[ Pobierz całość w formacie PDF ]

usłyszał.
Geny  odparła kobieta.
przypomniała sobie o skórach, które trzymała pod pachą, i szybko przełożyła tacę na
drewnianą skrzynię obok łóżka. Nakryła chorą kocem.
Madelyne uśmiechnęła się, co ośmieliło Geny. Starannie otuliła jej nogi skórami.
 Widzę, że przemarzłaś na śmierć i drżysz  wyszeptała. Geny nie wiedziała o
ranie Madelyne. Kiedy przycisnęła futro do zranionego uda, Madelyne z całej siły
zacisnęła zęby, żeby nie jęknąć z przerazliwego bólu.
Duncan dostrzegł, co się stało, i już miał wrzasnąć na służącą, ale pomyślał, że co
się stało, to się nie odstanie. Geny podawała teraz Madelyne tacę z jedzeniem.
- Dziękuję za grzeczność, Geny.
Duncana zdziwiła pochwała Madelyne. Wpatrywał się w swoją brankę, zobaczył jej
spokojny wzrok i złapał się na tym, że potrząsa głową. Zamiast skrzyczeć służącą,
lady Madelyne pochwaliła ją.
Nagle gwałtownie otwarły się drzwi. Madelyne odwróciła się i oczy rozszerzyły się jej
ze strachu. Drzwi dwukrotnie walnęły o ścianę, zanim znieruchomiały. W progu stał
ogromny mężczyzna, ręce oparł na biodrach, a na jego twarzy malowała się
wściekłość. Madelyne doszła do wniosku, że musi to być Edmond.
Geny okrążyła olbrzyma i wybiegła z pokoju dokładnie w chwili, gdy Edmond
wkroczył do środka. Za nim szli służący niosąc misy z wodą i tace z różnorodnymi
słoikami o dziwnych kształtach. Postawili tace na podłodze obok łóżka, odwrócili się,
skłonili Duncanowi i wyszli. Zachowywali się jak wystraszone króliki. Ale dlaczego?
 zadała sobie to pytanie. W końcu oprócz niej w komnacie były dwa wilki. Czy to
nie wystarczy, by każdego wystraszyć?
Edmond nie odezwał się do brata ani słowem. Duncan nie życzył sobie żadnej
konfrontacji w obecności Madelyne. Wiedział, że może się zdenerwować, co z
pewnością wystraszyłoby dziewczynę. Mimo wszystko me zamierzał jednak tak tego
zostawić.
 Nie masz dla swojego brata słowa powitania, Edmondzie?  zapytał.
Podstęp się udał, Edmond sprawiał wrażenie zaskoczonego tym pytaniem. Z jego
twarzy częściowo znikł gniewny wyraz.
 Dlaczego nie uprzedzono mnie o twoim planie przywiezienia siostry Louddona?
Właśnie dowiedziałem się, że Gilard znał go od samego początku.
 Myślę, że tylko się tak przechwala  odparł Duncan kręcąc głową.
 Ale tak twierdzi.
 Gilard przesadza Edmondzie. Nie miał pojęcia o moich zamiarach.
 Jaki miałeś powód, żeby to trzymać w tajemnicy, Duncanie?  zapytał Edmond.
 Sprzeczałbyś się o to ze mną oświadczył Duncan. Uśmiechnął się, jakby ta
słowna utarczka sprawiała mu przyjemność.
Madelyne zauważyła zmianę w zachowaniu Duncana. Prawdziwie ją to zdumiało.
Kiedy się uśmiechał, był bardzo przystojny. A więc jednak, pomyślałam czasami
wygląda jak człowiek. I to wszystko, na co możesz sobie pozwolić, zbeształa się w
duchu, jeżeli chodzi o ocenę jego wyglądu.
 Dlaczego zawsze lekceważysz rozsądne argumenty?  krzyknął Edmond.
Madelyne zastanawiała się, czy Edmond i Gilard nie mają jakichś problemów ze
słuchem. Gdy stanęli obok siebie, stwierdziła, że Edmond nie dorównywał wzrostem
Duncanowi, był jednak bardziej podobny do niego niż Gilard. Wyglądał tak samo
strasznie, kiedy się złościł. Rysy twarzy mieli niemal identyczne, w ten sam sposób
marszczyli czoła. Jednak włosy Edmonda nie były czarne, lecz brązowe jak świeżo
zaorane pole, ale równie gęste. I wówczas Edmond spojrzał na nią. Madelyne
pomyślała. %7łe dostrzega cień uśmiechu w tych ciemnobrązowych oczach, zanim
znowu stały się zimne jak kamień.
 Jeśli sądzisz, że będziesz na mnie wrzeszczał, Edmondzie, to muszę ci
powiedzieć że nie zamierzam tego słuchać  powiedziała Madelyne.
Edmond nie odpowiedział. Złożył ręce na piersiach i patrzył na nią długo i zimno, aż
Duncan kazał mu obejrzeć jej ranę.
Kiedy średni brat podszedł do łóżka, Madelyne znowu się przestraszyła.
 Wolałabym, żebyś zostawił mnie w spokoju  powiedziała, starając się opanować
drżenie głosu.
 Nie interesuje mnie, co wolisz  zauważył Edmond. Mówił równie cicho jak ona.
Uznała się za pokonaną, kiedy Edmond ruchem dłoni nakazał, by odsłoniła zranioną
nogę. Był wystarczająco potężny, by zmusić ją do tego przemocą, a Madelyne wolała
zachować siły na to, co ją czeka.
Edmondowi nie drgnął w twarzy ani jeden mięsień, kiedy odsunęła kołdrę. Madelyne
starała się nie pokazywać więcej, niż trzeba. Była skromną kobietą i cieszyła się, że
Edmond od razu to zrozumiał.
Duncan podszedł z drugiej strony łóżka. Zmarszczył czoło, kiedy Edmond dotknął
rannej nogi, a chora skrzywiła się z bólu.
 Lepiej będzie, jeśli ją przytrzymasz  powiedział Edmond. Przemawiał łagodnym
tonem. Całą uwagę skupił teraz na czekającym go zadaniu.
 Nie! Duncanie?
Wpatrywała się w niego z intensywną prośbą w oczach.
 Nie ma takiej potrzeby  oświadczył Duncan. Popatrzył na Madelyne i dodał: 
Przytrzymam ją, jeśli zajdzie taka potrzeba.
Madelyne opadła na łóżko. Skinęła głową i na jej twarzy odmalował się spokój.
Duncan był pewien, że będzie zmuszony ją przytrzymać, w przeciwnym bowiem razie
Edmond nie zdoła oczyścić rany i zszyć brzegów. Będzie ją bolało, bardzo bolało, ale [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •