[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chcę się znowu wiązać. Nigdy nie umiałam być z kimś. To się
skończy podobnie jak za pierwszym razem. Próbowaliśmy już i
nie wyszło. Sam powiedziałeś, że zbyt trudno mnie kochać.
Dotknęła jego policzka.
- Boję się kochać - dodała szeptem, a Bill wiedział, że to ostat-
nie zdanie jest najszczerszą prawdą. Dla Esther miłość zawsze
wiązała się ze stratą i bólem.
Jak mają przekonać, żeby dała sobie jeszcze jedną szansę? Jak
dostać się do tego czułego, wrażliwego wnętrza, które - wiedział o
tym - istnieje pod tą szczelną skorupą?
Jeszcze nie znał rozwiązania, ale gdy przytulił ją do siebie,
uznał, że jakiś sposób znalezć musi.
Nie jesteśmy rodziną, upomniała się Esther następnego ranka,
stając w drzwiach mieszkania z Chloe na ręku i machając Billowi
na pożegnanie.
%7łycie ciągle zastawia jakieś pułapki. Wydaje się, że wszystko
jest poukładane i marzenia już, już się spełniają, a potem nagle
bęc! - ziemia usuwa się spod nóg.
- Moja mała Chloe - szepnęła do dziecka. - Gdybyś wiedziała,
jak bardzo jestem zagubiona.
Nastał kolejny poranek. Znów stanęła w progu, by pożegnać
Biłla. Słońce świeciło, a dziecko śmiało się w jej ramionach. Mo-
glibyśmy być rodziną, uwodził ją wewnętrzny głos. Moglibyśmy
spróbować jeszcze raz.
S
R
Pokonać przeszłość.
Chloe byłaby naszą radością.
Trzeciego ranka przestała udawać. %7łycie z Billem było torturą.
Na nim wstrzemięzliwość nie robiła wrażenia. Nie cierpiał po no-
cach, przewracając się z boku na bok i wyobrażając sobie ją w
łóżku zaledwie kilka metrów dalej.
Dla niej noce były tak fatalne, że rano przyglądała mu się po-
dejrzliwie, szukając śladów nieprzespanych godzin. Ale Bill
wstawał świeży, wypoczęty, brał prysznic, bawił się z córką, a
wychodząc, wręczał ją Esther, jakby była tylko opiekunką do
dziecka.
Od czasu tamtego pocałunku przed sypialnią Chloe, gdy Esther
powiedziała  nie", Bill zmienił się we współlokatora wprost ide-
alnego. Co wieczór wracał do domu, upierał się, by gotować na
zmianę, opowiadał o pracy, o epidemii, o wszystkim tylko nie o
miłości, seksie czy związkach. Emanował spokojem, podczas kie-
dy jej hormony wariowały.
Bill jechał do pracy, wiedząc, że powinien myśleć o chorej
matce, ale jego myśli nieustannie krążyły wokół kobiety, która
spowodowała zamęt w jego życiu. Zamierzał zatrzymać Esther w
Jamestown na tyle długo, by przekonać ją, że ją kocha. To była ta
łatwiejsza część planu. Trudniej było namówić ją, by jeszcze raz
podjęła ryzyko i pozwoliła sobie na miłość.
Na razie jednak nie udało mu się zrealizować żadnego z wy-
znaczonych zadań. Rozpraszała go jej ciągła obecność w domu.
S
R
Pragnął jej tak bardzo, że w każdej części ciała odczuwał fizyczny
ból.
Patrz, ale nie dotykaj! Ta zasada sprawdza się w muzeum. Gdy
chodzi o ukochaną kobietę, jest nie do zniesienia.
Co teraz? Przede wszystkim należy się upewnić, że jest już
rozwiedziony. Postanowił napisać maila do prawnika i naciskać
na sfinalizowanie całej sprawy.
Nagły przypływ niepokoju przypomniał mu, dlaczego do tej
pory odkładał to na pózniej. W głębi duszy obawiał się, że Marcie
mogłaby odebrać mu dziecko, a teraz, gdy dowiedział się, że nie
jest jego biologicznym ojcem, jego strach jeszcze się pogłębił.
Gdyby miał wybierać? Esther albo Chloe?
Zatrzymał samochód na parkingu i westchnął. Zniszczenia, ja-
kie spowodował cyklon, są niczym w porównaniu z tym, co stało
się w jego życiu.
Trzeba to uporządkować! Najpierw odwiedzić matkę, potem
napisać do prawnika, potem praca. Ma porozmawiać z kimś ze
szpitala w Cairns o wcześniejszych przypadkach dengi i zapytać,
czy przechowują próbki wirusa albo zamrożone kultury.
Myśląc wciąż o pracy, wszedł do pokoju matki, która siedziała
w łóżku i kłóciła się z pielęgniarką, żądając odłączenia od monito-
rów.
- William! W samą porę. Powiedz tej dziewczynie, żeby odpię-
ła te kable, dobrze?
Bill nie wierzył własnym oczom. Co za ton! Zaledwie kilka dni
po agonii!
- Ja się tym zajmę - rzekł do pielęgniarki. - Mamo, naprawdę
lepiej się czujesz?
S
R
- Oczywiście - odparła, choć głos miała wciąż słaby, a dłonie
drżące. - Możesz mnie już wypisać.
- Jeszcze nie, mamo. To bardzo złośliwy wirus. Możliwy jest
nawrót. Poczekajmy z dzień albo dwa.
- A kto jest z Chloe?
Bill zawahał się. Czy prawda uspokoi matkę, czy może nie-
zdrowo ją zirytuje? Zanim się zdecydował, Gwyneth odgadła sa-
ma:
- Ta kobieta, zgadza się?
- Ta kobieta ma na imię Esther. Masz rację, ona. Nie poradził-
bym sobie bez niej, jeszcze zanim wzięła na siebie obowiązki
opiekunki, więc proszę, ani jednego złego słowa na jej temat,
mamo.
Gwyneth zacisnęła usta. Bill był nawet ciekaw, jakiż to komen-
tarz zatrzymała dla siebie. Ale przynajmniej to coś pozostało nie-
wypowiedziane i kłótnia z chorą kobietą zażegnana.
W biurze Bill odsłuchał wiadomości z automatycznej sekretar-
ki. Tylko jedna wydała mu się pilna. Pochodziła od Geoffa Rober-
tsona, szefa Esther z Brisbane. Geoff prosił, by Bill zadzwonił do
niego jak najszybciej.
- Chodzi o to, że bez próbek pobranych od chorych z Cieśniny
Torresa nie będziemy mieli stuprocentowej pewności, że to wła-
śnie było zródło naszej epidemii - tłumaczył mu Geoff. - Mógł- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •