[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wojewódzkim partii, znawca Szekspira i teatru w ogóle.
Wirski miał na końcu języka kilka ważnych pytań, ale wiedział, że nie wolno mu
przerywać Tatianie. Nie mógł zapalić, więc zaczął miąć, a potem prostować serwetkę
porzuconą na stoliku.
- Cóż, stałam się narzędziem Kowadły w stopniu o wiele większym niż wtedy, gdy
byłam  tylko jego kochanką! Zresztą, wbrew umowie, major zaczął domagać się
również tych dawnych z mojej strony świadczeń. W tym byłam nieubłagana, choć
wiem, że w planie moralnym świata nie miało to żadnego znaczenia. Ale dla mnie i
owszem, miało. Ponieważ jednak dla majora najważniejsza była moja obecność w
domu przy alei Róż, koniec końców ustąpił.
Major uwodził niejako Szczapę przy mojej pomocy - ciągnęła.
Wkrótce zorientowałam się, że prócz mnie, ma jeszcze dwie osoby, którymi
manipuluje, obie bardzo młode: chłopca i dziewczynę. Oczywiście, słyszałam plotki,
jakoby ten chłopiec, Michał Brocha, miał być kochankiem Bogusława. Są to, moim
zdaniem, insynuacje i plotki, kto wie, czy nie produkowane właśnie przez Kowadłę?
To major w celu dowiedzenia, że Szczapa jest pederastą, wynalazł gdzieś Brochę,
młodzieńca rzeczywiście bardzo przystojnego i utalentowanego, a przy okazji i tę jego
 panienkę z dobrego domu , Brodzką.
A tu zaskoczenie! W równym stopniu jak przystojnym i sympatycznym, ale bardzo
jeszcze nieopierzonym Michałem, Szczapa zainteresował się Bożeną, dziewczyną
wielkiej klasy, dojrzałą nad wiek i kondycję uczennicy liceum plastycznego.
W głowie kapitana huczało: Bożenka, Michał, Tania.
Cała trójka w ręku majora! Michał Brocha zlikwidowany przez Kowadłę. Dlaczego
właśnie Brocha? Kto następny? Skoro popełniono już dwa morderstwa, może zdarzyć
się i trzecie.
Odezwał się inny jeszcze demon, usytuowany gdzieś w okolicach żołądka: zapalić!
Koniecznie zapalić!
- Tych młodych spotkałam u Szczapy dwa razy. Ostatni raz mniej więcej trzy
tygodnie temu. Przyszli razem, ale pokłócili się. Bożena wyszła sama.
- O co się pokłócili?
- Mogę się domyślać, że poszło im o Szczapę. Michał był zazdrosny o awanse, jakie
Bogusław robił jego dziewczynie. W dodatku wszystko to kolidowało jakoś ze
scenariuszem Kowadły, który zaplanował, że to ja, a nie jakaś młódka z %7łoliborza,
przyciągnę uwagę porzuconego przez żonę mężczyzny.
Do pewnego momentu śmieszyła mnie cała sytuacja, tanie makiawelizmy Kowadły.
Gdzieś z początkiem bieżącego roku zorientowałam się, jak bardzo sytuacja ta jest
dramatyczna. Zrozumiałam, że Bogusław jest człowiekiem ciężko chorym, być może
śmiertelnie; w dodatku zaś narkomanem. I tak, jak ci już powiedziałam, pojęłam, że
127
Kowadło był tym kimś, kto podsycał uzależnienie chorego.
Za wiele, by udawać, że jestem ślepa i głucha! Zaczęłam buntować się; raz nawet
zagroziłam Kowadle, że pójdę do prokuratora i opiszę wszystko, co dzieje się w
mieszkaniu przy alei Róż. Oczywiście, wyśmiał mnie, ale stał się czujny.
To był kolejny błąd, jaki popełniłam. Niczemu nie zaradziłam, nikogo nie
uratowałam. Szczapa zginął w tajemniczych okolicznościach. Wiem to od ciebie.
Ja zauważyłam natomiast, że od ostatniej niedzieli major podwoił swoje wysiłki, jeśli
idzie o moją osobę. Wydzwania codziennie i codziennie składa mi wizyty. Po co?
I to wszystko, co chciałam i mogłam powiedzieć!
Miał zapytać, kto jej zdaniem, jest sprawcą śmierci Szczapy, ale miast pytać,
wykrzyknął:
- Jeśli to wszystko prawda, to twoje życie, Taniu, wisi na włosku! Kowadło zabije
cię, bo wiesz o wiele za dużo!
- Mam nadzieję, że nie zna całej sytuacji. Nie orientuje się, jak rozległa jest moja
wiedza o nim.
- Taniu, na litość boską! Co ty jeszcze wiesz o tym Kowadle? I właściwie po co ci ta
wiedza? Po co?
- Jak myślisz, Ryszardzie, po co? - Powiedziała to tak, że poczuł mrowienie w
plecach.
- Taniu, w co ty się wplątałaś?
- Dosyć, Ryszardzie - oznajmiła twardo. - Więcej ode mnie nie usłyszysz. Nie, gdyż
zaszkodzić możesz i mnie, i sobie. Zaufaj mi, proszę! - zakończyła bardziej już
pojednawczo.
Na odchodnym zapytał jeszcze o gospodynię Szczapy, Anielę Bryś; zapamiętał
bowiem jej zeznanie o tajemniczej parze: mężczyznie w średnim wieku i szykownej,
pięknej kobiecie, po której na długo pozostawał w mieszkaniu zapach perfum.
Także Tania używała mocnych, francuskich perfum. Chciał więc dowiedzieć się, czy
Bryś mogła natknąć się kiedyś na nią i na Kowadłę oraz czy gospodyni Szczapy znała
Bożenę Brodzką.
- Tak, Bryś widywała Kowadłę, gdyż podawała nam kawę i koniak. Ale nie mogła
rozpoznać w nim oficera bezpieczeństwa, Kowadło nigdy nie przychodził w mundurze.
Co się tyczy Bożenki, nie wiem. Musiała ją spotykać u Bogusława, ale czy dobrze
znała?
- Chodzi mi tylko o to, czy mogła znać z imienia i nazwiska?
- O ile wiem, Bogusław nie miał zwyczaju przedstawiania Anieli swych gości. Więc
jeśli Bożena sama tego nie powiedziała, to nie, Aniela nie mogła znać jej nazwiska.
Sprawa wiarygodności świadka Bryś pozostawała więc nadal otwarta. Jednak ze
wskazaniem na  tak .
Ucałował obie dłonie Tani, ale ta nie pozwoliła, aby poprzestali na tym
staroświeckim pożegnaniu. Kiedy tak się żegnali, kapitan całkiem serio pomyślał, że
rozstają się na długi czas. Ale przecież nie na zawsze.
Kiedy stanął pod drzwiami mieszkania na Flory, usłyszał dzwonek telefonu.
Tylko on miał tu telefon, więc nie mogło być wątpliwości, kogo przyzywa. Godzina
była pózna; telefon musiał postawić wszystkich na nogi. Zapewne dzwonił też od
dłuższej chwili.
128
W drzwiach kuchni czyhała już wiedzma Miączyńska, a pod drzwiami jego pokoju
jak wierny pies warowała Mirka Rohozińska.
Biegł, więc bez słowa przepuściła go i pozwoliła, by zatrzasnął jej drzwi przed
nosem.
- Halo! Tu Wirski!
- Wirski, skurwysynie! Nie żyjesz już! - odezwał się znajomy głos.
- To się jeszcze okaże! Dobrej nocy, majorze! - odpowiedział i rzucił słuchawkę.
Powinien był jeszcze dodać, że spotkanie w alei Róż nie jest już aktualne, ale to nie
miało teraz najmniejszego nawet znaczenia.
Nastała cisza, od której brzęczało mu w uszach.
Wtedy przypomniał sobie o Rohozińskiej porzuconej pod drzwiami pokoju.
Stała na korytarzu, ocierając łzy rąbkiem koszuli nocnej, pokazując przy tym długie i
zgrabne nogi. Na ten fenomen natury, jakie stanowiły nogi współlokatorki, zwrócił [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •