała się, czy nie zaryzykować, ale wątpiła, by tutejsza służba
zdrowia była skuteczna, a rany po strzałach potrafią być paskudne. W dodatku nie
rozwiązywałoby to problemu Silver.
Wybuchnęła płaczem.
* * *
Po krótkiej konferencji między Infrą, a demonem zjawiły się dwie służące
i gdy ją wyprowadzały (wciąż w towarzystwie uzbrojonych strażników), puściła
oko do Silver, mając nadzieję, że ta zna ten zwyczaj. Następnie znalazła się w la-
biryncie ozdobnych sal, korytarzy, przejść i parawanów. Wędrówce towarzyszył
nieprzerwany dialog obu niewiast, ale gdy dotarli do kolejnego łukowato sklepio-
nego wejścia, pozostali przy nim wszyscy zbrojni  jeden stanął na warcie, reszta
gdzieś poszła.
Za drzwiami Kin stała się obiektem zainteresowania grupy szczupłych, czar-
nowłosych kobiet w skąpych, przezroczystych strojach. Starsza z eskortujących ją
niewiast rozgoniła jednak szybko to zbiegowisko, za co Kin była jej wdzięczna,
przeprosiła więc cicho, nim celnym ciosem pozbawiła ją przytomności, po czym
pognała przed siebie.
Przebiegła przez kilka sporych i przestronnych sal z fontannami, ćwierkający-
mi ptaszkami i znudzonymi kobietami zajmującymi wygodne, miękkie posłania.
Te obserwowały ją obojętnie, dopóki nie wpadła na służącą z jakąś tacą  wtedy
podniosły wrzask.
Dobiegające z tyłu krzyki świadczyły, że wartownik zebrał się na odwagę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •