[ Pobierz całość w formacie PDF ]

– A jeśli jesteś w ciąży?
– Mało prawdopodobne.
– Nie ma stuprocentowej pewności.
Teraz Jacinta odwróciła się od Paula i popatrzyła nie widzącym wzrokiem na
morze.
– Będę sobie radzić.
– Będziemy razem sobie radzić – sprostował tonem, który jasno dał jej do
zrozumienia, żeby nie próbowała się przeciwstawiać.
– Dobrze, dobrze – przytaknęła szybko. Wolała się na razie nie martwić tym
problemem, – Idę do domu. Zjem kolację w swoim pokoju – powiedziała.
– Nie musisz się izolować ze względu na mnie – powiedział z przekąsem. –
Wychodzę dziś wieczorem.
A miała nadzieje, że wrócił tu dla niej!
Spotkali się przy śniadaniu następnego ranka. Jacinta cierpiała po bezsennej
nocy, miała cienie pod oczami. Wyglądała fatalnie i wiedziała o tym. Siadając
naprzeciwko Paula, żałowała, że nie zrobiła makijażu. Jeszcze bardziej żałowała, że
zgodziła się, aby ją podwiózł. Przedłużone wspólną jazdą pożegnanie było ostatnią
rzeczą, na jaką miała ochotę.
Za oknem radosny poranek skrzył się wszystkimi barwami kwiatów. Jacinta
oparła kopertę z czekiem o komputer i poprosiła Fran. aby pożegnała od niej
Deana. Obie uścisnęły się serdecznie.
Paul prowadził samochód w milczeniu. Jacinta intensywnie, do zawrotu głowy,
wpatrywała się w krajobraz za oknem.
– Podaj mi adres – rzucił, gdy zbliżali się do miasta.
– Wysadź mnie na przystanku, dalej już sobie sama poradzę. – Z dwiema
torbami i książkami? Podaj adres!
– Zdawało mi się, że miałeś być o dziewiątej w biurze?
– Biuro może poczekać.
Grey Lynn leżało na jednym z przedmiesz. Kiedy samochód zatrzymał się
przed skromnym, zaniedbanym piętrowym domem, Paul skomentował kwaśno:
– Chyba stad cię na cos lepszego?
– Tak mieszkaj;! studenci. – Wzruszyła ramionami.
Wysiadł z auta, otworzył bagażnik i wyjął jej torby.
Jacinta chwyciła bagaż, zostawiając Paulowi pudło z książkami.
Nie musiała pukać. Drzwi otworzyły się od razu. Stanął w nich wysoki,
szczupły młody człowiek, ubrany w bokserki i wymiętą koszulkę. Ziewał
rozkosznie, widocznie dopiero się obudził.
– Cześć, ty jesteś Jacinta, prawda? Nazywam się Carl, Postawcie te graty, zaraz
je wniosę do środka.
– Dzięki. No to cześć ~ rzuciła do Paula, czyniąc desperacki wysiłek, by nie
spojrzeć mu w oczy.
Postawił pudło na ziemi, stał ze zmarszczonymi brwiami. Z samochodu dobiegł
dzwonek telefonu.
– Będziemy w kontakcie – rzucił w końcu i odszedł w pośpiechu.
Jacinta przez chwile patrzyła za nim, a potem zwróciła niezbyt przytomne
spojrzenie na Carla, – Dziękuję – powtórzyła.
– Nie ma za co. Wiesz.. , dziwię się, że lądujesz tutaj, mając takiego gościa –
roześmiał się, puszczając do niej oko. – Przecież: nie wygrał tego wozu z kuponów,
które znalazł w płatkach śniadaniowych.
Rozległ się dźwięk zapuszczanego silnika. Paul krótkim gestem odpowiedział
na pożegnalne machanie Jacinty i samochód powoli oderwał się od krawężnika.
– Nadia mówiła, że będę mogła zostać tutaj, dopóki nie znajdę sobie kwatery.
Jak dobrze pójdzie, zniknę już dzisiaj wieczorem – powiedziała, uśmiechając się
blado.
– Nie ma sprawy. – Beztrosko machnął ręką. – Możesz sobie tu mieszkać, jak
długo zechcesz.
– Nie chcę, żeby on wiedział, gdzie będę – zaznaczyła, – W takim razie nic mi
nie mów. Ten gość wygląda na takiego, który wie. jak zdobywać informacje, i
wolałbym nie znaleźć się na jego drodze. Rozumiesz, ni£ wiem, to nie powiem.
– Więc nie informuj go także, gdzie jest Nadia, bo jeszcze i z niej coś wyciśnie.
– Tu akurat nie będę musiał nic ukrywać. Dzwoniła wczoraj, że ma na oku
jakąś robotę w Sydney, ale nie mówiła nic więcej.
Pomógł jej wnieść bagaże i ustawić w holu. Jacinta była zadowolona z własnej
sztuki zacierania Siudów. Nie wątpiła, że Paul, w poczuciu odpowiedzialności za [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •