[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wiedziałaś?
  Bo wiem, jak nomy myślą. Zawsze wierzycie w to, co przeczytacie, i bierzecie
to dosłownie. Można powiedzieć, że macie dosłowne umysły.
Rozdział szósty
GSI: marka ptaka znacznie wolniejszego niż np. Concorde i nie dają tam nic do
jedzenia. Nomy, które dobrze je znają, uważają gęsi za najgłupsze istniejące ptaki (nie
licząc kaczek). Spędzają większość czasu na lataniu z jednego miejsca na drugie. Jako
środek transportu pozostawiają wiele do życzenia.
Naukowa encyklopedia dla młodych, ciekawskich nomów,
napisana przez Angala de Pasmanterii
131
Jak opowiedziała Krzew, na początku nie było nic prócz gruntu. NASA zauważył
pustkę ponad nim i zdecydował się wypełnić ją niebem. Zbudował miejsce pośrodku
świata i ustawił wieże pełne chmur. Czasami też znajdowały się w nich gwiazdy, gdyż
w nocy, kiedy taka wieża uniosła się do góry, widać było poruszającą się po niebie
gwiazdę.
Okolica wokół wież stała się specjalnym terenem NASA  było tu więcej zwierząt
i mniej ludzi niż gdzie indziej. Dla nomów było to idealne miejsce, toteż nic dziwnego,
że część z nich zaczęła wierzyć, że NASA zorganizował to wszystko specjalnie dla nich.
Krzew skończyła i usiadła.
 A ona w to wierzy?  spytał Masklin, spoglądając na przeciwległy skraj polany,
gdzie od dobrej chwili Gurder i Chudy kłócili się, aż echo niosło: żaden nie rozumiał
drugiego, ale im zdawało się to nie przeszkadzać.
Rzecz przetłumaczyła jego pytanie.
Krzew roześmiała się.
132
  Ona mówi, że nie musi wierzyć we wszystko. Wiele widziała i wie, dlaczego
tak się działo, wiele zaś widziała i nie wie, ale wiara jest dobra tylko dla tych, którzy jej
potrzebują. O tym, że ten teren należy do NASA, wie, bo tak pisze na znakach.
Angalo uśmiechnął się szeroko  z podniecenia ledwie mógł usiedzieć na miejscu.
 Oni żyją w pobliżu miejsca, z którego startują te promy rakietowe, i myślą, że to
coś magicznego!  oznajmił.
 A nie jest?  mruknął Masklin prawie do siebie.  Poza tym nie jest to bardziej
dziwaczne niż przekonanie, że Sklep to cały świat. Rzecz, oni mogą widzieć starty? Są
raczej daleko. . .
  Nie tak daleko: osiemnaście mil to nie jest aż tak duża odległość. Krzew mówi,
że w godzinę mogą być na miejscu.
Widząc ich zaskoczenie, Krzew wstała i ruszyła w kierunku kępy zarośli. W ślad za
nią poderwało się pół tuzina mężczyzn z włóczniami, tworząc formację odwróconego
V. Masklin i Angalo dołączyli do nich.
Po kilku jardach wyszli na brzeg niewielkiego jeziorka.
133
Do zbiorników wodnych zdążyli się przyzwyczaić  jeden, całkiem spory, znaj-
dował się niedaleko lotniska. Zdążyli się nawet przyzwyczaić do kaczek. Ale to, co
entuzjastycznie rzuciło się do brzegu, było znacznie większe niż kaczka i było tego du-
żo. W dodatku kaczki, podobnie jak wiele innych zwierząt, rozpoznawały w nomach
ludzkie kształty, jeśli nie wielkość, i trzymały się z daleka. Nie zdarzyło się, żeby wio-
słowały jak głupie do nich, zupełnie jakby sam ich widok był najradośniejszym wyda-
rzeniem w życiu. A tu właśnie tak było  bo część prawie leciała, żeby tylko szybciej
ich dopaść.
Masklin rozejrzał się, szukając broni, ale Krzew złapała go za ramię i energicznie
coś powiedziała.
  Są przyjacielskie  przetłumaczyła Rzecz.
 A nie wyglądają!
  To gęsi. Całkiem niegrozne, chyba że dla trawy albo prymitywnych organi-
zmów. Przylatują tu na zimę.
134
Gęsi zjawiły się wraz z falą, która doszła czekającym do kostek, i wygięły długie
szyje, pochylając głowy. Krzew poklepała kilka najbliższych po groznie wyglądających
dziobach.
Masklin robił, co mógł, by nie wyglądać jak prymitywny organizm.
  Migrują tu z chłodnych klimatów  dodała Rzecz.   I polegają na Florydyj-
czykach, żeby im znajdowali właściwy kurs.
 To dobrze. To. . .  Masklin poczekał, aż jego myśli dogonią jego język. 
Zaraz, mówisz, że oni latają na tych całych gęsiach?!
  Tak jest. Nomy i gęsi podróżują razem. Tak na marginesie, zostało dwie godziny
i czterdzieści jeden minut.
 Chciałbym, żebyśmy to sobie wyjaśnili bez niedomówień.  Angalo mówił po-
woli, nie spuszczając wzroku z gęsi pijącej zawzięcie kilka cali od niego.  Sugerujesz,
żebyśmy lecieli na gęsiach, tak? To proponuję, żebyś się namyśliła jeszcze raz. Albo ob-
liczyła na nowo. Albo cokolwiek, bylebyś zmieniła sugestię.
  Naturalnie masz lepszą.  Gdyby Rzecz miała twarz, uśmiechałaby się wła-
śnie złośliwie.
135
 A owszem, rada, żebyśmy na nich nie lecieli, jest znacznie lepsza.
 Nie byłbym taki pewien.  Masklin przyglądał się gęsiom z namysłem.  Moż-
na by spróbować. . .
  Florydyjczycy wytworzyli bardzo interesujący rodzaj stosunków z gęsiami: one
dają nomom skrzydła, a nomy nimi kierują. Latem lecą na północ do Kanady i wra- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •