[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 A teraz tutaj.  Senda zakryła twarz rękami. Cokolwiek by się działo, czekała
ich klęska.
Inge potrząsnęła głową i odłożyła gazetę.
 To ironia losu  powiedziała cicho.  Drań taki jak Kokowcow jest
bezpieczny i siedzi sobie w więzieniu, a jego ofiary nie żyją. Zamordowane przez
kogoś całkiem innego.
Senda była zbyt słaba, by się ruszyć.
Zmierć. Zmierć i przemoc. Już za długo były wciąż związane z jej życiem. Czy
nie ma ucieczki?
Zdrowie Sendy nagle się pogorszyło. Pokładała tyle nadziei w tym, że Wasilij
pomoże jej zapewnić przyszłość Tamarze, że wiadomość o jego śmierci była dla
niej gwozdziem do trumny. Napady kaszlu nasiliły się. W płucach czuła palący
ogień. Każdego dnia jej chusteczki były coraz bardziej zaplamione krwią.
Inge dbała o nią, jak mogła, wzywając najlepszych lekarzy, ale jedyne, co mogli
poradzić, to wysłać ją do drogiego sanatorium. Senda odmawiała. Pieniądze za
broszę skończyły się i Inge musiała już sprzedać pierścionek. Senda nie chciała
pozwolić, aby choć część tych pieniędzy wydać na jej pogarszające się zdrowie.
Trzymało ją przy życiu jeszcze jedno marzenie. Zbyt już długo ona, Inge i
Tamara błąkały się bez ojczyzny  obywatelki znikąd. Jeśli nawet ona nie dożyje
bezpiecznej przyszłości, to może Tamara, z pomocą Inge.
 Wyjeżdżamy  powiedziała Senda pewnego wieczoru.  Jedziemy do
Hamburga. Jeżeli nam się poszczęści, to będziemy miały akurat tyle pieniędzy,
żeby dojechać do Ameryki.
Inge patrzyła na nią, zastanawiając się, czy Senda przypadkiem nie bredzi w
gorączce.
 Ameryka!  wykrzyknęła.  Ni w pięć, ni w dziewięć. Przecież ty nawet nie
jesteś w stanie podró...
 Ameryka  głos Sendy, choć słaby i ochrypły, nie pozostawiał wątpliwości.
Nagle objęła się ramionami przy kolejnym ataku kaszlu. Splunęła krwią w
chusteczkę i zwinęła ją.  Ameryka  powiedziała w przerwach ataku, łapiąc
oddech.
Inge potrząsnęła głową.
 Nie znamy w ogóle angielskiego! Może nam zabraknąć pieniędzy! A może w
Rosji się poprawi? Może będziemy mogły wrócić do Sankt Petersburga?
 Wyjeżdżamy jutro do Hamburga  powiedziała Senda.  Jestem
zdecydowana. Gdy tam będziemy, zajmiemy się biletami na statek.
Senda nie chciała słuchać argumentów Inge.
Nawet gdyby to miała być ostatnia rzecz, jakiej dożyje, dopilnuje, żeby
przynajmniej Inge i Tamara popłynęły do Nowego Jorku. Czyż nie słyszała, że w
Ameryce na wszystkich czekają nieograniczone możliwości?
Tamara będzie je miała.
Senda spała spokojnie przez większą część wyczerpującej podróży z Genewy
do Hamburga. Inge nie próbowała jej budzić wcześniej niż przed przyjazdem do
końcowej stacji.
 Senda, jesteśmy na miejscu  powiedziała cicho, potrząsając nią delikatnie.
Zamarła.
Senda nie żyła. Umarła po drodze. Los zachował na koniec swą najokrutniejszą
niespodziankę.
Transatlantyk  Lubeck skrzypiał i kiwał, pokonując ciemne tonie północnego
Atlantyku. W ciasnej kabinie bez okna Tamara siedziała cicho na dolnej koi,
patrząc na trzymaną w rękach fotografię matki.
 Kocham mamę  szepnęła, a łzy potoczyły się po jej policzkach.  Wciąż ją
kocham. Chcę, żeby była ze mnie dumna.
 Będzie  zapewniła ją Inge.  Na pewno będzie.
 Lubiła grać.  Tamara zlizywała z ust słone łzy.  Kochała to.  Pokiwała
głową poważnie.  Ja też będę  zwróciła się do Inge.  Ja też chcę zostać aktorką.
 Zobaczymy, kochanie  uśmiechnęła się Inge.  Masz dużo czasu, żeby się
zdecydować.
 Ale ja już zdecydowałam.  Tamara zmarszczyła brwi i studiowała trzymane
w dłoniach zdjęcie.  Mówię poważnie, ciociu Inge. Chcę być największą aktorką
na świecie. I będę!
 Głosik jej zadrżał, gdy zacisnęła małe piąstki. Uniosła zapłakaną twarzyczkę
do Inge i w tej chwili w jej błyszczących, szmaragdowych oczach widać było siłę
rodziny Boralevi.  Zrobię to dla mamusi  powiedziała zdecydowanie  i dla
siebie.
Wtedy właśnie Inge po raz pierwszy zaobserwowała, jak bardzo Tamara była
córką swojej matki. Nie mogła otrząsnąć się z nieodpartego wrażenia deja vu. Siła i
determinacja Tamary tak bardzo przypominały jej Sendę, że aż poczuła w sercu
ukłucie bólu. Tamara miała tę samą, połyskującą perłowo skórę, olbrzymie
szmaragdowe oczy i elegancką, drobnokościstą budowę. Tylko włosy miała inne:
nie miedziane, tylko jedwabiste, blond w odcieniu dojrzałego zboża.
 Będzie ze mnie dumna!  powiedziała z mocą Tamara.
 Będzie.
A pózniej obie z Inge płakały przez całą noc. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •