[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Jesteś tam jeszcze? - pyta Zoey.
- Tak.
- Muszę już kończyć. Kwasy żołądkowe podchodzą mi do gardła.
Ma zgagę. Powinna wymasować sobie okrężnicę i napić się mleka, a wtedy jej
przejdzie. Cokolwiek zdecyduje w sprawie dziecka, dolegliwości odmiennym stanem po
jakimś czasie miną. Ale tego już jej nie mówię. Naciskam czerwony przycisk na komórce i
koncentruję się na drodze.
- Głupia dziewczyna - komentuje tata. - Im dłużej będzie zwlekać, tym gorzej.
Usunięcie ciąży to nie to samo, co wyrzucenie śmieci.
- Ona o tym wie, tato. A poza tym, to nie twoja sprawa. Zoey nie jest twoją córką.
- Rzeczywiście - zgadza się. - Nie jest.
Piszę SMS-a do Adama: GDZIE JESTEZ, DO CHOLERY? Potem kasuję wiadomość.
Sześć nocy temu jego mama wyszła z domu i się rozpłakała. Powiedziała, że
przestraszyła się fajerwerków. Pytała, dlaczego ją opuścił w chwili, gdy świat się kończy.
- Podaj mi swój numer - powiedział. - Zadzwonię.
Wymieniliśmy się komórkami. Czynność ta miała jakiś erotyczny podtekst. Uznałam
ją za obietnicę.
- Czym właściwie jest sława? - zastanawia się tata.
Wezmy na przykład Szekspira. Na okładkach wszystkich jego sztuk znajdujących się
w szkolnej bibliotece widniała charakterystyczna podobizna autora - ze sterczącą bródką i
piórem w dłoni. Wymyślił miliony słów. Minęły setki lat, a każdy wie, kim był. %7łył w
czasach, w których nie było samochodów ani samolotów, karabinów, bomb i
zanieczyszczenia środowiska. Nie znano nawet długopisów. Panowała wówczas królowa
Elżbieta I. Ona też stała się sławna, nie dlatego, że była córką Henryka VIII, ale dzięki
ziemniaków, Armadzie, tytoniowi oraz inteligencji.
Jest jeszcze Marilyn. I Elvis. Nawet współczesne ikony, takie jak Madonna, przejdą do
historii. Take That znów wyjechali na tournee i doskonale się sprzedają. Zmarszczki wokół
ich oczu zdradzają wiek, a Robbie nawet nie umie śpiewać, ale ludzie chcą ich słuchać.
Chodzi mi właśnie o tej rodzaj popularności. Chciałabym, żeby cały świat zatrzymał się na
chwilę i wszyscy ludzie poświęcili mi swoją uwagę, żeby się pożegnać, kiedy będę umierała.
Cóż więcej?
- A czym dla ciebie jest sława, tato?
- Chyba pozostawieniem czegoś po sobie - odpowiada po chwili namysłu.
Myślę o Zoey i jej dziecku. Rosnącym z każdym dniem. Rozwijającym się.
- Jesteśmy na miejscu - mówi tata.
Nie wiem, gdzie się znajdujemy. Budynek przypomina bibliotekę, jest kwadratowy i
funkcjonalny, ma mnóstwo okien i własny parking, na którym oznaczono miejsce dla
samochodu dyrektora. Zatrzymujemy się na stanowisku dla niepełnosprawnych.
Kobieta, której głos odzywa się w domofonie, chce wiedzieć, do kogo przyjechaliśmy.
Tata usiłuje przekazać jej tę informację szeptem, ale recepcjonistka nie słyszy go, więc musi
powtórzyć głośniej - Do Richarda Greena - oświadcza, zerkając na mnie.
- Do Richarda Greena?
Kiwa głową z zadowoloną miną.
- Jest znajomym księgowego, z którym kiedyś pracowałem.
- Ale po co& ?
- Chce przeprowadzić z tobą wywiad.
Zatrzymuję się na schodach.
- Wywiad? W radiu? Przecież wszyscy będą mnie słuchać!
- A nie o to ci chodziło?
- O czym będzie ten wywiad?
Tata się czerwieni. Chyba dopiero teraz uświadamia sobie, że to najgorszy pomysł,
jaki mógł mu przyjść do głowy, ponieważ jedynym powodem, dla którego mogłabym zostać
sławna, jest moja choroba. Gdyby nie ona, byłabym teraz w szkole albo na wagarach. Może
siedziałabym u Zoey i biegała do łazienki po tabletki na niestrawność. Albo leżałabym w
ramionach Adama.
Recepcjonistka udaje, że wszystko jest w porządku. Pyta o nasze nazwiska i daje nam
identyfikatory. Przypinamy je posłusznie do płaszczy. Obiecuje, że producent zaraz się nami
zajmie.
- Proszę usiąść - pokazuje nam rząd krzeseł stojących w drugim końcu holu.
- Nie musisz nic mówić - uspokaja mnie tata. - Jeśli chcesz, pójdę tam sam, a ty
możesz na mnie poczekać tutaj.
- O czym będziesz opowiadał?
Wzrusza ramionami.
- O złym wyposażeniu dziecięcych oddziałów onkologicznych, braku funduszy na
stosowanie medycyny alternatywnej, braku dotacji na twoją specjalną dietę. Mógłbym
opowiadać o tym godzinami. Stałem się specjalistą w tej dziedzinie.
- Chodzi o uzyskanie dotacji? Nie chcę być sławna, dlatego że zdobędę trochę
pieniędzy. Chcę zyskać popularność, ponieważ jestem kimś niezwykłym. Pragnę sławy na
skalę światową. Słyszałeś o czymś takim?
Tata odwraca się do mnie z błyszczącymi oczami.
- A w jaki sposób miałabyś ją osiągnąć?
Obok nas bulgocze woda w wielkiej butli. Czuję mdłości. Myślę o Zoey. O jej
dziecku, które pewnie ma już paznokcie - maleńkie paznokietki przypominające płatki
mlecza.
- Mam odwołać spotkanie? - pyta tata. - Nie chcę cię do niczego zmuszać.
Trochę mi go żal, kiedy szura nogami pod krzesłem jak mały chłopiec. Nie potrafimy
się porozumieć.
- Nie, tato. Nie odwołuj.
- Pójdziesz tam ze mną?
- Pójdę.
Zciska mnie za rękę.
- Bardzo się cieszę, Tesso.
Jakaś kobieta schodzi po schodach i zbliża się do nas. Serdecznie wita się z tatą.
- Rozmawialiśmy przez telefon - mówi.
- Tak.
- A to na pewno Tessa.
- We własnej osobie!
Wyciąga dłoń na powitanie, ale ignoruję ten gest, udając, że nie mogę ruszać rękami.
Może uzna, że to jeden z objawów choroby. Jej smutny wzrok prześlizguje się po moim
płaszczu, szaliku i czapce. Na pewno wie, że na dworze nie jest aż tak zimno. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •