[ Pobierz całość w formacie PDF ]

połowę krócej. Znaczne fragmenty mego życiorysu zniknęły mi z pamięci.
Nawet teraz, czytając swoje notatki, często się zastanawiam, kim byłem,
gdy je pisałem, gdyż nie przypominam sobie tych wydarzeń. Bywa, że
siedzę zdumiony, nie pojmując, gdzie to wszystko odeszło.
 Nazywam się  odpowiadam  Duke. Zawsze przepadałem za
Johnem Wayne'em.
 Duke  szepcze cicho.  Duke.
Zamyśla się, marszczy czoło, patrzy na mnie z powagą.
 Tak  potakuję.  Jestem tu, by ci towarzyszyć. I zawsze będę ci
towarzyszył  dodaję w duchu. Czerwieni się na te słowa. Oczy jej
wilgotnieją, po policzkach toczą się łzy. Serce mi się ściska i tysięczny już
chyba raz żałuję, że w niczym jej nie mogę pomóc.
 Przepraszam  mówi.  Nie rozumiem nic z tego, co się teraz wokół
mnie dzieje. Nawet ciebie. Kiedy cię słucham, mam wrażenie, że
powinnam cię znać. A nie znam. Nawet nie pamiętam swego imienia.
Ociera łzy i prosi:
 Pomóż mi, Duke, pomóż mi pamiętać, kim jestem. A przynajmniej,
kim byłam. Czuję się taka zagubiona.
Odpowiadam z głębi serca, ale nie podaję jej prawdziwego imienia. Tak
samo, jak nie podałem swego. Mam po temu powody.
 Jesteś Hannah, kochającą życie i stanowiącą opokę dla tych, którzy
cieszyli się twą przyjaznią. Jesteś marzeniem, artystką, która poruszyła
tysiące dusz i dawała szczęście. Zaznałaś pełni życia i niczego nie
chciałaś, nie uganiałaś się bowiem za doczesnością, wystarczyło ci sięgnąć
w głąb siebie. Jesteś dobra i lojalna, dostrzegasz piękno tam, gdzie inni go
nie widzą. Jesteś nauczycielką, która przekazuje cudowną wiedzę,
marzycielką dążącą do lepszego świata.
Milknę na chwilę, by zaczerpnąć tchu.
 Hannah  podejmuję  nie musisz się czuć zagubiona, gdyż...
Nic naprawdę nie ginie ani się nie gubi,
Urodzenie, tożsamość, rzeczy tego świata
Ani życie, ni siła, ani nic, co widzisz...
Ciało stare, zimne, przywiędłe  popioły
Niegdysiejszych płomieni...
Ponownie ogniem się rozżarzy...
Chwilę przetrawia to, co usłyszała. Patrzę w okno. Deszcz już ustał. Do
pokoju zerka słońce.
 Ty to napisałeś?  pyta.
 Nie, Walt Whitman.
 Kto?
 Człowiek, który kochał słowa i nadawał kształt myślom.
Nie odpowiada wprost, tylko długo, długo na mnie patrzy, aż nasze
oddechy zlewają się w jedno. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech. Wdech.
Wydech. Głębokie wciąganie powietrza. Ciekaw jestem, czy ona wie, że
uważam ją za piękną.
 Zostaniesz ze mną na trochę?  pyta w końcu.
Uśmiecham się i potakująco kiwam głową. Odpowiada uśmiechem.
Wyciąga do mnie rękę, ujmuje moją dłoń i przyciągają do swej talii.
Wpatruje się w guzowate stawy, które deformują moje palce, i delikatnie je
gładzi. Dotyk jej dłoni nadal przypomina muśnięcie anioła.
 Chodzmy  odzywam się, z ogromnym wysiłkiem dzwigając się na
nogi  wybierzemy się na spacer. Powietrze jest rześkie, pisklaki czekają.
Mamy piękny dzień.
Nie odrywam od niej wzroku, kiedy wypowiadam ostatnie zdanie.
Rumieni się. Znowu czuję się młodo.
Oczywiście stała się sławna. Niektórzy określali ją mianem , jednej z
największych artystek Południa dwudziestego wieku" i byłem, jestem z
niej dumny. Podczas gdy ja musiałem się zmagać z każdym, najprostszym
nawet wierszem, moja żona tworzyła piękno z taką samą łatwością, z jaką
Bóg tworzył ziemię. Jej obrazy wiszą w muzeach całego świata, lecz ja
zachowałem dla siebie tylko dwa. Pierwszy, który mi podarowała, i
ostatni. Wiszą w moim pokoju i nocą się w nie wpatruję. Czasem przy tym
płaczę. Nie wiem dlaczego.
I tak płynęły lata. Wiedliśmy życie, pracując, malując, wychowując
dzieci, kochając się nawzajem. Spoglądam na zdjęcia z kolejnych świąt
Bożego Narodzenia, wyjazdów rodzinnych, uroczystości szkolnych i
ślubów. Widzę moje wnuki, promienne twarze. Patrzę także na nasze
wspólne zdjęcia, we włosach coraz więcej siwizny, zmarszczki na
twarzach coraz wyrazniejsze. %7łycie pozornie tak normalne, a zarazem tak
niezwykłe.
Nie mogliśmy przewidzieć przyszłości, ale któż to potrafi? Nie żyję
teraz tak, jak pragnąłem żyć. A czego oczekiwałem? Emerytury. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •