[ Pobierz całość w formacie PDF ]

skoncentrować się na pracy, kiedy dręczą wyrzuty sumienia, bo czternastoletnia córka ma
kłopoty w szkole? Co zrobić, żeby nie czuć się podle, gdy mąż sam prasuje koszule?
Tym, co powstrzymuje kobiety, nie jest lęk przed sukcesem, lecz poczucie winy i
nieczyste sumienie; to obawa, że nie jest się dostatecznie grzeczną dziewczynką.
Zewnętrzne bariery, na jakie natykają się po drodze, to już inna sprawa. Niestety, matki
nadal przekazują córką dawne wzorce. Matka, która obiecuje dziecku:  Porozmawiam z
ojcem , a potem na osobności wdzięczy się do męża, żeby zgodził się na to czy tamto, nie
sprawdza się. Nie zajmuje otwartego stanowiska, nawet wobec własnego dziecka. Uważa,
że rodzice zawsze muszą być tego samego zdania, oczywiście takiego jak ojciec. Uczy
dziecko, że lepiej jest lawirować, niż jasno i otwarcie walczyć o swoje.
Prawdziwe szare eminencje są kompetentnymi doradcami, których pozycja
przynosi im osobiste korzyści. W niczym nie przypominają przymilnych manipulantów.
Kobiety często opychają swoich mężów do działania, ponieważ chcą, żeby mieli
ważne stanowiska i wysokie zarobki. Ale przypuszczalna korzyść, czyli materialne
zabezpieczenie i beztroskie życie to strzał do własnej bramki, kobiety bowiem uzależniają
się od mężczyzn, a w rezultacie nie potrafią już same zadbać o siebie.
Utrzymanie władzy to niekończąca się walka?
Kobiety uważają, że utrzymanie władzy wymaga wysiłku i zabiegów. Tymczasem jest
wręcz odwrotnie: skutecznie sprawowana władza sama się wzmacnia.
Kobiety, które zdobyły się na przezwyciężenie tabu związanego z władzą i
wykorzystują ją z wyczuciem, szybko dochodzą do wniosku, że jeśli już się władzę
posiada, można ją łatwo powiększyć.
Jeśli szefowa wyznacza podwładnym jasno określone zadania, kontroluje ich
wykonanie i zostawia swoim ludziom swobodę, nie tolerując przy tym marnotrawstwa
czasu, to jest to rządzenie sensowne. Jeśli przy tym popiera dokształcanie się, potrafi
wywalczyć podwyżki i rekompensatę za pracę po godzinach, ale też dzieli się
odpowiedzialnością i atrakcyjnymi zadaniami, pracownicy będą ją wspierać. W ten sposób
udowodni swoje umiejętności kierownicze. Osiągnięcia będą przypisywane wyłącznie jej
zdolnościom, dostanie więc następne ambitne zadania. W ten sposób nakręca się spirala
sukcesu.
Grzeczne dziewczynki nie rywalizują
Delegowanie zadań sprawia kobietom szczególną trudność. Obawiają się, że same
przestaną być potrzebne. Zaczyna się to od zajęć nielubianych, do których nie chcą
zmuszać innych, a kończy na ważnych, których nie oddają z lęku przed konkurencją. Lęk
ten sprawia, że podwładni otrzymują tylko mało ważne zadania. W skrajnych
przypadkach szefowe same wykonują prace rutynowe, by udowodnić, że są niezbędne i
nie dopuścić do konkurencji. W ten sposób tracą energię, którą powinny kierować na
zadania służące karierze, rozmieniają się na drobne i odbierają motywację
współpracownikom. Nie pozwalając, by wychowała się przy nich potencjalna następczyni,
same sobie szkodzą. Kiedy bowiem pojawiają się możliwości awansu, nie będzie miał kto
przejąć ich dotychczasowych obowiązków. A bez kompetentnego następcy własny awans
będzie mniej prawdopodobny.
Odwrotną stronę władzy kobieta odkrywa wtedy, gdy zaczyna mieć wrażenie, że
sama haruje 24 godziny na dobę, a inni tylko na tym korzystają. Czuje się jak służąca
wyższej kategorii. Nikomu nie może powierzyć pracy z zaufaniem i czystym sumieniem.
Zaczynają męczyć ją wymagania, jakie stawia się  osobie na stanowisku . Wtedy wkrada
się chęć, by rozejrzeć się za księciem z bajki, który na rękach przeniesie ją przez
zawodowe życie. Księciem, który delikatnie przychyli drobinę kariery.
Tylko niektóre kobiety zauważają, że wzięły na siebie za dużo obowiązków.
Pułapka:  najlepiej sama wszystko zrobię, wtedy nikt mnie nie oszuka , zmusza kobiety
do pracy na okrągło, do upadłego. Takie postępowanie nie ma nic wspólnego z prawdziwą
władzą ani wykorzystaniem szans, jakie ona daje.
Tytuły nie mają znaczenia?
Wiele kobiet nie przywiązuje wagi do własnego nazwiska. Wychodząc za mąż, ochoczo z
niego rezygnują, nawet gdy mogą zachować je obok nazwiska męża. Niektóre rezygnują
jednocześnie z własnej tożsamości. Cytują wyłącznie własnego męża, chowają się za jego
poglądami, zawodem, majątkiem. Taka kobieta nie chce być kimś, to już tylko  żona pana
Iksa .
Nawet kobiety, które pokonały tą przeszkodę i zdobyły jakieś kwalifikacje, często
powołują się na poglądy partnerów. Własne tytuły są dla nich nieważne, a dokonania
zawodowe mało interesujące. O ich dyskontowaniu nawet nie myślą. Zwiadomie
rezygnują z tytułu przed nazwiskiem na wizytówce czy na drzwiach biura. Obrażą się
wprawdzie, jeśli zostaną wzięte za maszynistkę, ale tytułu i tak nie zaczną używać. Chcą
robić wrażenie tym, co potrafią, a nie  etykietkami . Owszem, pragną być doceniane, ale
specjalnie zwracać na siebie uwagę?  o, co to, to nie!
Sybilla ma dwa doktoraty i dzwięczne nazwisko: doktor praw i doktor nauk [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •