[ Pobierz całość w formacie PDF ]

twarz, powtarzającą się w kolejnych ujęciach. I tyle zostało z jej
postanowień, żeby wymazać Jeremiego z pamięci aż do piątku.
Nadszedł piątek. Jeszcze nigdy zaproszenie na przyjęcie nie
wywoÅ‚aÅ‚o u Pippi tylu zÅ‚ych przeczuć. MyjÄ…c jarzyny na obie­
caną sałatkę, czuła jak jej żołądek zmienia się w wielki supeł.
Zerknęła nerwowo na stojący na blacie garnek z ciemną,
korzenną, staroświecką polewą do piernika. Może to zle, że
przyniesie i saÅ‚atkÄ™, i deser. Co sobie Mary pomyÅ›li, gdy zoba­
czy jÄ… wchodzÄ…cÄ… do mieszkania Jeremiego bez mÄ™skiego towa­
rzystwa, za to obładowaną jedzeniem?
- Wiem, co sama bym pomyślała - powiedziała głośno do
miski z sałatką. - Pomyślałabym, że ta kobieta ma chrapkę na
Jeremiego, taką jak stąd do morza, za to brak jej gotowości albo
rozumu, żeby to ukryć! A najgorsze ze wszystkiego, że będzie
miała rację, przynajmniej częściowo.
Na martwienie się było już jednak za pózno. Jeremy przez
ten obiad zrobił się nerwowy i wszedł na tak wysokie obroty, że
prawdopodobnie dostanie szału, jeżeli ona przyjdzie tylko z
sałatką, a nie przyniesie deseru. Nie mogła na to pozwolić,
zwÅ‚aszcza że odbyli szereg konsultacji telefonicznych dotyczÄ…­
cych menu, trunków, a nawet nakrywania do stołu.
Gdy sałatka była gotowa, choć jeszcze nie doprawiona,
Pippi wsunęła miskę do lodówki i zdjęła fartuch. Po raz ostatni
krytycznie spojrzała w lustro.
Była blada, nawet specjalny makijaż nie zdołał tego ukryć.
Za to ozdobne granatowe spódnico-spodnie i sweterek z dziani­
ny baweÅ‚nianej w drobny rzucik Å›wietnie pasowaÅ‚y na tÄ™ oka­
zję. Nikt nie będzie mógł jej zarzucić, że ubrała się wyzywają-
94
Polgara & Irena
scandalous
co, aby zwracać na siebie uwagę. Z drugiej strony, wyglądała
tak, iż mogła żywić nadzieję, że nikt nie poważy się nad nią
litować.
- %7łebym cię nie przyłapała, jak litujesz się sama nad sobą! -
rzuciÅ‚asobie gÅ‚oÅ›no ostrzeżenie. - Masz zażyć swoje obrzydli­
we lekarstwo dzisiaj, po to żebyś jutro obudziła się uzdrowiona.
- Napotkała w lustrze odbicie własnych niebieskich oczu o
smutnym, sceptycznym spojrzeniu i buntowniczo potrząsnęła
rudymi lokami. - Tak jest, u z dr owi ona ! - potworzyła
wojowniczo.
W oczach jednak ciągle tliła się niewiara. Skrzywiła się i
przyjęła rozwiązanie kompromisowe:
- Niech będzie, przynajmniej jekonwalescenfka.
- Co masz na myśli, mówiąc, że goście nie przyjdą? - Miska
z sałatką i blacha z ciastem omal nie wyślizgnęły się Pippi z rąk
w przestronnej, wykładanej białymi kafelkami, idealnie czystej
kuchni Jeremiego. Pomieszczenie zalane było czerwonawym
światłem zachodzącego słońca, a zarumienione policzki Jare-
miego były najprawdopodobniej złudzeniem.
- Larry i Brenda Sommers muszą zostać z dzieckiem, które
właśnie złapało ropną anginę. Bob Patterson spóznił się na
samolot i wróci do domu dopiero koło północy, a jego żona
sama nie przyjdzie. Jan i Peter, obaj mają grypę. Pozostają więc
ty, Mary i ja.
- Jakże miło - mruknęła Pippi zdławionym głosem. To nie
mogło się zdarzyć. Scena jak z surrealistycznego filmu grozy,
dość kiepskiego na dokładkę.
Jeremy wyglądał na zdenerwowanego, czemu trudno się
byÅ‚o dziwić. Starannie zaplanowane przyjÄ™cie speÅ‚zÅ‚o na ni­
czym.
Lecz dla niego wieczór można było jeszcze uratować.
- Zostawię to tutaj i idę do domu - rzekła Pippi, kładąc
przyniesione jedzenie na stole. - Czeka ciÄ™ z Mary miÅ‚y, roman­
tyczny obiad we dwoje.
- Nie, Pip. Zostań!
95
Polgara & Irena
scandalous
- Ale będzie nieco niezręcznie... - Sama myśl o spędzeniu
wieczoru z Jeremim i Mary przyprawiała ją o dreszcze: Jeśli
taka ma być kuracja, to już woli chorować. - Nie, nie mogę
zostać.
Kierowała się już do drzwi, gdy jednocześnie rozległ się
gwizd czajnika i zadzwonił telefon.
- Odbierz, proszÄ™ - poprosiÅ‚ Jeremi, podchodzÄ…c do kuchen­
ki, by odstawić czajnik i zgasić ogień.
Pippi podniosła słuchawkę, nim jednak zdążyła się odezwać,
usłyszała niecierpliwy damski głos.
- Jeremy, tu Mary.
- Jeremy w tej chwili jest zajęty w kuchni - poinformowała
pospiesznie rozmówczynię, czując niemiłe ściskanie w gardle.
Więc to była Mary. Istniała naprawdę. Miękki i melodyjny głos,
niezaprzeczalnie rzeczywisty.
- Kto to? - spytał Jeremy, podchodząc do telefonu.
-Mary. - Pippi wręczyła mii słuchawkę z zamiarem jak
najszybszego wycofania się. Przeszkodził jej w tym Jeremy,
przytrzymujÄ…c lekko za ramiÄ™.
- Cześć, Mary - powiedział uwodzicielskim głosem, który
wyćwiczył naPippi zaledwie tydzień temu. - Spóznisz się?
Odpowiedz zajęła Mary nieco czasu. Pippi kręciła się, chcąc
uwolnić rękę i wyjść.
- Oczywiście, rozumiem - odparł w końcu Jeremy napiętym
głosem. - Zjemy obiad innym razem. Nic się nie martw, to
żaden kłopot. Miłego weekendu. Do widzenia.
Jego ciaÅ‚o byÅ‚o sztywne z napiÄ™cia, gdy odwieszaÅ‚ sÅ‚ucha­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •