[ Pobierz całość w formacie PDF ]

faktem, iż się w końcu ustatkowałem.
- Nie wydajesz mi się typem skłonnym do ustatkowania się - rzekła Sabrina, biorąc
do ręki łyżkę.
Z twarzy Maria zniknął uśmiech.
- Być może się zmienię - powiedział i wziął do ręki kieliszek z czerwonym winem.
Spojrzał jej w oczy i dodał. - Ale na twoim miejscu nie wstrzymywałbym oddechu.
Posłała mu wymowne spojrzenie.
- Uwierz mi, nie miałam takiego zamiaru.
R
L
T
ROZDZIAA JEDENASTY
Po kolacji Sabrina zajrzała do Molly, by się upewnić, że wszystko w porządku.
Kiedy już otuliła małą kołderką, zostawiła uchylone drzwi i poszła do toalety. Wycho-
dząc, usłyszała, że Mario z kimś rozmawia. Najpierw pomyślała, że pewnie z Giovanną,
ale po chwili dotarło do niej, że rozmawia w swojej sypialni przez telefon. Nie znosiła
ludzi, którzy podsłuchują, jednak coś w jego głosie kazało jej zatrzymać się tuż obok
drzwi. Choć mówił po włosku, wyłapała kilka razy swoje imię, a niecierpliwość w jego
głosie kazała jej zastanowić się, z kim właściwie rozmawia. Kiedy przyszło jej do głowy,
że może mówić o niej z inną kobietą, mocno zaczęło walić jej serce.
Nagle Mario otworzył drzwi od sypialni, trzymając w ręce telefon komórkowy.
Usta miał zaciśnięte.
- Przepraszam, Sabrino, ale muszę wyjść - oświadczył, nie patrząc jej w oczy. -
Możliwe, że wrócę bardzo pózno.
Zmarszczyła brwi, kiedy wziął ze stolika nocnego kluczyki do samochodu.
- Mario?
- Porozmawiamy rano. - W jego głosie słychać było napięcie. - Muszę jechać. Ktoś
na mnie czeka.
Otworzyła usta, ale zamknęła je, kiedy minął ją bez słowa. Zgarbiła się i jej serce
przepełniła rozpacz.
Ktoś na niego czekał.
Te słowa prześladowały ją, kiedy minuta po minucie, godzina po godzinie leżała w
łóżku, na próżno nasłuchując powrotu Maria.
To była najdłuższa i najbardziej samotna noc w jej życiu.
Kiedy następnego ranka Sabrina zeszła do kuchni z zaczerwienionymi oczami i
koszmarnym bólem głowy, zobaczyła, jak Giovanna chowa pospiesznie czytaną akurat
gazetę.
- La prima colazione? - zapytała, wycierając ręce w fartuch.
- Przepraszam, Giovanna - powiedziała bezradnie Sabrina. - Możesz mówić po an-
gielsku?
R
L
T
- Zniadanie - odparła gospodyni, uciekając spojrzeniem w bok. - Mam świeże bułki
i konfiturę, a może ma pani ochotę na szynkę i ser i...
- W porządku, Giovanna - rzekła z westchnieniem. - Właściwie to nie jestem głod-
na.
- Bambino nie dało się pani wyspać? - zapytała Giovanna, ukradkiem wkładając
gazetę do kosza pod zlewem.
- Obudziła się tylko raz, w dodatku na krótko. - Zerknęła przez ramię gospodyni do
kosza. - To dzisiejsza gazeta?
Starsza kobieta zasznurowała na chwilę usta.
- Nie przeczyta pani tego, signora. Jest po włosku.
Wtedy Sabrina uznała, że koniecznie musi ją zobaczyć. Wyciągnęła z kosza pogię-
tą gazetę i na pierwszej stronie ujrzała zdjęcie, na którym widać było Maria i uwieszoną
na nim blondynkę. Poczuła, jakby ktoś ją kopnął w brzuch. Przełknęła z trudem ślinę,
próbując zachować kontrolę nad emocjami.
- Co tu jest napisane, Giovanna? - zapytała.
Gospodyni otarła fartuchem pot z czoła.
- Jest napisane... - skrzywiła się - ...jest napisane, że Mario Marcolini znowu ro-
mansuje z Glendą Rickman.
Sabrina ponownie przełknęła ślinę.
- Glenda Rickman to ta modelka?
Giovanna ponuro skinęła głową.
- Była jego kochanką, zanim ożenił się z panią.
- Rozumiem...
- Już pani mówiłam, wielu bogatych Włochów ma kochanki. Pani jest jego żoną.
Tylko to się liczy.
Sabrina oddała gazetę gospodyni.
- Kiedy, a może powinnam powiedzieć  jeśli", signore Marcolini wróci dzisiaj do
domu, chciałabym, żebyś go poinformowała, że zabieram Molly i wyjeżdżam na kilka
dni, aby przemyśleć jego propozycję.
Giovanna zmarszczyła niepewnie brwi.
R
L
T
- Si?
- Potrzebuję trochę czasu, żeby się zastanowić - oświadczyła zdecydowanie. - Nie
jestem pewna, czy nadaję się do takiego życia, jakiego on ode mnie oczekuje.
- Nie może jechać pani gdzieś, gdzie pani nie znajdzie, signora Marcolini - zapro-
testowała Giovanna. - Będzie bardzo zły.
Sabrinie udało się zachować spokój, choć w środku aż kipiała od emocji.
- Niech będzie sobie zły - odparła. - Ja też jestem zła.
- Dał pani diamenty! - Giovanna wyrzuciła ręce w górę. - Dał pani palazzo i drogie
ubrania. Traktuje panią jak principessę, to znaczy księżniczkę. Jest pani jego żoną,
signora. Zpicie w jednym łóżku.
Sabrina poczuła pod powiekami szczypiące łzy.
- Nie chcę tych jego drogocennych diamentów i głupich markowych ubrań.
Na twarzy gospodyni malowała się konsternacja.
- A czego pani od niego chce?
Chcę jego serca, pomyślała Sabrina.
- Proszę mu przekazać, że zadzwonię za trzy dni - oświadczyła. - Do tego czasu
moja komórka pozostanie wyłączona.
Mario uderzył pięścią w kuchenny blat, po raz enty przepytując gospodynię.
- No ale jak to: zabrała Molly? - ryknął. - Gdzie ona, u licha, jest? Musiała ci
powiedzieć, dokąd jedzie.
Giovanna wzdrygnęła się.
- Mówiłam jej, żeby nie jechała, ale ona nie słuchała. Nie powiedziała, gdzie je-
dzie. Zadzwoniła po taksówkę i zanim zdążyłam się z panem skontaktować, już jej nie
było.
Mario zaklął głośno i wyszedł z kuchni. Próbował się domyślić, gdzie mogła się
udać Sabrina. Miała pieniądze i miała Molly. Całkiem możliwe, że siedziała już teraz w
jakimś samolocie, wywożącym ją niewiadomo dokąd. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •