[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Mańki jakąś bransoletkę na dolary, a drugiego widzieli chłopaki z pewnym
48
jubilerem ze Szczecina.
 Znasz nazwiska?
 Ten od jubilera nazywa się Kucicki.
 Nie znam człowieka.
 Kręci się przy ratownikach i sprawia wrażenie, jak gdyby był jednym z
nich. Podobno chciał nawet załapać tę fuchę, ale coś mu nie wyszło.
 Ma szmal?
 Groszem raczej nie śmierdzi.
 Znaczy, Stasiu, pudło  lekceważąco podsumował Maciek.  A kim
jest ten drugi.
 Myślę, że mógłby ci pasować. Nazywa się Tomik i mieszka  Pod
Kulawym Belzebubem"
XIV
 Nielicho ktoś przetrzepał tę chałupinkę. Wapiński popatrzył na
Wilczka znacząco.  Nawet podłogę chciało mu się zrywać.
W istocie wnętrze pawilonu zajmowanego do niedawna przez Wielecką
przedstawiało opłakany widok. Nieznany włamywacz przetrzasnął
dosłownie cały domek i najwyrazniej nie zależało mu na ukryciu swej
działalności! Clou wszystkiego stanowiła oderwana od podłoża płyta
spilśniona, jak gdyby i pod podłogą, szukano skarbów.
 Zdejmować odciski palców?  Kapral nie palił się do tej bądz co bądz
elementarnej czynności śledczej.  Dziewczyna miała pewno co dzień
tłumy gości.
 Oczywiście, że zdejmować.  Sierżant ani myślał o lekceważeniu
podstawowych obowiązków.  Bez tego przecież ani rusz!
 Na miłość boską, pośpieszcie się panowie!  Nie wytrzymała
asystująca dotąd w milczeniu Sawitowska.  Co goście powiedzą? Nie
dość nieszczęścia z panią Zosią i napadu na pana Rydzewskiego, to jeszcze
stale milicja w moim motelu. Jak tak dalej pójdzie wszyscy ode mnie
uciekną!
 Musimy zrobić, co do nas należy Wapiński przeszedł do porządku
nad lamentami właścicielki  kulawego Belzebuba".  Nic nie poradzę.
 Ale goście...  powtórzyła niemal płaczliwie.
 A właśnie!  podchwycił sierżant.  O ile pamiętam, Wielecka
należała do stałych bywalców pani motelu?
49
 Odwiedzała nas od kilku sezonów.
 W tym roku przyjechała o zwykłej porze?!
 Nieco wcześniej.
 To znaczy?
 Na początku czerwca.
 I przez cały czas zajmowała ten sam pawilon?
 Oczywiście... To znaczy niezupełnie  prawie natychmiast poprawiła
się Sawitowska.  Na dwa czy trzy tygodnie pani Zosia wyjechała do
Kołobrzegu.
 Można wiedzieć kiedy?
 Było to gdzieś na przełomie czerwca i lipca.
 Po powrocie przydzieliła jej pani inny domek?
 Tylko na parę dni. Po prostu miałam komplet, a pani Ziółkowska
zgodziła się przyjąć przyjaciółkę do siebie.
 Nie było im za ciasno?  Po twarzy Wapińskiego przemknął ironiczny
uśmieszek.
 Nie rozumiem? Pawilony są przecież pięcioosobowe.
 E, już nic!  sierżant uznał, że nie warto kontynuować drażliwego
tematu, jakim była profesja obu dziewczyn.  Na razie dajmy temu
spokój.
 Pani Milka i pani Zosia zawsze bardzo się lubiły  na wszelki wypadek
dorzuciła Sawitowska.
 Nie wątpię.  Wapiński nie oponował.  A wracając do wyjazdu
Wieleckiej, nie wie pani przypadkiem, czy wybrała się do Kołobrzegu
sama, czy w czyimś towarzystwie?
 Trudno mi powiedzieć.  Bezradnym gestem rozłożyła ręce.  Jakoś
nie rozmawiałyśmy na ten temat.
 Czyżby nie było nawet żadnych plotek?
 Ja plotek nie słucham  odparła z godnością.  To dobre dla
przekupek z bazaru.
 Oczywiście, oczywiście  przytaknął sierżant kurtuazyjnie.  Rozumie
pani jednak, że dla dobra śledztwa...
Sawitowska zmarszczyła czoło, przez dłuższą chwilę zastanawiając się
nad czymś intensywnie. W końcu skinęła głową na, znak, że sobie
przypomniała.
 Po panią Zosię przyjechała taksówka  szept zabrzmiał niemal
konfidencjonalnie.
 I co?
50
 A to, że większość jej znajomych ma własne samochody.
Wapiński westchnął z rezygnacją. Okazało się, że właścicielka motelu
nie ma zbyt wiele do powiedzenia na temat Wieleckiej. Zerknął na
zegarek. Dochodziła właśnie dwudziesta, a perspektywa obiadu, a ściślej
rzecz biorąc już kolacji, pozostawała nadal odległa. Co gorsza jutro, skoro
świt, czekała sierżanta pobudka, a potem podróż do Szczecina, gdzie.
miano przeprowadzić sekcję zwłok. Mruknął coś do Wilczka i zostawiwszy
go wraz z Sawitowska w pawilonie Wieleckiej ruszył w stronę głównego
budynku. W wejściu spostrzegł Grzeleckiego rozmawiającego właśnie o
czymś z Tosińska.
 To państwo znalezliście dwa dni temu Rydzewskiego?  przypomniał
sobie funkcjonariusz.
 Owszem  przytaknął Andrzej.  Czy sprawcy są już pod kluczem?
 Zledztwo w toku  odburknął Wapiński.  Zresztą mam teraz na
głowie znacznie gorszą historię.
 Chodzi o panią Wielecką?
 Jak pewno państwo słyszeliście, jej zwłoki zostały znalezione w jeziorze
koło Wisełki.
 To okropne  wtrąciła się Tosińska.  Kiedy pomyślę, że i mnie
mógłby spotkać taki koniec...
- Czy. pani Wielecka lubiła samotne kąpiele w morzu lub jeziorze?
 Pierwsze słyszę  z przekonaniem zaprzeczyła Elżbieta.  Zośka
pływała bardzo słabo, a w dodatku bała się wody. Odważna była tylko w
towarzystwie ratownika.
 Ma pani na myśli kogoś konkretnego?
 Oczywiście.
 Można wiedzieć kogo?
 Antka Wazunia  bez wahania wymieniła nazwisko.  Zresztą ona nie
kryła się z tą znajomością.
 Mieszkali razem?
 Tego nie powiedziałam.  Tosińska jak gdyby odrobinę się
zarumieniła.  Często widywałam ich razem, ot i wszystko.
 Czy ostatnio Wielecka nie była czymś nienaturalnie podniecona albo
zdenerwowana?  sierżant zdecydował się zmienić temat.
 Miała powód  odparł Grzelecki.  Przecież wczoraj ją okradziono.
 Wczoraj?  funkcjonariusz omal nie podskoczył.
 Poszła rano na plażę, a w tym czasie ktoś włamał się .do jej pawilonu.
 Jesteście państwo pewni?
51
 Oczywiście  potwierdziła Tosińska.  Zośka odkryła włamanie
dosłownie na naszych oczach.
 Mówiła, co jej zginęło?
 Nie, ale wyglądało, że sporo.
 Czemu nie zgłosiła o kradzieży milicji?
 Nie mam pojęcia.  Tym razem odpowiedz Elżbiety nie zabrzmiała
szczerze.
 Widzieliście państwo jej pawilon po włamaniu?
 Nie zapraszała nas do środka. Trudno się zresztą dziwić, bo pewno
złodzieje narobili bałaganu
 Delikatnie powiedziane.  Pokiwał głową Wapiński.  Sprzęty są w
proszku, a nawet podłoga zerwana.
 Co takiego?  zdziwił się Grzelecki.  Nic nam nie wspominała, że
złodzieje narobili jakichś szkód.
 Ciekawe.  Sierżant w zamyśleniu zmarszczył brwi.  Czyżby do
pawilonu włamano się dwukrotnie? Czy państwo dobrze znaliście
Wielecką?  zmienił temat.
 O tyle, o ile.  Elżbieta nie była zdecydowana.  Jak to na wakacjach.
Ojciec od lat przywozi mnie do Międzyzdrojów, Zośka też tu przyjeżdżała,
byłyśmy w jednym wieku...
 A może pan utrzymywał z nią bliższe kontakty? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •