[ Pobierz całość w formacie PDF ]

niezbyt je to obchodziło. Doskonale za to orientowały się, kiedy
przybywał, chyba że którejś udało się utrzymać to w sekrecie, zanim
się inne dowiedziały.
Cecilly była pierwsza, a być może to ona pierwsza im
powiedziała. Dziewczyny, wszystkie dziewczyny z akademika
Elizabeth z pierwszego roku College'u dla Młodych Dam im. Mirandy
Hawthorne - limit przyjęć nie mniej niż sto dziewcząt na semestr,
zakaz pobytu mężczyzn na kampusie, przepustki na weekend tylko
dla studentek starszych lat, zakaz palenia, żadnego alkoholu,
podobnie narkotyków, korporacje i stowarzyszenia studenckie
niedozwolone, ciąża wykluczona, same nie, n i e i n i e o cokolwiek
by zapytać; instytucja, która miała wychowywać młode, wartościowe,
wysoko wykształcone damy; instytucja, która zapewniała rodziców,
że o przyjęte na studia (koleżanki Elizabeth powszechnie mówiły
 skazane") dziewczęta nie muszą się martwić, a za to z dumą
oznajmiać  Moja córka się kształci" i jest tak naprawdę - otóż
wszystkie one były w długiej, wąskiej łazience akademika. Wycierały
się ręcznikami, pudrowały, myły zęby, płukały gardła i robiły to
wszystko, co każdego ranka robią dziewczyny w domach
akademickich w całym kraju, przekrzykując w rozmowach typowo
kobiecy harmider. Wtedy to właśnie głos Cecilly przeciął wrzawę
poranka, jak syrena strażacka symfonię:
- B y ł a m z wampirem wczorajszej nocy! - oznajmiła wszem i
wobec, pochylając się nad jedną z umieszczonych w szeregu wzdłuż
ściany umywalek, noszących ślady tuszu do rzęs, pasty do zębów i
mydła i wskazując różowo zakończonymi palcami na swą białą szyję.
Nie minęła sekunda, a już otaczało ją wkoło dziewiętnaście ociekają-
cych wodą, osypanych pudrem, na wpół ubranych dziewcząt, a każda
z nich usiłowała dopchać się dostatecznie blisko, ale bez dotykania,
aby móc wpatrywać się w dwa czerwono podbiegnięte krwią otworki
na jej szyi. Natychmiast zabrała głos Patty, studentka literatury
angielskiej, która znała się na takich sprawach jak wampiry.
Odepchnęła koleżanki, doskoczyła do sąsiedniej umywalki i
pochyliła się, wbijając wzrok w szyję Cecilly. Zaczęła ją zasypywać
pytaniami:
- Czy zle się czujesz? - Uhm... raczej tak.
- Czy widziałaś jego cień na ścianie? Czy była pełnia księżyca?
- Poczekaj, była, ale on nie... To znaczy, nie, nie widziałam!
- Czy on wszedł czy przyleciał?
- Jedno i drugie, to znaczy wleciał, a potem podszedł do okna,
ale ja myślałam, że to sen, rozumiesz, więc ja nie... - Czy on ... hm...
no w i e s z?
- Co wiesz?
Wtedy wszystkie roześmiały się nerwowo, a twarz Cecilly na
chwilę spłonęła rumieńcem. Patty podskoczyła, a Cecilly wyjąkała:
- No wiesz, nie wiedziałam, że on był p r a w d z i w y, gdy to
robiliśmy... nie sądzisz chyba, że on może być chory? Na przykład na
AIDS? To znaczy, gdyby on... gdybym ja złapała...
Katie studiowała biologię, mając nadzieję na przejście na
medycynę (tam przynajmniej na roku są prawdziwi mężczyzni -
powtarzała często przy porannej filiżance kawy), stąd też wyraziła
własne zdanie:
- Sądzę, że to zależałoby od tego, z kim był przed tobą, chociaż
właściwie wampiry to nie ludzie, więc może wirus nie mógłby
przeżyć... Do licha, n i e wiem...
- Czyż nie mógł to być sen? Mogłaś zadrapać się podczas snu... -
powiedziała Leslie, która z racji studiowania psychologii uważała się
za młodego Freuda. Katie wbiła wzrok w podwójne otworki i
oznajmiła:
- Rany kłute. Tego się nie da zrobić paznokciami ... nawet tymi
twoimi, sztucznymi, Leslie.
Zanim obie dziewczyny zdołały podjąć próby sprawdzenia, czy
prawdziwe albo sztuczne paznokcie mogą spowodować rany kłute,
Cecilly, drżąc w swej brzoskwiniowej, obszytej jasną koronką
koszulce (pod której lśniącą materią uwypuklały się brodawki piersi),
zapytała:
- Czy to ma znaczyć, że ja także zostanę wampirem? Nie lubię
nigdzie chodzić po nocy!
Patty przemyślała to przez chwilę i orzekła:
- Zwięcona woda powinna pomóc, jeżeli naleje się ją
bezpośrednio na ranę ... przynajmniej tak jest w książkach. Ale
książki są o fikcyjnych wampirach i nie zostały pomyślane jako
poradniki. Kaplica chyba jest otwarta. Czekaj - wewnętrzną
powierzchnią dłoni uderzyła się w czoło - nie trzeba nic więcej, jak
tylko położyć na tym miejscu krzyż. Jeżeli ukaże się dym i wystąpi
pieczenie, no to wtedy to jest prawdziwe ugryzienie wampira.
Cecilly była oburzona:
- Nikt nie będzie mi robił takich testów!
- Ale my sobie nie życzymy, żebyś czaiła się i kąsała nas po
nocy - powiedziała piskliwym głosem Elizabeth, i zanim Cecilly
zdołała zdobyć się na dalsze protesty, Jeanie zdjęła swój gustowny
naszyjnik z krzyżykiem; podczas gdy dziewczyny przyparły Cecilly
do zimnej, białej umywalki, Jeanie przyciskała krzyżyk dokładnie w
miejscu dwu małych otworków, a wtedy...
A wtedy nic się nie stało. Dziurki pozostały na swoim miejscu, a
kiedy wreszcie dziewczyny puściły Cecilly (brodawki sterczały jej jak
małe marmurowe pączki róży, wypychając cienką koronkę koszulki),
była wściekła na nie, ale nie toczyła piany z ust po zetknięciu się z
krzyżem. Zabiło to Patty klina. Katie przyłożyła na ranki nieco
nadtlenku; od niego zrobiły się tylko małe pęcherzyki, ale tkanka
wokół pozostała bez zmian. Leslie wypytywała, czy Cecilly mogła
chodzić we śnie i nadziać się na coś, ale dziewczyny przyjmowały to
z jednakowym znudzeniem. Cecilly miała skłonności do
dramatyzowania, wspomagane fikuśną, powiewną bielizną z
koronkami, koronkowymi sukienkami, czarną jak skrzydło nietoperza
mascarą... i rzeczywiście, jeżeli wampir fruwał w nocy, to z
pewnością Cecilly stanowiła dla niego najbardziej ponętny cel, z jej
długimi, kręconymi włosami i kremową cerą. Wysoce
prawdopodobne, że - zgodnie z tym co mówiła dziewczynom
Elizabeth podczas lunchu (w College'u dla Młodych Dam im.
Mirandy Hawthorne studentki pierwszego roku zajmowały osobny
stół) - nie był to typ wampira, jaki spotyka się w czytywanych przez
Patty horrorach - być może był to d o b r y wampir.
Począwszy od tego dnia, Heather i Cecilly zawsze siedziały
razem przy posiłkach, a wkrótce ich ekskluzywne szeregi zasiliła
Jeanie, która przez pomyłkę w nocy nosiła swój krzyżyk, a m i m oto
miała gościa, co skłoniło Leslie do ożywionego szczebiotu:
- Może to jest wampir ateista, co? - zapytała Carol. A Patty
dodała:
- Nie można wierzyć we w s z y s t k o, o czym się czyta w
książkach.
Kiedy minęło kilka dni, w czasie których żadna z dziewcząt nie
urządziła pełnego ekspresji pokazu w łazience, pośród szesnastki  nie
wybranych" narastało potężne napięcie, a każda zastanawiała się: Czy
on jeszcze wróci? Czy chciał tylko tych kilku? Leslie żartowała, że
może wyszukał dla siebie zdesperowaną studentkę trzeciego roku
albo brzydką magistrantkę, ale rzecz w tym, że wszystkie studentki
wyższych lat w college'u były dość atrakcyjne, popularne i żadnej z
nich nie można by określić mianem  puszczalska" ani  chamka".
Wieczorem drugiego dnia od czasu jak przestał się pojawiać, Leslie
powiedziała:
- A może to Patty tak go urządziła, no wiesz, może zaraził się od
niej molem książkowym.
Patty niemal zapomniała, że jest Młodą Damą i próbowała
dorwać Leslie zza stołu nad pieczenią wołową. Jej siostry w
neowampiryzmie powstrzymywały ją i zdołała tylko wymamrotać:
- Masz szczęście.
Nad talerzem surówki ze szpinaku Patty kręciła głową z
dezaprobatą, ale pozostałe słuchaczki wysoce zaintrygowane prosiły,
by Elizabeth mówiła dalej.
Z pewną dozą zażenowania (w końcu była przecież studentką
matematyki) Elizabeth powiedziała: [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •