[ Pobierz całość w formacie PDF ]

już lecą, Franek sznur niesie, żeby Borynę związać, bo poprzednim razem wiązali my Borynę, i tak
zdążyÅ‚ kuchniÄ™ siekierÄ… poroz¬bijać.
Od tyłu, od tyłu! woła Smolarek.
Franek od tyÅ‚u ze sznurem zachodzi, ale Bory¬na porywa siÄ™ na nogi, siny od krzyku, czarny od
ziemi, oczy na wierzchu, w szale, piana na ustach,
Smolarkowa Amerykanową odciąga, diabli wiedzą, co Borynie do łba wskoczy, jak go taki szał
ogar¬nia, a tym razem to chyba najsilniejszy ze wszy¬stkich szałów, i co siÄ™ chÅ‚opu dziwić,
szesnasta dziewucha mu się urodziła, to i rozum można stracić.
Jezusie, o Jezusie, ryczy Boryna.
Za sznur chwyta, szarpie, wyszarpuje, nie dał niu Franek rady, o, cholera, cholera! nieszczęście
bÄ™dzie, jak amen w pacierzu, Boryna silny okrop¬nie, jak mu dać radÄ™ bez sznura?
Po Pipka lecieć! Po Pipka! krzyczy Smolarko¬wa.
Jezusie, ryczy Boryna, chłopom się wyszarpuje, przez podwórze do stodoły leci, powieszę się,
Je¬zusie przeklÄ™ty, krzyczy, powieszÄ™ siÄ™, i już w stodole znika.
Ożesz go, jeszcze się naprawdę powiesi, mówi Ciućkową.
Ale! Będzie się wieszał! On tylko tak, nie wie, co ma zrobić ze sobą, mówi Smolarek. Gdzie by się
tam wieszaÅ‚, kurna! I po co? Przecież ziemnia¬ki ma nie obredlone, tylko tak, i tak może
szczÄ™¬Å›liwie siÄ™ skoÅ„czy, może za siekierÄ™ nie bÄ™dzie siÄ™ braÅ‚?
AmerykanowÄ… chwieje siÄ™: Jak to za siekierÄ™, jak to? dopytuje.
A co się dziwić, skoro mu baba rok w rok ja-łoszki rodzi, mówi Smolarek.
Franek nowy sznur niesie.
Amerykanową coraz bledsza: Pani Smolarko-wo, mówi, przecież trzeba do Borynowej zajrzeć, jak
tak można, jak można, dziecko...
150
151
Nie daj Boże, ostrzega Smolarkowa, ledwo si Boryna uspokoił, żeby go drażnić na nowo.
A czemu on z tej stodoły nie wychodzi? Może si jednak naprawdę wiesza? mówi Ciućkowa..
Yyyy, mówi Franek, sporty wyciąga, zakurzy my?
Kurzymy.
W stodole cicho, no i chwała Bogu, może Bory. na ochłonie.
Pani Amerykanowa coś okropnie blada, wody przynieść? mówi Ciućkowa. Amerykanowa oczy ma
nieprzytomne, rozlatane, wielkie, patrzy na Ciućkowa, to na Smolarkowa, to na Frankę, to na
chÅ‚opów, jakby jakieÅ› dziwadÅ‚a zamorskie oglÄ…¬daÅ‚a, jakby w telewizjÄ™ patrzyÅ‚a na film, w
któ¬rym jakieÅ› cudacznoÅ›ci pokazujÄ…, Stefku, woÅ‚a, Stefku, zaprowadz mnie do domu.
Oj, chyba Amerykanowa dostała gorączki, bo przecież nigdzie tu jej Amerykana nie masz.
Hanka! a wyÅ‚az z obory, wody dla pani Ame¬rykanowej przynieÅ›! woÅ‚a Ciućkowa.
Hanka ostrożnie głowę z obory wysadza."
A tato? pyta.
W stodole się powiesił! woła Franek i śmieje się. Petem spluwa, ale akuratnie pet rozdusza
ob¬casem gumiaka, coby pożaru nie byÅ‚o.
Jezus, Maria! krzyczy Hanka, powiesił się?
I do domu gna, krzycząc: Mamo, mamo, niech się mama nie boi, tato się w stodole obwiesił!
O Jezusie, ożesz, ale durnowata dziewczyna! I dla takiej chce Boryna dom stawiać, werandy na
dachu budować, wychodek i wannę zakładać'
Głupia, mówi Smolarek, strasznie.
Ale cycata, mówi Franek.
Ty siÄ™ cyckom Hanki nie przyglÄ…daj, woÅ‚a Fran¬ka, ty Å›winio.
Jak twoje dwa placki, to na cudze chociaż zer¬knÄ™, przeÅ›miewa siÄ™ Franek.
A ze stodoÅ‚y wyÅ‚azi Jolka, sÅ‚oma 'jej z wÅ‚osów zwisa, w sÅ‚omie siÄ™ widać zagrzebywaÅ‚a ze stra¬chu
przed BorynÄ…. Idzie sobie, podskakuje, jak to dzieciak.
Co tato robi? pytamy siÄ™.
Dynda na sznurze, mówi Jolka.
Jak to: dynda?
Sznur przewiesił przez belkę i się dynda, mówi Jolka.
Jezusie, Maryjo! Powiesił sie! Naprawdę! Nie może być!
I wszyscy do stodoły lecimy.
A Boryna faktycznie na sznurze dynda. Po¬wiesiÅ‚ siÄ™!
Grzech śmiertelny, mówi Ciućkowa, żegna się, nawet pacierza ksiądz za Borynę nie odmówi.
Ożesz! Ożesz! Powiesił się! Dynda! Odciąć go! Może jeszcze żyje? Może oddycha! Ale tam,
od¬dycha! A ja wam gadam, że oddycha, patrzcie le¬piej!
Aaaa! to Amerykanowa krzyczy. Wariatka, czy co, wisielca nie widziała? My już widzieli, nie u
nas, ale za krzyżówkami, trzy lata temu powiesił się Chmieleski, Józef mu było, baba mu życie
za¬truwaÅ‚a, odgrażaÅ‚ siÄ™: powieszÄ™ siÄ™, a powieÅ›, ga¬daÅ‚a, to siÄ™ raz opiÅ‚, opompowaÅ‚ i znowu gada:
po¬wieszÄ™ siÄ™, a ona mu: a powieÅ› siÄ™, to poszedÅ‚ do stodoÅ‚y i siÄ™ powiesiÅ‚, a baba spać poszÅ‚a, bo
do
głowy jej nie przyszło, że chłop naprawdę p0j_ dzie i się powiesi, dopiero rano maca koło siebie
chłopa nie ma, ale też nic tam, może gdzie opom-powany w chlewie leży albo gdzieś, wstała, idzie
bydlaki karmić, a chłopa wyklina, zachodzi do stodoły, patrzy: wisi! Milicja go musiała odcinać a
zanim przyjechaÅ‚a, to my wszyscy zdążyli do¬kÅ‚adnie obejrzeć, jak taki wisielec wyglÄ…da. I cze¬go
to tak krzyczeć? Pewno, że nieszczęście wiel¬kie, ale maÅ‚o to nieszczęść po Å›wiecie chodzi?
A tu Amerykan siÄ™ przepycha, a skÄ…d on siÄ™ tu wziÄ…Å‚, ratuj! krzyczy AmerykanowÄ…, a patrzcie na
tego Amerykana, jak kot po belce już się w try miga wspiął, Borynę w ramionach do góry dzwiga
ze sznura mu ulgę przynosząc, ho! ho! to on siłę ma, ten Amerykan, tylko tak mikro wygląda, żeby
tak Borynę do góry targnąć, ze sznura mu ulżyć, żyje! woła, żyje! pomóżcie!
No, jeÅ›li żyje, to dopiero co musiaÅ‚ siÄ™ powie¬sić. Albo może mu nie zaskoczyÅ‚ sznur, albo co. Fakt
faktem, miał szczęście.
Pomagamy teraz na wyścigi. Odcinamy sznur, Borynę układamy na słomie. Oczy otwiera, eee! dla
postrachu on się tak powiesił, nic wielkiego. Ale słaby jest, bo chce się podnieść, a nie ma siły, no i
chwała Bogu, że nie ma siły, teraz to żadnego nieszczęścia nie będzie, bo Boryna na wpadnięcie w
szał za słaby.
Niesiemy Borynę do domu, układamy na łóżku, obok Borynowej. Borynowa blada, spocona, usta [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •