[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się, kiedy objął ją mocno i zaczął zapamiętale całować.
W Wigilię Bożego Narodzenia nowa pani na Bellfield zajmowała się
tym, czym w tym okresie zajmuje się cała płeć piękna, a mianowicie szyko-
wała dom na uroczystości świąteczne.
Piekły się szynki, kupiono i oskubano drób, który powieszono, żeby
kruszał, kupiono także puddingi, bowiem w tym roku zabrakło czasu na ich
przyrządzenie domowym sposobem. Kilka starszych córek robotników pana na
Bellfield, ubranych w piękne sukienki ze szkockiej kraty i w białe fartuszki,
pośpieszyło, by okiełznać radosne podniecenie młodszego rodzeństwa
83
S
R
zgromadzonego w holu wokół przepięknie udekorowanej choinki, tak bardzo
wysokiej, że anioł na czubku dotykał sufitu, i tak rozłożystej, że ledwie
starczyło miejsca dla zgromadzonej dzieciarni, która podziwiała drzewko.
- Tylko spójrz na nich, Heywood - szepnęła Marianne do męża,
przyglądając się młodym gościom z ukrycia na galeryjce. - Okazałeś gościnną
wielkoduszność, zapraszając ich wszystkich.
- Nie ma takiej rzeczy, której bym nie zrobił dla ciebie, mój skarbie.
- Owszem, nie włożyłeś szaty i brody świętego Mikołaja, które uszyłam -
przypomniała żartobliwym tonem.
- Tak... To dlatego, że nie chcę pozbawić Archiego przyjemności
wystąpienia w tej roli - odrzekł przekornie. - Czy już mówiłem ci dzisiaj, jak
bardzo cię kocham, najdroższa Marianne? - Pochylił się w jej stronę.
- Patrzcie, pan całuje panią! - zawołał z dołu jakiś bystry malec.
Było za pózno, by temu zaprzeczyć. Pan na Bellfield i jego żona zostali
poproszeni o zejście na dół, gdzie wśród wiwatów dziękowano im za
wspaniałomyślność. Nie obeszło się też bez uścisków i pocałunków.
Marianne uśmiechnęła się do siebie. Oczywiście było jeszcze za
wcześnie, by to wiedzieć, ale przeczuwała, że w następne Boże Narodzenie
będzie już matką i wówczas ofiaruje mężowi bardzo szczególny gwiazdkowy
prezent.
W zatłoczonym holu majster wzniósł kieliszek bożonarodzeniowego
ponczu i zawołał:
- Uczcijmy ten święty dzień. Wznieśmy toast za pana na Bellfield i za
jego małżonkę. Niech im Bóg błogosławi.
- Szczęśliwa? - szepnął Heywood żonie do ucha.
- Jakżeby inaczej, skoro jestem z tobą - odpowiedziała czule.
84
S
R [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •