[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Z tymi słowami Manora opuściła obie dziewczynki, a Mirrim zajęła się zakładaniem
opatrunku. Kiedy skończyła, Menolly wstała, żeby się ubrać, z wielki radością gładząc przez chwilę
delikatni tkaninę koszuli. Tymczasem Mirrim rzuciła się na łóżko, z przesadnie głośnym
westchnieniem.
- Co się z tobą dzieje? - spytała Menolly.
- Odpoczywam, dopóki mogę - odparła Mirrim. - Nie wiesz, co to znaczy Wylęg, kiedy
wszyscy ci ludzie z Warowni i Cechów plączą się po całym Weyrze, zawsze włażą tam, gdzie nie
powinni wchodzić, straszą smoki i sami omal nie umierają ze strachu. A jak oni jedzą! - Mirrim
przewróciła oczami z irytacją. - Pomyślałabyś, że nigdy nie widzieli jedzenia i... - Mirrim
przekręciła się nagle na brzuch i zaczęła głośno szlochać.
- Mirrim, co się stało? Och, chodzi o Brekke! Czy jej coś się stało? Nie będzie próbowała
Naznaczyć? Sama powiedziała, że Lessa miała właśnie nadzieję...
Menolly pochyliła się nad swoje przyjaciółką, starając się ją pocieszyć, choć sama była
głęboko poruszona tym rozpaczliwym szlochem. Z trudem domyślała się, co mówi Mirrim, bo jej
słowa ginęły w płaczu, w końcu zrozumiała jednak, że dziewczynka nie chciała, by jej przybrana
matka Naznaczała nową królową, ale nie bardzo potrafiła wytłumaczyć dlaczego. Brekke nie
chciała już dalej żyć i wszyscy starali się znalezć jakiś sposób na przywrócenie jej światu. Utrata
smoka była dla jezdzca niemal równoznaczna ze śmiercią i trudno było winić Brekke za jej stan.
Była taka łagodna i wrażliwa, i kochała F'nora, co z jakichś nie znanych Menolly powodów, także
było niemądre.
Menolly pozwoliła więc Mirrim wypłakać się porządnie, wiedząc z własnego doświadczenia,
jak wielką ulgę może przynieść płacz, i mając głęboką nadzieję, że jeszcze tego samego dnia
Mirrim będzie płakać z radości. Na pewno tak się stanie. W jednej chwili wybaczyła Mirrim
wszystkie jej pozy i sztuczności, świadoma faktu, że w ten sposób ukrywała swój ogromny strach i
smutek. Zasłona pokoju zaszeleściła nagle, potem słychać było piski zdenerwowanej jaszczurki, a
w końcu pojawił się obok nich Tolly, z oczami pełnymi oburzenia i zmartwienia. Kiedy zobaczył,
że Menolly głaszcze włosy Mirrim, podniósł skrzydła, jakby chciał ją zaatakować. Piękna
zaszczebiotała ostrzegawczo ze swojego rogu i Tolly potrząsnął tylko skrzydłami, lądując spokojnie
na łóżku i patrząc badawczo, najpierw na Mirrim, potem na Menolly. Chwilę pózniej dołączyły do
niego także dwie zielone. Usadowiły się na stołku i choć nie spuszczały oczu ze swojej pani, nie
były też natrętne. Piękna obserwowała uważnie całą trójkę.
- Mirrim? Mirrim? - To był głos Sanry, dochodzący z jaskini mieszkalnej. - Mirrim, nie
skończyłaś jeszcze ze stopami Menolly? Potrzebujemy was obu! Już!
Kiedy Menolly posłusznie podniosła się ze swojego miejsca, Mirrim złapała jej dłoń i
uścisnęła ją mocno. Potem i ona wstała, wygładziła spódnicę i dziarskim krokiem wyszła z pokoju.
Menolly, choć nieco wolniej, podreptała za nią. Mirrim wcale nie przesadzała, opowiadając o
niesamowitej pracy, jaka czekała ich wszystkich. Dopiero co zaczął się świt, ale wszystkie kucharki
najwyrazniej były już na nogach od kilku godzin, sądząc po ilości wypieczonego chleba -
słodkiego, kwaśnego i ostrego - ułożonego do schłodzenia na długim stole. Dwóch mężczyzn
oprawiało potężnego kozła, który miał być opiekany na największym rożnie, a kilka wherów, już
teraz oczyszczanych i wypychanych, miało smażyć się na mniejszych paleniskach. Aby zapobiec
jakiemuś nieszczęśliwemu wypadkowi, ktoś przewidujący postawił nad jej koszem z jajami
jaszczurek ognistych ciężki stół. Piasek w koszyku był odpowiednio ciepły i suchy. Felena, gdy
tylko ją dostrzegła, kazała dziewczynce szybko coś przegryzć i spytała czy przypadkiem wie, co
dobrego można by dodać do suszonych ryb? A może woli pomagać przy obieraniu warzyw?
Menolly wolała oczywiście gotować ryby, więc Felena zapytała, jakich składników będzie
potrzebować. Dziewczyna była nieco przerażona, gdy dowiedziała się, jakie ogromne ilości
jedzenia musi przygotować. Nie miała zielonego pojęcia o tym, ilu ludzi przybędzie na Wylęg do
Weyru; miało ich być więcej niż wszystkich mieszkańców Półkola.
Najważniejszym elementem przygotowania smakowitego gulaszu z ryb, było długie duszenie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •