[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Pamiętajcie jednak...  Gajowy podniósł palec.
 Dziękujemy  powiedziała Basia uśmiechając się słodziutko i. mrugając rzęsami jak firanki.
Drewniana leśniczówka stała na skraju mrocznej polany. Nad bramą wisiało rozłożyste poroże.
 Niech was obejrzę!  Ze schodów zszedł leśniczy.  Wyrośliście od tego czasu. Opaleni, tylko
oczyska błyskają, no, no!
165
 Budowaliśmy przecież łódkę.
 Zuchy z was!
 Tutaj byłeś?  szeptem spytał Michał.
 No.
 A tamte zabudowania?
 Warsztat, skład węgla i drewna, a dalej mieszka koń, taki łaciaty.
 Zapraszam was do mojego dworku  powiedział leśniczy ze śmiechem.  Musimy pomówić o
interesach.
Usiedli w wysokim pokoju. Las prawie wchodził do mieszkania.
Na ścianach wisiało mnóstwo rogów, świeczniki z korzeni drzew i wypalanki ze scenami
myśliwskimi. W pobliżu okna stał, dumnie spoglądając na zebranych, wypchany bocian z lekko
uchylonym dziobem.
 To jest gościnny dom  powiedział gospodarz.  Zaraz będzie posiłek. A ja chciałem wam coś
zaproponować...
Czekali z niecierpliwością na dalszy ciąg.
 Niedaleko stąd jest martwy zagajnik świerkowy. Trzeba usunąć uschnięte drzewa, wynieść je na
polankę i spalić. Ale jest to robota na dobrych kilka godzin. Nie chciałbym psuć wam rejsu... Aha,
nocleg naturalnie u mnie, na sianie.
 Na sianie!  Michał pokraśniał.
 Oczywiście, że się tym zajmiemy!  rzekł Krzysiek bez wahania.
W pobliżu zagajnika znajdowała się polana, lecz nie taka zwykła. Cała zarośnięta była krzewami
dorodnych, czerwonych malin.
 Wszystkie są wasze  powiedział gajowy.  Nic, tylko leżeć i zajadać.
 Nie widziałam jeszcze tylu malin naraz  rzekła Ola w zachwycie.
 Chodzmy, pokażę wam, co jest do zrobienia.
W prostokącie o wymiarach sto metrów na pięćdziesiąt
166
stały niegrube, na pieprz wyschnięte świerczki. Wystarczyło pchnąć każdy z nich, aby zwalił się
z trzaskiem.
 W tym miejscu wyrośnie nowy las. Susz jednak musi zniknąć.
 Uwiniemy się błyskawicznie  powiedziała Asia.
 No...  zwątpił Krzysiek.
 Przyjdę o dziewiętnastej.
 Dopiero?  zdziwiÅ‚ siÄ™ MichaÅ‚. »
 Akurat. A Å›wierczki skÅ‚adajcie tam.   % Gajowy wskazaÅ‚ polankÄ™ odlegÅ‚Ä… o kilkadziesiÄ…t
metrów.
Mijały godziny, rósł stos drzew.
 Dopiero połowa!  Ola wlokła ciężki pień.  Już nie mogę...
 Bolą cię ręce?  Michał umiał być troskliwy.
 OdrobinÄ™.
 Ale za ito spanie będziemy mieli wspaniałe!
 Uważaj!  usłyszeli krzyk Basi. Jeden z konarów runął na Krzyśka, który po chwili wygrzebał
się spod gałęzi.
 Która godzina?  Asia położyła się na mchu. Wystawiła twarz do słońca.
 Wpół do piątej.
 Napiłabym się czegoś.
 Robimy przerwÄ™ i idziemy na maliny.
 Przerwa!  krzyknął Janek.  A ja pójdę zmienić Sławka. Pewnie wrósł już w ziemię.
 Ale szczęściarz!  Michał pokiwał głową.  Odpocznie sobie na brzegu.
Owoce same wpÅ‚ywaÅ‚y do ust. ByÅ‚y wielkie i sÅ‚odkie.   % Jak w raju  wymamlaÅ‚a Asia. 
Leżysz sobie na ciepłej ziemi i zjadasz słodziutkie maliny.
 Coraz mniej jest takich zakątków  powiedziała Basia.  Ludzie niszczą wszystko, co nie jest
ich własnością.
 Las jest wspólną własnością.
 Wyobrazcie sobie, że na taką ścieżynę wjeżdża ktoś samochodem, potem do jeziora i po
cichutku, żeby nikt nie spostrzegł, myje auto. Olej ścieka, ryby giną.
167
 Auto jest jego, więc musi błyszczeć. A jezioro wspólne, to można w nim samochód myć.
Zwykłe świństwo.
 Trzeba takich karać.
  % Najpierw zÅ‚apać takiego drania! DoroÅ›li tak postÄ™pujÄ…, a nam każą chronić przyrodÄ™. Ile w tych
lasach jest pustych butelek, puszek i papierosów! Przyjeżdżają w niedzielę, na-śmiecą i wracają
zadowoleni do swoich posprzątanych domów.
 A harcerze potem organizują specjalne akcje i czyszczą las. Dla tych brudasów, którzy zechcą w
lesie wypoczywać.
 Wracajmy do gałęzi...
Upłynęły jeszcze dwie godziny, zanim gajowy pojawił się u wylotu drogi. Jechał na starym,
skrzypiÄ…cym rowerze.
 Proszę pana!  krzyknęła Asia.  To jest robota dla całej wsi.
 Albo i dwóch  dorzucił Michał.
 A was jest sześcioro. Pies też powinien pomagać... Jednak prawie już koniec. Ile drzew zostało?
Ze trzydzieści?
Przed dziewiątą pniaki spoczęły na wielkim stosie. Obok niego legła bez życia załoga  Marzenia".
 Rozpalimy ogień, jakiego tu jeszcze nie było  rzekł gajowy.
Ogromny płomień wystrzelił w niebo. Nawet słońce, zniżające się do horyzontu, nie było w stanie
zaćmić jego blasku.
Dzieci zapomniały o śmiertelnym zmęczeniu. Spoglądały w żółto-czerwone płomienie, trawiące
stare, wyschnięte pniaki.
Każdy błądził myślami po swoich ścieżkach. Ogień pobudza wyobraznię.
Ogień jest legendą...
 Północ...
 Myślicie, że jutro utrzymamy w dłoniach pagaje? Mowy nie ma!
 Jak wspaniale pachnie to siano  rzekł Michał, któremu spanie w stodole jawiło się jako wielka
przygoda.
 Nie będzie nam zimno?
 Noc jest ciepła.
168
 Leśniczy powiedział, że żadna brygada nie wykonał* jeszcze tak wspanialej roboty  rzekł
Krzysztof z dumÄ….
 Ja też nie  mruknęła sennie Basia  chociaż codziennie pomagam w
gospodarstwie.
 Kroniki powinny zanotować  rzekł kapitan__jak załoga  Marzenia" oczyściła las.
 Kronika!  Ola przebudziła się z pierwszej drzemki.  Musimy założyć kronikę!
 SÅ‚usznie!
 Jutro poprosimy pana leśniczego o zeszyt.
 Zajmę się tym  przyrzekła Ola.
 Będzie pamiątka na całe życie.
 O, rany, całe życie.  Asia ziewnęła i zamknęła oczy. Siano pachniało odurzająco.
Przez bramę stodoły wkroczyły najbardziej kolorowe sny, jakie tylko istnieją.
Rozdział XX [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •