[ Pobierz całość w formacie PDF ]

łóżeczku i przewrócił na drugi bok.
- Idz już lepiej - powiedziała miękko. - Nie chcę, żeby się obudził. -
Stanęła na palcach i pocałowała go w policzek. - Jeśli cię to pocieszy, to
chyba myślę o tobie tak samo często jak ty o mnie. Ale teraz już zmykaj.
Od razu położył się do łóżka, ale nie mógł zasnąć.
RS
85
ROZDZIAA ÓSMY
Nazajutrz czuł się jeszcze gorzej. Ellie, w towarzystwie kilku innych
matek z dziećmi, wybrała się z Nickiem na jarmark do pobliskiej wioski.
Namawiała go, by poszedł z nimi, ale uznał, że nie czułby się swobodnie
wśród tak wielu kobiet. Poszedł więc na wykład z kryminologii, który
okazał się całkiem zajmujący, a potem przechadzał się po okolicy i czytał
książkę Ellie. Właściwie mógłby wrócić do Howe, ale zależało mu na
zjedzeniu lunchu z Nickiem.
Nieustannie krążył myślami wokół Ellie, i było to istne błędne koło. Co
powinien zrobić? Relacja, jakiej ona sobie życzyła, po prostu mu nie
wystarczała. Czuł się wyłączony z jej życia, odsunięty od tego, czego
pragnął. A ilekroć próbował zasypać dzielącą ich przepaść, kończyło się to
kłótnią.
Podczas lunchu wcale nie poczuł się lepiej. Udało mu się wprawdzie
zamienić kilka słów z Nickiem, ale musiał też rozmawiać o medycynie z
paniami, które wypytywały go o różne zagadnienia. I ani się spostrzegł, jak
nastała pora wyjazdu.
- Dzięki, że przywiozłeś tu Nicka. Do zobaczenia jutro - pożegnała się z
nim Ellie.
- To nie zobaczymy się już dzisiaj? - spytał Nick. Johna wzruszyło
rozczarowanie chłopca, ale nie chciał krzyżować Ellie planów.
- Musimy wracać. Ale wkrótce znów się spotkamy.
- A może moglibyśmy zjeść razem te różowe lody?
- Opowiadał mi, jak jedliście lody w Ambleside - wtrąciła Ellie. - Jeśli
rzeczywiście chciałbyś...
- Tak, tak! - już cieszył się Nick.
- Z przyjemnością - zapewnił John.
- Ale ja zamierzam jechać nieco dłuższą, a za to bardziej malowniczą
trasą. - Wyjęła mapę i pokazała Johnowi drogę..
- Wobec tego będę jechał za wami.
Wiedząc, jakie to irytujące, gdy ktoś bez przerwy siedzi człowiekowi na
ogonie, John zaproponował Ellie, że odczeka dziesięć minut. Wyruszywszy
po tym czasie, jechał wąskimi wiejskimi drogami, a potem zboczem
wysokiego wzgórza. Powyżej dostrzegł dwóch, spacerowiczów zapaleńców,
którzy samotnie pokonywali stromiznę, ignorując wytyczony szlak.
Nagle zobaczył znak ostrzegający przed zagrożeniem lawiną skalną.
Pokonał zakręt i jakieś sto pięćdziesiąt metrów przed sobą ujrzał niebieski
wóz Ellie - widocznie jechał szybciej niż podejrzewał i dogonił ją. Tu droga
RS
86
była już bardzo stroma, a po obu stronach rozciągał się przepiękny widok.
Kątem oka dostrzegł, że W górze ponad nim coś się poruszyło. Najpierw
pomyślał, że to owce, ale gdy zwolnił i spojrzał w górę, zobaczył szybko
staczające się po zboczu kamienie - niewykluczone, że wędrowcy, których
widział, naruszyli skalne podłoże. John przeniósł wzrok na samochód Ellie,
a potem znowu spojrzał na lawinę. Wpadł w panikę - mglista możliwość w
ułamku sekundy przerodziła się w duże prawdopodobieństwo, a następnie w
pewność. Zaczął gorączkowo obliczać coś w myślach: kamienie zaraz
spadną prosto na samochód Ellie!
Mógł jedynie czekać. Nie odważył się zatrąbić, nie było też sensu
przyśpieszać. Bezradnie patrzył, jak kamienie podskakują, obijając się o
zbocze, i nieuchronnie mkną w dół.
Był pewien, że ani Ellie, ani Nick nie zdają sobie sprawy z zagrożenia. A
on nie był w stanie mu zapobiec! Krytyczny moment nadszedł szybciej, niż
się spodziewał. Szczególnie grozny był największy kamień, któremu
towarzyszył deszcz mniejszych; ten mógł im wyrządzić poważną krzywdę.
John wątpił, czy go usłyszą, ale wrzasnął na całe gardło: - Uważajcie!
Wielki kamień uderzył o wystającą skałę, odbił się łukiem od ściany i z
brzękiem roztrzaskał przednią szybę.
Być może w ostatniej chwili Ellie zobaczyła go, bo jej samochód
gwałtownie skręcił i zawisł dwoma kołami nad zboczem. A potem, z
łoskotem gnącej się karoserii, przekoziołkował - raz, dwa razy, trzy.
Johnowi wydawało się, że usłyszał krzyk. Wreszcie samochód zatrzymał się
i legł na boku. Drobne kamyki z metalicznym odgłosem zabębniły o
podwozie.
W pokiereszowanym aucie znajdowały się dwie najdroższe mu w świecie
istoty, ale nie mógł pozwolić, żeby puściły mu nerwy. Z piskiem hamulców [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •