[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ramię.
- To nie jest zabawne!
S
R
- Au! - Roztarł ramię i szybko pocałował ją w nos.
- Naprawdę nie wydaje ci się to zabawne? Mnie tak.
Nie minęły jeszcze nawet dwadzieścia cztery godziny,
odkąd jesteśmy małżeństwem, i jeśli nie liczyć godziny,
którą przepłakałaś, cały ten czas spędziliśmy, kłócąc się.
Chcę cię uszczęśliwić, kochając się z tobą, a ty odma-
wiasz, ale nie mówisz mi, co mogę zrobić innego.
- Nic nie możesz zrobić. Zostaw mnie w spokoju.
- Nie mogę tak po prostu wyjść i zostawić cię w ta-
kim stanie.
- Dlaczego?
- Twoje zdenerwowanie nie jest dobre dla dziecka
- wyjaśnił, wiedząc, że Blythe będzie musiała przyjąć
ten argument bez dyskusji.
- Och - wyjąkała.
- Więc co mogę dla ciebie zrobić? - powtórzył.
- Możesz przygotować trochę popcornu, otworzyć
jeszcze jedną butelkę tego soku jabłkowego i prze-
siedzieć ze mną resztę nocy, oglądając maraton fil-
mów o Draculi w telewizji - powiedziała zastanawiając
się, co ją podkusiło, żeby wymyślać takie idiotyzmy.
Oczywiście, to właśnie robiłaby, gdyby była teraz sama
w domu.
- Lubisz horrory? - zapytał Adam.
- Uwielbiam!
- Ja też.
- Chyba żartujesz? - zdumiała się Blythe.
- Chodz, skarbie, zrobię z ciebie szczęśliwą kobietę
- zaśmiał się, wyciągając do niej rękę.
S
R
Gdy na niebie pojawił się pierwszy brzask, Blythe
spała spokojnie w ramionach Adama. Siedzieli w salo-
nie na sofie, obok na stoliku stało pudełko z popcornem
i dwie puste szklanki, a na ekranie telewizora Dracula
uwodził młodą, niewinną ofiarę.
Adam gładził Blythe po ramieniu, w duchu przekli-
nając swoją głupotę. Wpadł we własne sidła i tylko sie-
bie mógł za to winić.
S
R
ROZDZIAA PITY
- Blythe, gdzie są moje brązowe skarpetki? - zawo-
łał Adam, przetrząsając szufladę. - Zdaje się, że prałaś
wczoraj ciemne rzeczy?
Niech to diabli, nie przywykł do takiego życia. Nig-
dy jeszcze nie był zdany na łaskę kobiety, która jest
kiepską gospodynią. Od czasu rozwodu praniem, zaku-
pami i innymi codziennymi obowiązkami zajmowała się
gosposia, Pearl.
- Poszukaj na suszarce - odkrzyknęła Blythe ze
swojej sypialni. - Nie miałam czasu poskładać bielizny.
Mamrocząc coś pod nosem, poszedł boso do pomie-
szczenia służącego za pralnię. Na suszarce stał wielki
wiklinowy kosz pełen upranych ręczników i ubrań.
Obok leżała sterta skarpetek. Przerzucił je i natrafił na
te, których szukał.
Trzy tygodnie małżeńskiego szczęścia zupełnie go
wykończyły. Ale czego właściwie mógł się spodziewać?
Był żonatym mężczyzną, który musiał zrezygnować ze
swojego mieszkania, gosposi i życia seksualnego.
I w imię czego? Wszystko dla tej nadwrażliwej, rudej
istoty, która nie chciała z nim sypiać, rzadko podawała
S
R
mu kolację, gdy wracał z pracy, i nie zawracała sobie
głowy odkładaniem na miejsce skarpetek!
Zatrzymał się w drzwiach sypialni i ujrzał Blythe,
która właśnie usiłowała ułożyć gęste rude włosy
w schludną fryzurę.
- Masz jakieś problemy? - zapytał.
Znieruchomiała, patrząc na niego.
- Znalazłeś skarpetki?
Pokiwał głową.
- Nie musisz się zajmować praniem. Zgódz się po
prostu, żeby Pearl to robiła.
- Umawialiśmy się inaczej. Powinniśmy się wspól-
nie zająć wszystkimi obowiązkami domowymi. To nie
będzie sprawiedliwe, jeśli Pearl zacznie cię wyręczać.
- Mogłaby się zająć też i twoimi obowiązkami.
Obydwoje wiemy, że nie jesteś najlepszą gospodynią, po
co więc mamy się męczyć z moim gotowaniem i twoim
brakiem zainteresowania utrzymaniem porządku?
- Bardzo ci dziękuję. Ja gotuję co drugi dzień - od-
parła Blythe, wkładając buty. - Uprzedzałam cię prze-
cież, że nie jestem kurą domową i nie stanę się nią nawet
na tych kilka miesięcy.
- Czy rzeczywiście za dużo wymagam, jeśli chcę
mieć poskładane skarpetki i przyzwoitą kolację co drugi
dzień? Chyba to nie są przesadne żądania!
Blythe oparła dłonie na biodrach i spojrzała na niego
groznie.
- Przecież przygotowuję przyzwoite kolacje! Co ci
S
R
się nie podobało we wczorajszej?
- Po pierwsze, nie była gotowa, kiedy wróciłem do
domu. A po drugie, składała się z odrobiny potrawki
z kurczaka podgrzanej w mikrofalówce i kilku ciaste-
czek z czekoladą.
- No i co z tego?
- Może dotychczas nie zauważyłaś, ale jestem dość
dużym mężczyzną z wielkim apetytem. Mała porcyjka
z mikrofalówki i kilka zeschniętych ciastek nie wystar-
czy mi nawet na przekąskę, co dopiero na całą kolację.
- Ciastka nie były zeschnięte.
- Wszystkie te problemy dałoby się rozwiązać za
jednym zamachem, gdybyś tylko okazała trochę rozsąd-
ku i pozwoliła, żeby Pearl przychodziła tu codziennie.
Płacę jej teraz wyłącznie za ścieranie kurzu w moim
mieszkaniu.
- Ten dom nie jest wielki i mieszkamy tu tylko we
dwoje. Nie potrzebujemy pomocy. Gdybyś tylko zgodził
się pójść na kompromis...
- Chcesz, żebym dopasował całe swoje życie do
twoich wymagań. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •