[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Georgiana jest znacznie odporniejsza na tego typu
wrażenia, i bardzo się z tego ucieszył. Może jednak zdoła
jakoś odzyskać jej przychylność? - Rozumie więc pani, że
ukradłem te szmaragdy tylko dlatego, by odpłacić lady
Culpepper za kradzież, której się dopuściła wobec mojej
bratowej.
- Mimo wszystko nie usprawiedliwia to pańskich
poczynań - oświadczyła ostro Georgiana.
- Okradałem tylko bardzo bogatych i bardzo
nieprzyjemnych ludzi - tłumaczył Ashdowne.
A jednak ją stracił. Czytał to ze sposobu, w jaki
odwzajemniała jego spojrzenie. Zamiast rozmarzenia
widział w jej oczach wyrzut. Oskarżenie.
- Hołduje pan, milordzie, zupełnie innym zasadom
niż ja - powiedziała.
- Urozmaicenie jest tym, co ubarwia monotonię życia
- odparł, ale Georgiana tylko pokręciła głową. Ogarnęło
go rozczarowanie. - Czy mam rozumieć, że nadmiernie
wyczulone sumienie nakazuje pani wydać mnie w ręce
pana Jeffriesa?
Z Georgiany nagle jakby uleciało powietrze.
Ashdowne z całego serca pragnął ją pocieszyć. Wiedział
jednak, że nie ma do tego prawa.
- Nie wiem - bąknęła, odbierając mu tym resztkę
nadziei. Nie obawiał się szubienicy, wiedział bowiem, że
nawet
Georgiana nie byłaby w stanie przekonać detektywa o
jego winie, zwłaszcza odkąd został markizem. Jednak jej
wahanie sprawiło mu niewysłowiony ból. Czyżby
pogardzała nim do tego stopnia, by aż pragnąć jego
śmierci?
- Dlaczego, Georgiano? - spytał. - Kot należy do
przeszłości. Już go nie ma.
- Myli się pan - odszepnęła. Wstała i skrzyżowała
ramiona na piersi, jakby chciała się przed nim osłonić,
czym znów sprawiła Ashdowne'owi ból. - Stoi przede
mną.
Odwróciła się i uciekła. Nie próbował biec za nią, tym
razem bowiem nieodgadniona Georgiana postawiła
sprawę zupełnie jasno.
Markiz machinalnie powtarzał dobrze znane
czynności. Wrócił na Camden Place, przebrał się w
elegancki strój i w towarzystwie bratowej udał się na
dość pośledni wieczorek taneczny. Wydawało mu się, że
Anne bardzo chce z nim porozmawiać, ale gdy tylko o to
zapytał, zmieszała się i wybąkała jakąś niedorzeczność o
pogodzie, a potem przeprosiła go i odeszła.
Przez następne godziny Ashdowne rozmyślał o
wyjezdzie z Bath. Georgiana zdeptała jego dumę, a te
resztki godności, które mu pozostały, nakazywały mu
niezwłocznie wrócić do Ashdowne Manor, zająć się
własnym życiem i raz na zawsze wyrzucić z myśli pannę
Georgianę Bellewether. Rzadko jednak zdarzało mu się
nie podjąć wyzwania. Do tej pory na ogół udawało mu się
to, co inni uznaliby za cud. Odnosił sukcesy wyłącznie
dzięki odpowiedniemu przygotowaniu. Zawsze rozważał
problem pod różnymi kątami i angażował w jego
rozwiązanie całą swoją bystrość i zręczność.
Czy mimo tego, co zaszło, miał jeszcze szansę, by
zdobyć Georgianę? A przede wszystkim, czy jeszcze tego
chciał? Niby powinien się cieszyć z faktu, że uniknął
małżeństwa z tą szaloną panną. Serce jednak
podpowiadało mu coś znacznie ważniejszego: że ją
szczerze kocha. Nigdy dotąd nie kusił go ożenek, teraz
jednak sercem, duszą i ciałem pragnął Georgiany. Chciał
uczynić ją swoją teraz i na zawsze.
Pozostawało jednak pytanie, czy Georgiana go zechce.
Okłamywał ją od samego początku, nim zakochał się w
niej po uszy. Wykorzystywał ją, udawał, że chce pozyskać
jej względy. %7ładen z tych haniebnych uczynków nie
znaczył dla Georgiany tak wiele jak to, że Ashdowne był
złodziejem.
Przez cały wieczorek spędzony na płoszeniu tych,
którzy chcieli do niego podejść lub otoczyć względami
jego nerwową szwagierkę, Ashdowne miał mnóstwo
czasu, by znalezć usprawiedliwienie dla swojego
postępowania w przeszłości. Wiedział jednak, że żadnym
z nich nie usatysfakcjonuje Georgiany. Mógł sobie
powtarzać, że ta panna jest tylko podlotkiem uzbrojonym
w mnóstwo bezużytecznych skrupułów moralnych,
którymi w Londynie zasłużyłaby sobie niechybnie na
pogardę. A jednak jej niewinność i czystość charakteru
wzbudziły jego mimowolny podziw.
Z tej sytuacji nie było dobrego wyjścia. Jeszcze długo
po tym, jak w milczeniu dojechał do domu i odprawił
Finna, siedział z butelką porto i dumał o swej przeszłości
i przyszłości. Czy to przez wino, czy z powodu
przygnębiającego toku myśli, im było pózniej, tym
głębsze poczucie beznadziejności ogarniało jego duszę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •