[ Pobierz całość w formacie PDF ]

okręgowego i sędziego miejskiego, został przez niego gruntownie urobiony. Miał po swojej
stronie lagmana, który zresztą był jego przyjacielem, i sędziego miejskiego. Tylko sędzia
okręgowy jednak nie chciał zrozumieć jego delikatnych napomknień o odwdzięczeniu się,
gdyby sąd zechciał popatrzeć przez palce na to, co Sorensen zrobił. Przeklęty upór! Snivel
wysłał jednego ze swoich ludzi do domu sędziego, by dosypał mu potajemnie do jedzenia
silnie działającego środka, w wyniku czego sędzia nie będzie mógł w dniu procesu wyjść z
domu i trzeba będzie poszukać kogoś na zastępstwo, kogoś bardziej chętnego do
współpracy, ma się rozumieć. Akurat jednak tamtego dnia sędzia okręgowy pojechał gdzieś
z wizytą i w ogóle nie jadł w domu. I oto teraz siedział za stołem, niegodziwiec, i mógł
wszystko wywrócić do góry nogami!
Powszechnie zatem sądzono, iż jest to spektakl na jedną odsłonę, że Sorensen bez
większych kłopotów zostanie uwolniony od oskarżenia jakiejś nikomu nie znanej
157
dziewczyny. Ona, rzecz jasna, nie chce przyjąć do wiadomości, że majątek został jej
zabrany, ale przecież nie płaciła podatków, nie oddawała długów, nie wynagradzała służbie
ani nie pokrywała innych wydatków. Idiotyczne pretensje!
Tymczasem jednak sprawa nie była taka prosta! Rozciągała się w czasie, bowiem każdy
dzień przynosił nowe, nieoczekiwane zwroty i zmiany.
Pierwsze zaskoczenie przyszło na samym wstępie. Powódka, czyli owa panna, nie pojawiła
się na sali. A miał jej też, jak mówiono, towarzyszyć kuzyn, ale i jego jakoś nie było widać.
Sorensen czekał, z każdą minutą coraz bardziej arogancki. Snivel ukryty na galerii mógł
sobie pozwolić na triumfujący uśmiech, nikt go bowiem nie widział. Spoglądał w dół, na
dwunastu ławników, którzy zaczynali się niespokojnie wiercić. Ośmiu z nich przekupił.
Czterech pozostałych zasiadało w sądzie po raz pierwszy, ale Snivel się ich nie obawiał.
Nowi ławnicy czują się zazwyczaj niepewnie i najchętniej głosują za przykładem bardziej
doświadczonych kolegów. Tyle zdążył się nauczyć w ciągu wielu lat pracy sędziowskiej.
A więc ta osławiona młoda para nie przyszła? Widocznie wynajęci przez Snivela ludzie
zrobili, co do nich należało.
Menger, starannie ubrany, denerwował się okropnie. Nie powinien był w żadnym razie
opuszczać dzieci, jak ich w myślach nazywał (choć groznego olbrzyma, Heikego, raczej
trudno było uważać za dziecko) - wyrzucał sobie. Ich nieobecność nie zwiastuje niczego
dobrego. Czyżby Sorensen i Snivel zdołali ich pojmać?
W takim razie wszystko traci sens, wszystko przepada. Rozprawa nie może się rozpocząć
bez Vingi najważniejszego świadka Mengera. Ostatecznie bowiem ustalili, że Vinga będzie
zeznawać, niezależnie od ryzyka, że powie coś nieodpowiedniego, Menger był teraz
obrońcą, który nie ma kogo bronić. Cios wymierzony w Sorensena w tej sytuacji trafi w
próżnię, a na zadanie kolejnego mogło Mengerowi zabraknąć sił.
Przewodniczący sądu zaczynał się niecierpliwić. Widzowie z coraz większym rozbawieniem
spoglądali na Mengera, który przecież od dawna miał nie najlepszą opinię. Snivel opowiadał
o nim jak najgorsze rzeczy, zarzucał mu przekupność, nazywał gryzipiórkiem.
A dlaczego nie ma tu dziś Snivela? pytał ten i ów. Czyż to nie jego bratanek został w ten
niewiarygodny sposób pozwany przed sąd? Niecodziennie się zdarza, by adwokat musiał
bronić samego siebie.
Mimo wszystko nazywanie Mengera gryzipiórkiem było grubą przesadą i podłością. Tak
przeważnie określano ludzi, którzy wykonywali zawód adwokata bez odpowiednich
egzaminów. Menger natomiast był człowiekiem gruntownie wykształconym i nieprawda też,
jakoby podejmował się spraw podejrzanych czy nieuczciwych. Miał po prostu nieszczęście
stanąć Snivelowi na drodze do stanowiska, które tamten sobie upatrzył, i ponosił tego
konsekwencje.
158
Trzej sędziowie pochylili głowy nad stołem, by się naradzić, czy nie należy oddalić sprawy,
gdy wozny otworzył drzwi i do sali weszła Vinga.
Sorensen drgnął i rzucił przestraszone spojrzenie w stronę stryja, ten jednak nie mógł
widzieć, co się stało.
Vinga stała niepewnie w progu, wszyscy ci ludzie przerażali ją. Dawny lęk budził się w niej
na nowo. I adwokat Sorensen siedzi w pierwszym rzędzie. Czy to pułapka? A może oni
mocą sądowego wyroku wyślą ją do tego okropnego domu? Chociaż Heike powiedział, że
Vinga jest już za dorosła, żeby tam mieszkać.
Heike...? O, Boże! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •