[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kojnie.  A my czym siÄ™ zabawimy?
Nad wioską  zdawać by się mogło  zaległa trupia cisza, z jaką równać się może
jedynie cisza poobiedniej drzemki. Atoli, wytężywszy słuch, posłyszałbyś w każdej chacie
głuchy łoskot skrzyń ze zbożem, które celem zatarasowania drzwi przesuwano po glinia-
nym klepisku. Słuszność miała Bagheera, mówiąc, że wieśniacy nie opuszczą domów do
samego rana.
Mowgli sieóiał cicho w zamyśleniu, a twarz posępniała mu coraz baróiej.
 No i jakże się spisałam?  zagadnęła go Bagheera, łasząc mu się do kolan.
 Owszem, baróo pięknie! Pilnuj ich teraz aż do rana, a ja zdrzemnę się trochę.
To rzekłszy, pobiegł w las, legł za skałą i zasnął. Przespał całą dobę i jeszcze jedną
nockę na przyczynek. Gdy się obuóił, ujrzał przy sobie Bagheerę  tuż obok zaś, u nóg
jego, leżał sarniuk upolowany przed chwilą. Chłopak wydobył nóż myśliwski, wypatroszył
i odarł ze skóry zwierzynę, najadł się, popił wodą i ułożył się na brzuchu, podparłszy rękami
podbródek. Bagheera wpatrywała się weń pytająco, po czym oznajmiła:
 Człowiek i jego żona doszli bez szwanku pod samą Kanhiwarę. Wieść o nich
przysłała nam twoja matka za pośrednictwem Chila. Jeszcze przed połową owej nocy,
w ¹ k  óiÅ›: przy boku, obok.
ru ar ki in Druga księga dżungli 32
gdyśmy ich wyswoboóili, udało się im dostać konia, więc pomknęli szybko. Niezleśmy
siÄ™ spisali, hÄ™?
 Owszem, baróo pięknie  przyznał Mowgli.
 Luóka zgraja dopiero óisiaj w południe odważyła się wyjść ze swych nor wiej-
skich. Podjedli sobie, a potem co tchu umknęli z powrotem.
 Czy przypadkiem nie spostrzegli ciebie?
 Baróo możliwe. O świcie tarzałam się w piasku przed bramą, a zdaje mi się, żem
sobie przy tym coś nuciła pod nosem. A teraz, Braciszku, już nam nic nie pozostało do
roboty. Chodz polować ze mną i z niedzwieóiem Baloo. On właśnie odkrył góieś jakieś
ule i chce ci je pokazać, a my wszyscy baróo pragniemy bawić się znów z tobą jak za
dawnych czasów. Przestań spoglądać tym wzrokiem, który nawet mnie przejmuje trwo-
gą. Twoja kobieta i jej mąż nie będą oddani na pastwę Czerwonego Kwiecia, a w dżungli
wszystko układa się jak najlepiej. Może to nieprawda? Zapomn3my już o luóiach& pu-
śćmy ich w trąbę!
 O, tak! Wkrótce& wkrótce zapomną o nich w puszczy& Tak! Puśćmy ich w trąbę!
Czy nie wiesz, góie popasa Hathi w noc óisiejszą?
 To już jego rzecz! Któż może mieć jaką pewność co do Milczącego? Ale na cóż ci
Hathi? Czy masz jaki zamiar, którego nie moglibyśmy spełnić bez jego pomocy?
 Oznajm3 jemu i jego trzem synom, że mają przyjść do mnie!
 Ależ, Braciszku!& Wyznam ci szczerze i rzetelnie, iż nie goói się mówić do Ha-
thiego:  przyjdz! lub  odejdz! . Pomn3, że on jest Władcą Dżungli i zanim współżycie
z ludzmi odmieniło wyraz twej twarzy, on ciebie nauczył pewnego Czarnoksięskiego Za-
klęcia.
 Wszystko mi jedno! Teraz ja znam pewne Zaklęcie, któremu on oprzeć się nie
zdoła. Przykaż mu, by przyszedł do Mowgliego, który jest %7łabą. Jeśli zaś prośby nie
posłucha, tedy każ mu przyjść w imię Spustoszonych Pól w Bhurtporze.
 W imię Spustoszonych Pól w Bhurtporze  powtórzyła Bagheera kilkakrotnie,
by lepiej zapamiętać.  Pójdę! Hathi pewnie z początku baróo się rozgniewa, ja zaś
chętnie poświęciłabym całomiesięczną zdobycz, byle posłyszeć Czarnoksięskie Zaklęcie,
które Milczącego Władcę Dżungli zniewala do posłuszeństwa.
To rzekłszy, oddaliła się. Mowgli, pozostawszy sam, jął dzgać zaciekle nożem w zie-
mię. Nigdy dotąd nie zdarzyło mu się wióieć krwi luókiej; pierwszy raz ujrzał ją 
a co ważniejsze, poczuł jej zapach  na więzach, które krępowały kobietę. Messua była
dlań zawsze dobra, przeto  o ile u niego można było mówić o uczuciach  darzył
ją uczuciem miłości tak gorącej, jak gorąco nienawióił innych luói. Jednakowoż choć
żywił wstręt i nienawiść do luói, do ich języka, okrucieństwa i tchórzostwa, za żadne
skarby dżungli nie wymógłby tego na sobie, by targnąć się na życie luókie i znów chłonąć
nozdrzami straszliwy cuch krwi człowieczej. Powziął zamiar prostszy, lecz skuteczniejszy
 i uśmiechnął się na wspomnienie, że pomysł tego przedsięwzięcia poddała mu jedna
z baśni opowiadanych przez starego Buldea o szarej goóinie pod figowcem.
 Tak! To było istotnie Czarnoksięskie Zaklęcie!  posłyszał w tej chwili szept
Bagheery.  Zdybałam ich pasących się nad rzeką. Poszli za mną potulnie jak cielęta.
Patrz, już nadchoóą!
Jakoż nadchoóił Hathi wraz z trójką swych synów  nie czyniąc, jak zwykle, naj-
mniejszego szmeru swym stąpaniem. Ich podbrzusza i kłęby były utytłane nieobeschłym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •