[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Hę, hę  zarechotał Elminster grubym, och głosem  brak ci jeszcze obycia z
damami, co, Młody Mistrzu?|
Mag zaczerwienił się po cebulki włosów i odwrócił od mię Storm, by znów stanąć twarzą
w twarz ze starym magiem^
 Ależ skąd, staruszku  rzucił sarkastycznie  wydaje się oczywiste, że ty obywasz
się bez nich już od wielu
Jawna zniewaga wywołała zduszony chichot u kilku młodszych magów stojących
nieopodal  dzwięk ten zmieszał z głuchymi sapnięciami i gwizdami oburzenia i zdumienia
strony starszych czarodziejów, którzy najwidoczniej znali ~ stera. Hałas przybrał na sile,
gdy jedni magowie przesuwać się bliżej, chcąc być świadkami nieuchronnej konfrontacji,
podczas gdy inni, pod pretekstem, iż przypomnieli sobie nieoczekiwanie o rozmaitych pilnych
sprawach do załatwię wycofywali się na z góry upatrzone, bezpieczniejsze pozycje|
Elminster ziewnął:
 Schowaj miecz  rzekł półgłosem do Storm. Po głośniej i niemal radośnie stwierdził
 wygląda na to, nadal chełpliwi młodzieniaszkowie przybywają na magowisko tylko po to,
by znieważać lepszych od siebie.  Stary westchnął teatralnie, po czym dodał 
przypuszczam, koguciku że teraz pójdziesz za ciosem i wyzwiesz mnie, co? Nie, nie, to nie
byłoby uczciwe. Wszak dysponuję mądrością całych stuleci, która pomaga mi w
podejmowaniu właściwych decyzji, ty zaś masz po swojej stronie tylko żarliwy wigor
młodości... ha, dobre określenie, podoba mi się..., a zatem, aby wyrównać szansę, proponuję
następujące rozwiązanie  to ja wyzwę ciebie Konkurs miotania ognistych kul  co ty na
to? No, co o tym myślisz?
Rozległa się owacja. Pokraśniały na twarzy mag zaczekał, aż ucichnie, po czym mruknął
pogardliwie:
 To sport dla dzieci i, jak przypuszczam, dla starych pryków.
Elminster uśmiechnął się, przypominał teraz kota igrającego ze schwytaną ofiarą, i
odparł:
 Być może. Ale, być może, mówisz tak, bo boisz się przegrać?
Twarz maga poczerwieniała jeszcze bardziej. Zlustrował krąg otaczających go
zafascynowanych twarzy i rzucił krótko:
 Przyjmuję.
Następnie przybrał ostentacyjną pozę i zniknął.
W chwilę pózniej pojawił się w kłębach szkarłatnego dymu na krawędzi wąwozu i
wykonał obrazliwy gest w stronę starego maga. Elminster zachichotał, machnął leniwie ręką
w odpowiedzi i niezdarnie wsiadł na grzbiet swego cierpliwego wierzchowca.
Storm zobaczyła, jak odjeżdżając porozumiewawczo mrugnął do Duary.
Następnie spojrzenia jej i Duary spotkały się i wyczytała malujące się w nich błaganie,
tak wyrazne, jak gdyby młoda czarodziejka wyszeptała je wprost do jej ucha:  Miej na
niego baczenie, pani  proszę cię.
Zanim wyjechali z kotliny, by dotrzeć na skraj rozciągającej się za nią olbrzymiej łąki,
zebrało się tam już wielu magów, pragnących obejrzeć pojedynek.
Zapalczywi młodzi czarodzieje przez cały dzień miotali ogniste kule, ale wszechobecna
cisza towarzysząca wyczekiwaniu zdawała się świadczyć, że mag z czerwoną laską zdobył
sobie nie lada reputację wśród nich, lub że wielu starszych pamiętało Elminstera, a być może i
jedno i drugie.
Raczej pospiesznie aniżeli z gracją Elminster zsunął się z siodła. Potknąwszy się,
grzmotnął o ziemię, podniósł się chwiejnie i prędko otrzepał z kurzu. Zauważywszy
przeciwnika, co było dlań wyraznie miłym zaskoczeniem, stwierdził:
 No, to... zaczynaj, chłopcze!
 Na bok, starcze  rzucił posępnie młody mag, machaj] laską  a może nie lękasz się
zginąć w kuli płomieni? Elminster pogładził palcami brodę.
 Tak, tak  rzekł pospiesznie, błądząc myślami gdzie indziej.  Doskonale
pamiętam! Ho, ho, to były czasy... wielkie kule ogniste na niebie...
Młody mag wyminął go obcesowo.
 Ale jak to szło... hę? A tak, chyba sobie przypominam  mamrotał Elminster grubym
głosem, wzrok miał mętny jakby nieobecny.
Młody czarodziej pogardliwym ruchem oparł swoją w zagłębieniu łokcia, po czym cicho,
tak aby stary mag usłyszał jego słów, wymamrotał krótką inkantację i wyko obiema dłońmi
kilka płynnych, szybkich ruchów towarzyszących zaklęciu. W chwilę pózniej w powietrzu
ponad łąką wyk płomyk, który w mgnieniu oka rozrósł się w ogromną czerwono-fioletową
kulę. Jej powłoka wrzała, kipiała i fałów Kula wykonała w powietrzu pojedynczy obrót i
eksplodowała nad łąką feerią pomarańczowych płomieni, zraszając trakt deszczem
ognistych kropel. %7łar omiótł twarze widzów, a ziemia zadygotała.
Gdy przejmujący ryk ucichł, znów można było mamrotanie starego maga, paplającego o
triumfach z przeszłości. Przerwał na chwilę swój monolog, by zapytać łagodnym ton
 Słabiutko, mój drogi, oj, słabiutko... Nie potrafisz zdobyć się na nic większego?
Młody człowiek prychnął:
 A ty niby potrafisz? Elminster spokojnie skinął głową.
 O, tak.
 A wiec, czy byłoby możliwe zobaczyć choć twych przerażających możliwości?
 rzekł młodzieniec zjadliwą wytwornością, naśladując z przesadną pompatyczność gruby,
niewyrazny głos Elminstera.
Stary mag zamrugał.
 Młody człowieku  rzucił z dezaprobatą  osiągnięcie najwyższego mistrzostwa w
posługiwaniu się magią polega na tym, iż wie się, kiedy nie używać mocy, bo w przeciwnym
razie te ziemie już dawno przemieniłyby się w dymiące zgliszcza.
Jego przeciwnik ponownie prychnął pogardliwie.
 A zatem nie zamierzasz uraczyć nas próbką swych znamienitych czarów, o
Najpotężniejszy z Magów? Czy to właśnie chcesz zasugerować?
 Nie, nie  mruknął Elminster i westchnął.  Zawarliśmy umowę, ty pokazałeś
próbkę swoich umiejętności, zatem...  ponownie westchnął  kolej na mnie.
Wykonał dziwny, niezbyt czytelny gest, po czym głośno chrząknął.
 Hmmm  mruknął  no właśnie., jak brzmiała ta rymowanka... hę?
Z tłumu dobiegł zduszony chichot, gdy Elminster, wyraznie skonfundowany, rozejrzał się
wokoło i podrapał po brodzie. Przeciwnik za jego plecami skrzywił się pogardliwie, po czym
odwróciwszy się, łypnął na Storm lekceważąco. Ona zaś stojąc nieopodal i nie spuszczając
dłoni z głowni miecza, odpowiedziała mu chłodnym spojrzeniem.
Nagle Elminster zebrał się w sobie i zawołał:
Przez język gacka i siarki fetor
Słowa zaklęcia mówiąc jak retor
Niech tu i teraz, na me życzenie
Z czystego nieba buchną plamienie!
W odpowiedzi powietrze zadrgało jakby od rozdzierającego uszy krzyku. Nad łąką
pojawiła się nagle spadająca w dół gigantyczna kula płomieni, a bijący z niej żar osmalił
twarze zgromadzonych tam widzów.
Zupełnie jakby słońce runęło z nieboskłonu.
Gdy magowie z głośnym wrzaskiem poczęli zakrywać oczy, ognista kula niemal w
ostatniej chwili zmieniła tor lotu, oddalając się od przerażonego tłumu. W chwilę potem
wybuchła w oślepiająco białym błysku, przekształcając zgromadzoną w swym wnętrzu
energię w długą smugę ognia, która z zastraszającą prędkością pomknęła ku odległemu
horyzontowi.
Ziemia zatrzęsła się, jakby poderwana w górę, co spray że wszyscy, prócz starego maga,
padli na kolana.
Gdy drgania ustały, Storm ocknęła się leżąc na ziemi koni. Zanim się podniosła i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •