[ Pobierz całość w formacie PDF ]

podwa\yć pozycję Marka w firmie.
- Nigdy bym się na to nie zdobyła, gdybym nie spotkała Katie i Blake'a -
powiedziała do siebie. Myśl o Blake'u dodała jej odwagi. Zapytała, czy Mark
jest zajęty. Sekretarka odpowiedziała z uśmiechem.
- Nie, pani Cunliffe. Powiedział, \eby mu nie przeszkadzać, ale to oczywiście
nie dotyczy pani.
Mark podniósł głowę znad dokumentów.
" Witaj, mamo - powiedział, zrywając się z fotela. - O, cześć, Linda. Co was
do mnie sprowadza?
" Witaj, Mark. Linda chciałaby ci coś pokazać. Zanim cokolwiek powiesz -
rzekła Sylwia, widząc, \e Mark ze zdziwieniem spogląda na du\ą teczkę
rysunkową Lindy - powinieneś najpierw zobaczyć jej szkice.
" Dobrze. - Mark rozło\ył ręce. - Nic na tym nie stracę - odparł tonem
wskazującym na to, \e zysków tak\e się nie spodziewa.
Sylwia dostrzegła w oczach Lindy wahanie i potrząsnęła ostrzegawczo
głową.
" Radziłabym ci potraktować to powa\nie, Mark. Rozłó\ je tutaj -
powiedziała do Lindy, wskazując na stół kreślarski.
" Co to ma być? - spytał po chwili Mark. -Nie szyjemy takich ubrań.
Sylwia z trudem zdołała się opanować.
- Nie, my tylko produkujemy materiał, z którego szyje się odzie\.
" Tak, mundury i spódniczki dla szkockich orkiestr. No, jest jeszcze jedna
firma, która robi z naszego tartanu ubranka dla dzieci, ale te projekty nie mają z
nimi nic wspólnego -podniósł do góry sztywne kartki papieru i nonszalancko
poło\ył je z powrotem.
" Mark! One sÄ… naprawdÄ™ dobre. Nie patrz tak na mnie. Wiem, o czym
mówię. Nasza firma jest staromodna. Powinniśmy iść z duchem czasu -
uśmiechnęła się, czując, \e zabrzmiało to nieco patetycznie. - Sama się o tym
przekonałam, kiedy otworzyłam szafę i przejrzałam wszystkie moje rzeczy.
Gdybyś był na tej wystawie w Pary\u, to nie miałbyś \adnych, wątpliwości. To
się na pewno opłaci.
" Tak, ale to nie zale\y od nas. Nie mo\emy mówić klientom, co mają robić z
naszymi materiałami. Czy naprawdę myślisz, \e zaczęliby szyć stroje dla
nastolatków?
" Ci, z którymi kooperujemy teraz, pewnie nie. Musimy postarać się o
nowych klientów. Biznes nie mo\e stać w miejscu. Musi się rozwijać. Chyba to
rozumiesz?
" Oczywiście!
" W takim razie powiedz mi, czy zgadzasz siÄ™ z tym, \e szkice Lindy sÄ…
dobre?
" Có\... Myślę, \e nie są złe.
- Przyznaj siÄ™, Mark. One sÄ… dobre i ty o tym
wiesz.
" Zgoda! To jednak niczego nie zmienia. Jak mamy zainteresować tymi
projektami odpowiednie firmy?
" Chcesz powiedzieć, \e ty tego nie wiesz? -spytała Sylwia i dostrzegła
rumieniec na twarzy syna. Zorientowała się, \e zaszła trochę za daleko.
- Lindo - powiedziała spokojnie. - Mo\e zaniesiesz swoje rysunki pani
Munro? Myślę, \e jako szefowa działu wzornictwa powinna je obejrzeć.
Zobaczymy, co ona o nich powie.
Linda wło\yła szkice do teczki, ale spojrzawszy na Marka zawahała się.
" Jesteś pewna, mamo? Myślę, \e jeśli Mark...
" Twój brat jest po prostu ostro\ny. Martwi się oczywiście o przyszłość
firmy. Zrób tak, jak ci radzę, Lindo.
" Mamo! - zawołał, gdy Linda wyszła ju\ z gabinetu. - Co w ciebie wstąpiło?
Wiem, \e od śmierci ojca czujesz się trochę zagubiona. Rozumiem, \e chcesz
się teraz zająć tym, czym on się zajmował, ale...
" Nie powinnam się wtrącać? To chciałeś powiedzieć? Tak, Mark,
"
"
"
zamierzam prowadzić interesy. Ale niech ci się nie wydaje, \e to tylko
taki sposób na zabicie czasu. Ja naprawdę chcę zrealizować marzenia twojego
ojca.
Mark usiadł za biurkiem, chcąc jak gdyby wzmocnić w ten sposób swoją
pozycję. Sylwia podeszła do drzwi.
" Czy mogłaby nam pani zrobić dwie kawy, pani Grant?
" Oczywiście, pani Cunliffe. To potrwa niecałe pięć minut.
" Czy Jennifer podoba się praca tutaj? - spytała wracając do gabinetu.
" Tak, ostatnio wyglÄ…da na bardzo zadowolonÄ….
" To dobrze. Posłuchaj, mój synu. Musimy] sobie wyjaśnić parę spraw. Po
śmierci twojego ojca rozmawiałam z panem Wainwrightem. Powiedział, \e
Angus zabezpieczył mi spokojną przyszłość. - Sylwia starała się ukryć wzru-
szenie. - Zapewnił mnie, \e interesy idą świetnie i \e nie muszę się o nic
martwić. W pewnym momencie uświadomiłam sobie jednak, \e takie \ycie
byłoby zbyt monotonne. Mark, ja nie mam nawet pięćdziesięciu lat. Nie chcę
przez następnych trzydzieści lat troszczyć się jedynie o wygodne \ycie. Nie
zamierzam przenieść się na bujany fotel i przesiadywać całymi dniami w domu.
Muszę działać. Jeśli firma hedzie lepiej prosperować, to tym samym wzrośnie
wartość moich udziałów. Czy widzisz w tym coś złego?
" Oczywiście, \e nie. Ja chcę dokładnie tego samego.
" Mam taką nadzieję. - Odstawiła fili\ankę i podniosła się z fotela. - Pójdę
poszukać Lindy. Mo\e ty porozmawiasz z panią Munro? Im prędzej będziemy
mieli nowe wzory, tym lepiej. Chyba, \e chcesz, abym ja z nią pomówiła.
" Nie, ja to załatwię. W przyszłości jednak mogłabyś mnie chocia\ uprzedzić
o swoich zamiarach.
" Zgoda. Mogę ci to obiecać - uśmiechnęła się i pomachała mu na
po\egnanie.
Gdy wychodziła, Mark zastanawiał się, dlaczego matka tak dziwnie się
ostatnio zachowuje. Przypomniał sobie, \e Eryk mówił coś o jakimś
Amerykaninie, który był z nią na lotnisku, a niedawno zaprosił ją na kolację.
"Mam nadzieję, \e ten człowiek wróci wkrótce do Stanów i matka przestanie
być taka dokuczliwa" - pomyślał.
Wychodząc z budynku Sylwia zajrzała do biura Jennifer.
" Myślę, \e ci nie przeszkadzam.
"
" Ale\ nie! Wejdz proszÄ™. Napijesz siÄ™ kawy?
"
"
" Nie, dziękuję. Przed chwilą piłam u Marka. Przyszłam z Lindą. Ona
przyniosła kilka swoich projektów. Mark ma zamiar zrobić z nich u\ytek.
" O! Myślałam, \e Linda pracuje dla "Zodia-ca".
" Tak, ale ona chce być niezale\na. Nie znam się na modzie młodzie\owej.
Szczerze mówiąc, gdy po raz pierwszy zobaczyłam jej szkice, to pomyślałam,
\e jest trochę stuknięta.
- Co więc zmieniło twoją opinię? Sylwia wzruszyła ramionami.
" Podobno podró\e kształcą. Coś w tym musi być. W Pary\u widziałam
najbardziej dziwaczne stroje. Nosiły je nawet osoby w moim wieku. W końcu
przekonałam się do takiej mody. Powiedz mi, Jennifer, jak ci się tutaj podoba?
" Nie mam zbyt wiele pracy. Najwa\niejsze, \e jestem wśród ludzi, \e czuję
się komuś potrzebna, nawet jeśli chodzi tylko o przepisanie na maszynie kilku
listów - uśmiechnęła się. -A więc nasza firma zamierza zainteresować młodzie\
szkockim tartanem - powiedziała, wracając do poprzedniego tematu. -
Myślałam kiedyś o tym, \e powinnyśmy zało\yć tutaj sklep. To by się chyba
opłaciło.
" Cieszę się, \e znalazłam sojusznika.
- O, czy\by Mark miał jakieś zastrze\enia? To nic. Myślę, \e we dwie
bÄ™dziemy w stanie £0 przekonać.
Sylwia przyznała jej rację. Jednak postawa Jennifer bardzo ją zdziwiła. Jak
dotąd synowa stawała zawsze po stronie Marka. Widocznie coś musiało się
zmienić, ale co?
Od tamtego dnia Linda spędzała w fabryce coraz więcej czasu. Sylwia
zaczęła się trochę martwić o córkę.
" Mam nadzieję, \e nie zaniedbujesz swojej pracy dla "Zodiaca" - [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •