[ Pobierz całość w formacie PDF ]

R
- Ty naprawdę mnie pragniesz - powiedział ochryple głosem pełnym
zaskoczenia i pochylił się nad nią, by widzieć jej twarz. - Moja maleńka - szeptał. -
Moja maleńka...
I przycisnął usta do jej ust, stopniowo zwiększając nacisk, dopóki pocałunek
nie zmienił się w coś dzikiego, szalonego i obezwładniającego. I jak gdyby
zrozumiał jej najskrytsze pragnienia, przez chwilę zagłuszył tym pocałunkiem jej
samotność, wypełnił w niej pustkę.
Objęła go ramionami w pasie i przylgnęła do niego, nieświadoma, że łzy płyną
po jej zaróżowionych policzkach. Myślała tylko o jego ustach, o języku, który wdarł
się do jej ust, o jego podnieceniu, silnym, męskim ciele, które zdawało się wbijać ją
w ścianę. Zaszlochała bezwiednie, a on przerwał pocałunek i spojrzał na nią
zdziwiony.
- Nie przestawaj! Jeszcze! - powiedziała bezradnie. - Jeszcze!
Pomyślał, że chyba zaraz zwariuje. Zmiażdżył jej usta swoimi, zachwycony
uległością, z jaką rozchyliły się na jego powitanie, wdychał cudowny zapach jej
ciała. Mięśnie w całym ciele miał napięte, a męskość sztywną z żądzy. Bezwiednie
napierał na nią udami, nie przestając jej całować i leciutko przygryzać jej pełnych
ust.
- Pragnę cię - szepnęła mu do ucha, zapominając o dumie, o godności; nie była
w stanie racjonalnie myśleć. - Pragnę cię! Tak bardzo cię pragnę!
Oderwał się od niej z trudem. Chwycił ją za przedramiona i ściskając mocno,
usiłował zapanować nad sobą. Wpatrywała się w niego rozszerzonymi oczami,
półprzytomna z pożądania, i drżała bezradnie. Czekała na niego. Mógłby ją mieć tu i
teraz, na stojąco, na wszystko by się zgodziła i byłaby szczęśliwa, wiedział to. Tylko
on mógł to przerwać, pamiętając, kim są i gdzie są.
- Jennifer - powiedział zdławionym głosem. - Jennifer! - Potrząsnął nią. -
Przestań!
93
S
R
Czuła się tak, jakby to wszystko, co się działo, dotyczyło kogoś innego.
Wpatrywała się w niego przez mgłę podniecenia, wciąż drżąc, pulsując z tęsknoty za
jego ciałem. Znowu nią potrząsnął, brutalnie, aż straciła oddech. A potem świat
zawirował po raz ostatni i zatrzymał się nagle, gdy zdała sobie sprawę, gdzie się
znajdują.
Wstyd ścisnął ją za krtań, policzki zrobiły się szkarłatne.
Zcisnął ją mocniej i puścił szorstko.
- No już - powiedział spokojniej i z nieoczekiwaną łagodnością. - No już,
Jenny. Odetchnij głęboko.
Wiedział, co się z nią dzieje. Wiedział wszystko. Azy spływały jej po
policzkach, by zawisnąć na chwilę, gorące i słone, w kącikach nabrzmiałych ust.
Przyciągnął ją do siebie, tak iż musiała oprzeć policzek o jego pierś, i kojąco
gładził po szyi.
- Już dobrze, maleńka - mówił cicho, chociaż sam wciąż nie uporał się z
demonami żądzy, płacąc za pożądanie fizycznym bólem. - Już wszystko dobrze. Nic
się nie stało.
- Chcę umrzeć - wyszeptała drżąco. - Tak mi wstyd!
- Czemu tak mówisz? - spytał, marszcząc czoło. - Jenny, bycie kobietą to nie
powód do wstydu.
Prawie go nie widziała przez łzy.
- Puść mnie... proszę - błagała, usiłując go odepchnąć.
Zaniepokoił się, widząc wyraz jej twarzy: zdesperowany, przerażony, jak
gdyby popełniła grzech śmiertelny. Nie mógł zostawić jej w takim stanie.
- Uspokój się - powiedział stanowczo, chwytając ją za ramiona, i znowu nią
potrząsnął. - Nie spuszczę cię z oka, dopóki znowu nie zaczniesz rozsądnie się
zachowywać.
94
S
R
Przygryzła spuchnięte usta, mocno, wciąż czując smak jego pocałunków.
Zamknęła oczy i milczała. Nie chciała widzieć jego twarzy, po prostu nie zniosłaby
tego.
- Na litość boską, co z tobą, kobieto? - spytał zniecierpliwiony. - Chciałaś
mnie, to wszystko. Wiem, jak to jest, kiedy tak bardzo się kogoś pragnie, jak
bezradny czuje się człowiek.
A więc pragnął kogoś, ale to niestety nie była ona. Czuła się taka
nieszczęśliwa. Pocałował ją, bo o to błagała, ale przecież dla niego nic to nie
znaczyło. Nic do niej nie czuł. Co najwyżej cień współczucia albo politowanie.
Może gdyby więcej wiedziała o mężczyznach...
Otarła łzy dłońmi, które były zimne jak lód.
- Muszę umyć twarz - szepnęła. - Nie mogę się pokazać w takim stanie.
Pochylił się i czule musnął jej usta swoimi, ale odskoczyła i podniosła na
niego przerażone, szeroko otwarte oczy.
Patrzył na nią, poniewczasie zdając sobie sprawę, co właściwie widzi. Więc to
tak. Teraz, kiedy nie panuje nad sobą, nie potrafi ukryć lęku. Poczuła się przez niego
bezradna i jest gotowa walczyć do upadłego, by to się nigdy więcej nie powtórzyło. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •