[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Anna jak w transie sączyła koktajl, gdy Alex prowadził ją
do jadalni. Wszyscy zajmowali miejsca przy długim stole,
w którego centralnym punkcie stał bukiet orchidei, a do­
okoła rozłożono kryształy, srebra, porcelanę i lniane serwet­
ki zdobione monogramami. Annę posadzono obok Aleksa
i nawet kiedy nie rozmawiali, czuła jego obecność. Po nala­
niu wina uniósł kieliszek, pochylił się w jej stronę i po­
wiedział:
- Pani zdrowie.
Anna z uśmiechem odpowiedziała uniesieniem swojego
kieliszka. Miała poczucie, że w świecie panuje idealna har­
monia.
Goście stopniowo przybywali, a gdy zaczęła grać orkie­
stra, Alex zaprowadził Annę do rzęsiście oświetlonej sali ba­
lowej. Po parkiecie poruszały się już niewprawne pary mło­
dych tancerzy.
Alex skłonił się i spytał żartobliwie oficjalnym tonem:
- Czy mogę prosić o ten taniec?
Rozpromieniona skinęła głową.
- To dla mnie prawdziwa przyjemność.
Porwał ich walc, nieprzyzwoity, niebezpieczny, ale Anna
zupełnie się tym nie przejmowała. Poddała się ogarniającej
ją euforii.
Urzeczony Alex otoczył ramieniem jej wąską talię, przy­
ciągnął do siebie i łagodnie wyprowadził na fale muzyki. Z
niedowierzaniem obserwował, jak wielkie pragnienie wy­
zwala w nim bliski kontakt ich ciał. Tymczasem Anna, czuj­
ka na każdy jego ruch, z lekkością pozwalała się prowadzić,
a wszystkie pary dookoła nich rozpływały się jak we mgle.
Wirowanie po parkiecie z Aleksem było dla niej niesamo­
wicie zmysłowym doznaniem. Przetańczyli pod kandelabra­
mi pierwszego walca, a potem drugiego. Każdy taniec trwał
około dwudziestu minut, żeby debiutantki mogły poznać
swych partnerów. Gdy zaczęli tańczyć po raz trzeci, zapach­
niało skandalem. Przy czwartym walcu robiono już znaczące
miny i wskazywano ich palcami, a reporterzy z rubryk towa­
rzyskich współzawodniczy Ir o jak najlepsze ujęcie.
Anna, nieświadoma wlepionych w nich licznych oczu,
cieszyła się bez reszty Aleksem. W jego ramionach czuła się
tak, jakby znalazła się w szalonym, fantastycznym śnie. Za­
uważyła, że jego wzrok błądzi po jej wargach. Nie mogła już
myśleć o niczym innym, jak tylko o pragnieniu, by złączyć
się z nim w pocałunku. Rozumiała jednak, że w obecności
tylu matek i przyzwoitek byłby to czyn wręcz haniebny.
Swoje nieskromne myśli zamaskowała więc promiennym
uśmiechem.
- Wie pan, niestosowność naszego zachowania została
zauważona. Więcej niż dwa tańce z tym samym partnerem to
prawdziwa obraza moralności. Może następny powinniśmy
przesiedzieć.
- Nie ma nic niestosownego w naszym zachowaniu.
Przecież pani nie jest debiutantką - odpowiedział z zabawną
powagą.
- Owszem, jestem, i bardzo się z tego cieszę, bo wbrew
moim najgorszym przeczuciom debiutantki wspaniale się
bawią.
- Jest pani szczęśliwa?
- W Oksfordzie? Tak, jestem.
- Nie to miałem na myśli.
- O! - Stanowczo za dobrze ją znał. - Poza Oksfordem
też jestem szczęśliwa, Alex. Szczęśliwsza niż kiedykolwiek.
- To widać. Pani dosłownie promienieje, a mnie zazdro­
szczą wszyscy mężczyźni.
Uśmiechnęła się, bo ten komplement wydawał się i spon­
taniczny, i szczery.
- Dlaczego pani się uśmiechnęła?
- Nikt nigdy nie powiedział mi czegoś takiego.
- Nie rozumiem dlaczego. - Zrobiło mu się nagłe gorąco,
pomyślał bowiem, jak cudownie byłoby się z nią kochać. -
Anno, proszę mi coś powiedzieć... Czy wciąż uważa pani,
że skrzywdzono Napoleona? I czy wciąż żal pani Marii
Antoniny?
- Czy co...? Ach, rozmawialiśmy o tym w Fontaine­
bleau. Dwa razy tak, Alex. Nie zmieniłam się, chociaż pod
wieloma względami na pewno dojrzałam.
- Widzę, widzę... - Przeszkodził mu hałas, zerknął więc
przez otwarte drzwi i skrzywił się. - Moda na wyłamywanie
bram jest coraz bardziej uciążliwa.
Anna spojrzała w tę samą stronę i zobaczyła zawadiacką
grupę młodych ludzi w wieczorowych strojach. Wyłamywa­
nie bramy stało się uświęconym obyczajem. Młodych ludzi
bawiło chodzenie grapą po całym Mayfair i wdzieranie się
siłą do domów, w których trwały zabawy. Panie domu mu­
siały się pogodzić z tą uciążliwą plagą, a nieproszonych
gości tolerowano.
- Może zmienimy lokal? - zaproponował Alex. - Na
przykład nocny klub?
Annie, która wciąż była olśniona i oszołomiona, w ogóle
nie przyszło do głowy, że mogłaby powiedzieć coś innego
niż „tak".
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
Lady Ormsby uniosła brew, ale nie wyraziła sprzeciwu,
kazała tylko Aleksowi obiecać, że będzie pilnował Anny i nie
pozwoli jej wrócić zbyt późno.
- W zeszłym roku po pana wyjeździe też nauczyłam się
prowadzić samochód - oświadczyła z dumą Anna, gdy
znaleźli się w aucie Aleksa. - Giles mi pomógł. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •