[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Jestem pewien, że będzie w tym pani cudownie!
 Ależ to dla mnie zbyt piękne!
 Proszę, niech mi pani pozwoli samemu osądzić...
115
Nie było jej zaledwie minutę. Jednak nim powróciła, William podglądał nas przez swoje szklane oko. Odwrócił się w
jej stronę.
 Zachwycająca  ocenił.
A potem wrócił do swego wizjera. Rosalie zrobiła to samo. Pózniej doniosła mi, że akurat kończyłem ssanie Tani.
 A my?  zapytała znienacka.  Kto nas z kolei podgląda?
 Nikt, droga przyjaciółko. Nikt. Jesteśmy teraz w moim prywatnym gniazdku. Z zawodu jestem architektem, toteż
sam pracowałem nad jego urządzeniem.
 Niech pan zważy, że w gruncie rzeczy jest mi to zupełnie obojętne. Pod warunkiem, że nie będę o tym wiedziała.
 Ma pani rację  mruknął jej do uchą. Zbliżył się. Przyklęknął za nią, uniósł delikatnie dolną
część dezabilu i począł jej omiatać językiem śróddupcze. Nie poruszyła się nawet. Dopiero wówczas, gdy jął
nalegać, aby rozwarła nogi, uczyniła mu zadość. Wyciągnął bardziej język, ale i tak nie udało mu się dosięgnąć
upragnionego kielicha powoju.
Wówczas podzwignął się i pełnym galanterii ruchem zaofiarował ramię Rosalie.
 A gdybyśmy tak ułożyli się nieco wygodniej?  zaproponował.
Poszła za nim. Wyciągnęli się na łóżku. Pieścił ją w roztargnieniu, prawiąc komplementy na temat jej jędrnych
piersi, delikatnego pępka, płaskiego brzucha, zwiewnego, choć gęstego zarazem runa na podbrzuszu, smukłych ud i
upajającej woni, jaka emenowała z niej całej.
Słuchała go z uśmiechem, na wpół z politowaniem i na poły kpiąca, nie mogąc się dopatrzyć w tym wszystkim
najmniejszej pokusy.
W końcu wyciągnął się na niej, a ona potulnie przybrała dogodną pozycję.
113
 Boję się  stwierdził William  że nie będę tak sprawny, jak pani młody centaur. Mam jednak nadzieję, iż nie
będzie mi pani miała tego za złe.
 Ja także nie kryję już w sobie uroków pańskiej antylopy.
Przeniknął ją łagodnie.
Myślę, że wam już kiedyś wspominałem, iż seks Rosalie nie nadążał jak gdyby za wiekiem swej właścicielki.
(Pozostawmy na uboczu rozważań zakonnice-eremitki, w których pipkach z trudem zmieściłby się fifaczek
jedenastoletniego chłopięcia). Zachował on bowiem sprężystość i żywotność, jakie wiele współczesnych doras-
tających panien dawno już utraciło. Ale to sprawa i kłopot facetów, którzy je dosiadają.
A jednak, pomimo wszystko, William zdołał ją wzruszyć, przeszyć, skłonić do uległości oraz przeniknąć dreszczem
pożądania.
Właśnie odpoczywali po swoich potyczkach, przytuleni do siebie, milczący, gdy nagle otwarły się drzwi i ukazała się
w nich Tania.
 Williamie  oświadczyła głosem małej dziewczynki  chciałabym possać trochę Rosalie. Czy mi na to
pozwolisz?
 Ależ  odrzekł jej William, głosem raczej sennym i wolnym od nuty zmieszania  wydaje mi się, że to raczej ją
należałoby zapytać!
 Rosalie, chciałabym panią possać. Czy mogę?
 Jakże to tak, moja droga? Tutaj? Zaraz?
 Kiedy pani zechce. W sąsiednim pokoju.
 A co na to Gwennie?
 On nic nie powie. Zasnął. Myśli pani, że może go to rozgniewać, gdy się obudzi?
 Nie. Jeśli go znam, raczej go to ubawi.
 No więc? '
 Za minutkę.
 Dziękuję.
117
Tania wyszła. Drzwi zamknęły się za nią bezszelestnie.
 No i?  zapytała Rosalie.
 Ci młodzi są wprost okropni  mruknął William.  To pani musi zadecydować, droga przyjaciółko. Ja nie mam
najmniejszego powodu sprzeciwiać się tak niewinnemu życzeniu. Ale być może pani ma jakieś powody.
 Ależ nie, doprawdy. Gdyby mi zaproponowała odwrotną sytuację, odmówiłabym na pewno. Lecz. jeśli ona chce
to robić, nie widzę powodu, dla którego miałabym ją pozbawić tej przyjemności.
 Dziękuję, Rosalie. Mnie również sprawi tym pani przyjemność.
 Bo będzie pan nas mógł upokorzyć prży pomocy swej lornetki?
 Możliwe. Jestem ciekaw reakcji Gwena, gdy się obudzi i zastanie wąs u swego boku. Bo z pewnością go
obudzicie.
 O tyle łatwiej, że zapewne tylko udaje, że śpi. Po to, by nieco wypocząć. Widzi pan, on jest do tego zdolny.
 Wobec tego na pewno będę was podglądać. Dopiero co pani oświadczyła, że jest to pani całkiem obojętne.
 Mimo wszystko postaram się nie okazać śmieszna.
 Có do tego nie mam żadnych obaw, mogę panią zapewnić.
 Ach tak. I sądzi pan, że powinnam teraz pójść?
 Dobrze by pani zrobiła. W przeciwnym razie mała może tu powrócić. Jest bardzo niecierpliwa.
 Więc biegnę się poświęcić.
Rosalie weszła po cichu do sąsiedniego pokoju. Zdaje się, że istotnie sprawiałem wrażenie śpiącego., Tania zwinęła
się w kłębek u moich stóp.
 Niech pani tutaj przyjdzie, droga Rosalie  szepnęła.  Niech pani pozwoli tu do mnie.
Zrobiła jej miejsce, usiłując poruszać się ostrożnie, lecz mimo wszystko obudziła mnie. Uśmiechnąłem się do nich.
115
 Dzień dobry, kochaneczki, czy wszystko idzie tak, jak chciałyście?
 Raczej tak  powiedziała Tania. Rosalie zadowoliła się skinieniem głowy.
 Jak ślicznie w tym wyglądasz  rzekłem jej w odpowiedzi.
Zauważyłem właśnie jej deząbil. Mrugnęła do mnie porozumiewawczo. Wstałem.  Wypiłbym kieliszek. Nie ma
przypadkiem barku w tym pokoju?
 Jest, ale w pokoju obok. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •