[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pasowałaby do postaci.
- Nie martw się - odparł Rog.
- Co?
- Powiedziałem, żebyś się nie martwił. Kiedy z Biura Identyfikacyjnego wróci raport na temat tych odcisków, będziesz
miał małą, ale przyjemną niespodziankę, a nasz były przyjaciel Bill znacznie większą, za to mniej przyjemną. Jeśli
dostał jakąś zaliczkę za twoją głowę, chyba zedrą ją z niego wraz ze skórą. Przynajmniej taką mam nadzieję.
Nie mogłem się mylić w interpretacji tego, co usłyszałem.
- Och! Ale, Rog, oni na tym nie poprzestaną! Jest tyle innych miejsc... Ubezpieczenie społeczne... i jeszcze...
- Może myśli pan, Szefie, że jesteśmy niedokładni? Wiedziałem, że coś takiego może się zdarzyć, tak czy owak. Od
chwili, gdy Dak przesłał informację o rozpoczęciu Planu Mardi Gras, zajęliśmy się niezbędnymi szczegółami.
Wszędzie. Nie uznałem jednak za stosowne powiedzieć o tym Billowi. - Ssał nadal zgaszone cygaro, ale po chwili
wyjął je z ust i obejrzał uważnie. - Biedny Bill.
Penny westchnęła cicho i znów zemdlała.
10
Jakoś udało nam się dotrwać do ostatniego dnia. Nie usłyszeliśmy już więcej o Billu. Listy pasażerów wykazały, że w
dwa dni po nieudanym sabotażu uciekł na Ziemię. Jeśli nawet jakaś część tej historii przeniknęła do mass mediów,
nigdy się o tym nie dowiedziałem. Quiroga nie wspomniał też o niej ani słowem w swojej przemowie.
Pan Bonforte czuł się coraz lepiej i wkrótce stało się jasne, że będzie mógł podjąć swoje zadania po wyborach. Paraliż
wprawdzie nie ustąpił, ale nawet na to mieliśmy sposób. Zaraz po ogłoszeniu wyników uda się na dłuższe wakacje -
59
rutynowa praktyka, robi tak prawie każdy polityk. Urlop spędzi na ,,Tomie", bezpiecznie i poza wszelkim zasięgiem.
W czasie podróży ja miałbym zostać przeniesiony z powrotem na Ziemię, a Szef ulec lekkiemu udarowi mózgu,
spowodowanemu napięciem w czasie kampanii.
Rog będzie musiał załatwić sprawę z odciskami palców, ale ta akurat sprawa mogła czekać choćby i rok.
W dniu wyborów byłem szczęśliwy jak szczeniak, bawiący się piłką. Moja rola dobiegła końca, choć miałem jeszcze
do wykonania pewne zadanie. Nagrałem już nawet dla ogólnej sieci dwa przemówienia. Jedno uprzejmie akceptujące
zwycięstwo, drugie - wspaniałomyślnie przyznające porażkę. Gdy ostatnie słowa znalazły się na kasecie, złapałem
Penny i wycałowałem. Chyba nawet nie miała nic przeciwko temu.
Teraz miał nastąpić finał: pan Bonforte życzył sobie obejrzeć mnie - jako siebie - zanim pozwoli mi odejść. Nie miałem
nic przeciwko temu. Obecnie, kiedy napięcie już minęło, nie czułem oporów przed spotkaniem: gra dla czystej
rozrywki to dla mnie jak skecz, choć zagram go bardzo poważnie. Co ja mówię? Poważna gra stanowi kwintesencję
komedii.
Cała rodzina zbierze się w górnym salonie - głównie dlatego, że pan Bonforte nie widział nieba od wielu tygodni i
bardzo chciał je zobaczyć. Będą słuchać moich wypowiedzi i opijać zwycięstwo lub topić smutek, przysięgając, że
następnym razem pójdzie lepiej. Ale to już mnie nie dotyczy. To była moja pierwsza i ostatnia kampania polityczna i
mam już serdecznie dość wszelkiej polityki. Nie jestem wcale pewien, czy wrócę również do aktorstwa. Nieprzerwana
gra przez całe sześć tygodni jest równa około pięciuset zwykłym wystąpieniom. To bardzo, bardzo dużo.
Wwiezli go do windy w fotelu na kółkach. Pozostawałem poza zasięgiem jego wzroku, dopóki nie ułożyli go na
kanapie. Dopiero wtedy wszedłem - człowiek ma prawo ukryć własną słabość przed obcymi. Poza tym chciałem mieć
swoje wejście.
Zaskoczył mnie tak, że omal nie wypadłem z roli. Wyglądał jak mój ojciec! Byliśmy do siebie o wiele bardziej
podobni, niż którykolwiek z nas do mojego prawdziwego ojca, ale ,,rodzinne" podobieństwo istniało. Wiek też się
zgadzał, ponieważ Bonforte wydawał się starcem. Nie mam pojęcia, o ile się postarzał. Był bardzo chudy i zupełnie
posiwiał.
Natychmiast odnotowałem sobie w myśli, że w czasie zbliżających się wakacji w przestrzeni muszę ich wszystkich
przygotować do ponownej zamiany. Capek z pewnością potrafi go trochę podtuczyć, a jeśli nie, jest wiele sposobów,
żeby szczupłego człowieka uczynić nieco grubszym, nie uciekając się do wypychania odzieży. Włosy ufarbuję mu
osobiście. Spóznione podanie do wiadomości publicznej informacji o udarze ukryje wszelkie inne rozbieżności. W
końcu rzeczywiście zmienił się bardzo w ciągu tych kilku tygodni. Należało tylko dopilnować, aby nie połączono tego
faktu z moją osobą.
Te praktyczne szczegóły układały się same gdzieś w zakątku mózgu, a we mnie wzbierało teraz głębokie wzruszenie.
Był chory, ale emanowała z niego siła, zarówno duchowa, jak i cielesna. Czułem ten sam gorący, niemal święty
wstrząs, co w dniu, gdy stanąłem przed ogromnym pomnikiem Abrahama Lincolna. Kiedy tak patrzyłem na niego,
leżącego z szalem okrywającym nogi i bezwładną lewą stroną ciała, przypominał mi jeszcze inną statuę: zranionego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •