[ Pobierz całość w formacie PDF ]

informacji i... praca na tyłach. Podejmują jej się tylko ludzie bardzo odważni, bo
jeżeli zostaną przyłapani, czeka ich... - głos zadrżał jej nieznacznie - czeka ich
śmierć.
- Pani myśli, że Karol...?
- W ten sposób służy swojej ojczyznie? To przecież jest zupełnie możliwe.
Prawda?
- Nie! - odparła Sheila.
- Może na tym właśnie polegało jego zadanie - że przyjechał tu jako emigrant
polityczny, że udawał nieprzejednanego antyhitlerowca, a jednocześnie zbierał
informacje.
- To nieprawda - stwierdziła Sheila spokojnie. Znam Karola. Znam wszystkie jego
myśli, wszystkie uczucia... Najważniejsza dla niego jest nauka... jest jego praca...
i zawarta w niej prawda i mądrość. Wdzięczny jest Anglikom, że pozwolili mu tu
dalej prowadzić badania. Czasem, kiedy ludzie mówią takie okrutne rzeczy,
buntuje się, bo jest przecież Niemcem. Ale nienawidzi hitleryzmu i wszystkiego,
co hitleryzm wyobraża, bo hitleryzm to zaprzeczenie wolności człowieka...
- Musiał tak mówić, to przecież zrozumiałe.
Sheila spojrzała na Tuppence z wyrzutem.
- Więc uważa pani, że Karol jest szpiegiem?
- Myślę, że to... - Tuppence zawahała się - jest możliwe.
Sheila podeszła do drzwi.
- Rozumiem. %7łałuję, że przyszłam prosić panią o pomoc.
- Ależ dziecko drogie, jak ja bym mogła pani pomóc?
- Ma pani różne znajomości. Jeden pani syn jest w armii, drugi w marynarce.
Nieraz słyszałam, jak pani mówiła, że znają różnych wpływowych ludzi.
Przypuszczałam, że może oni będą mogli... będą mogli coś zrobić.
Tuppence pomyślała o trzech mitycznych postaciach - Douglasie, Raymondzie i
Cyrylu.
- Obawiam się, że moi synowie w niczym nie mogliby być pani pomocni - odparła.
Sheila odrzuciła w tył głowę. Powiedziała z pasją:
- W takim razie nie ma już dla nas ratunku. Zabiorą go i zamkną w więzieniu, a
potem któregoś dnia o świcie postawią pod ścianą i zabiją - taki będzie koniec!
Wyszła, zamykając za sobą drzwi.
"Och, niech diabli, diabli tych Irlandczyków! - pomyślała Tuppence z wściekłością,
miotana sprzecznymi uczuciami. - Gdzież oni nabyli tę swoją piekielną
umiejętność przeinaczania wszystkich faktów tak, że w końcu człowiek zupełnie
się gubi? Jeżeli Karol von Deinim jest szpiegiem, zasługuje na to, żeby go jak
najprędzej rozstrzelano. Muszę o tym pamiętać, nie mogę pozwolić, żeby mnie ta
dziewczyna oczarowała swoim irlandzkim głosem, żeby wmówiła we mnie, że
patrzę na dramat bohatera i męczennika!"
Przypomniała sobie dwuwiersz z "Jezdzców ku morzu", wypowiadany przez słynną
aktorkę.
Jak piękne, jak spokojne czekają ich godziny...
Chwytające za serce... wezbrane uczuciem...
"Gdyby to nie była prawda! - myślała. - Och, gdyby to tylko nie była prawda!"
Ale jak mogła wątpić, skoro tyle już wiedziała?
Rybak siedzący na końcu starego mola zarzucił wędkę, potem ostrożnie zaczął
ściągać linkę.
- Nie ma, niestety, żadnych wątpliwości - odparł.
- Wie pan, przykro mi - powiedział Tomasz. - To naprawdę sympatyczny chłopak.
- Ci ludzie prawie zawsze są sympatyczni. Tchórze i wypędki nie zgłaszają się
dobrowolnie na wyjazd do nieprzyjacielskiego kraju. Takiej roboty podejmują się
tylko odważni. Dobrze o tym wiemy. Ale co robić? Wina jest niezaprzeczalna.
- I mówi pan, że nie ma żadnych absolutnie wątpliwości?
- %7ładnych. Między jego formułami chemicznymi znaleziono listę nazwisk osób z
terenu fabryki, z którymi miał nawiązać kontakt jako z ewentualnymi
sympatykami hitleryzmu. Był tam też bardzo pomysłowy plan sabotażu i opis
procesu chemicznego, który zastosowany do nawozów sztucznych zniszczyłby
ogromne obszary zasiewów. Wszystko z zakresu specjalności naszego panicza
Karola.
Tomasz - przeklinając w duchu Tuppence, która kazała mu przyrzec, że zada to
pytanie - powiedział z ociąganiem:
- Nie istnieje zapewne taka możliwość, że kompromitujące dowody zostały mu
podrzucone?
Grant uśmiechnął się uśmiechem jakby szatańskim.
- Och - mruknął. - To chyba pomysł pana żony?
- Hm... ech... no tak. Prawdę powiedziawszy, tak.
- Przystojny chłopak z tego von Deinima - rzekł Grant pobłażliwie. - Poważnie
mówiąc, nie wydaje mi się, abyśmy mogli taką ewentualność brać w ogóle pod
uwagę. Von Deinim miał spory zapas atramentu sympatycznego, co w sposób
niedwuznaczny potwierdza jego winę. Gdyby mu go podrzucono, postarano by
się, aby to był dowód bardziej oczywisty. Na przykład: "Lekarstwo na kaszel,
zażywać w razie potrzeby", stojące na półce nad umywalnią albo coś w tym
rodzaju. Tymczasem nic podobnego. Trzeba przyznać, że Deinim wpadł na
piekielnie sprytny pomysł. Dotąd spotkałem się z tą metodą tylko jeden jedyny
raz. Zresztą wtedy były to guziki od kamizelki. Przepojone odpowiednią
substancją, rozumie pan? W razie potrzeby wystarczy namoczyć guzik w wodzie i
już jest atrament. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •