[ Pobierz całość w formacie PDF ]

innym kraju. A w jego dziełach wciąż przewija się pytanie, jaki ma być doskonały ustrój pań-
stwa i jak wychowywać obywateli. Wyznaję, że dla mnie, obywatela Imperium, które jak ko-
rona wieńczy rozwój wszystkich ludów, te rozważania wydają się puste i niepotrzebne. Czyż
można sobie wyobrazić coś świetniejszego od rzeczywistości, w której żyć nam wypadło
dzięki łasce bogów? Owszem, ludzie pozostali tak ułomni, jak byli. Jednakże system pań-
stwowy jest doskonalszy i sprawiedliwszy, niż mogło się marzyć Platonowi w najśmielszych
snach; a w swych rojeniach miał on na oku zawsze jedno tylko miasto, podczas gdy nasze
Imperium obejmuje tysiące miast i setki krain, od mrocznej północy aż po rozpalone piaski
pustyń. Toteż wolałbym, by Platon mniej mówił o społeczeństwie i wychowaniu, więcej na
35
tomiast o tajemnicach budowy świata, widzialnego i niewidzialnego, szczególnie zaś o demo-
nach. Państwa bowiem i ich ustroje przemijają, jak uczy historia; demony natomiast zawsze
istniały i istnieć będą.
Spośród bliskich Platona tylko Kritias parał się na równi polityką i pisarstwem. Z jego
dzieł znam jedynie fragmenty. Wiem, że był dramaturgiem oraz autorem traktatów, w których
przedstawiał politeje, czyli ustroje, Tesalii i Lacedemonu; wychwalał przede wszystkim to
drugie państwo; twierdził, że inne państwa winny pod każdym względem naśladować Lace-
demon. Trudno mi w tym miejscu nie przypomnieć, że idealny ustrój, wymyślony przez Pla-
tona, jest w znacznej mierze rozwinięciem założeń, na których opierał się lacedemoński po-
rządek i tamtejszy system wychowania. A więc Platon poważnie traktował wskazówki swego
wuja, które z pewnością nieraz słyszał z jego własnych ust za młodu.
Lecz dość już o polityce. Z zachowanych ułamków Kritiasowej twórczości tylko jeden
utkwił mi w pamięci. Pochodzi on z dramatu Syzyf. Pewna osoba rozwija w nim poglądy tej
treści:
W pradawnych czasach ludzie żyli w bezładzie i po zwierzęcemu, a korzyli się tylko przed
siłą. Nie nagradzano uczciwych, ale też nie karano przestępców. Dopiero pózniej ustanowio-
no surowe prawa; chciano bowiem, by sprawiedliwość jednakowo władała wszystkimi, a kara
spadała na każdego, kto złamie ustawy. Lecz owe prawa powstrzymywały ludzi przed popeł-
nianiem tylko jawnych przestępstw, potajemnie zaś nadal zle czyniono. Wówczas to  tak
sobie wyobrażam  jakiś człowiek bystry i rozumny pierwszy wpadł na pomysł, że ludzie
muszą bać się bogów; wtedy bowiem dopiero będą się lękali nawet skrycie grzeszyć myślą,
mową, uczynkiem. W ten to sposób wprowadzono pojęcie bóstwa. Głoszono, że jest to duch
wiecznie żyjący, który słyszy i widzi samym umysłem, wszystko ogarniając; który pojmuje
każde słowo ludzkie i każdy czyn dostrzega. Więc gdybyś nawet milcząc knuł zło jakieś, nie
ukryje się to przed bogami, jako że mają oni moc postrzegania wszystkiego. Przy pomocy
takich właśnie wywodów ów człowiek ustanowił jedną z najprzemyślniejszych nauk, a fał-
szywym słowem okrył prawdę. Twierdził także, że bogowie tam przebywają, skąd przychodzi
największa groza, ale też największe pożytki dla nędzy naszego bytowania: na górnym obwo-
dzie. Stamtąd bowiem padają gromy i błyskawice, lecz tam również rozpościera się gwiazdzi-
sta szata nieba i goreje jasne słońce, stamtąd wreszcie deszcz rosi ziemię. Taki to lęk ludziom
wpoił i pięknie osadził bóstwo w należnym mu miejscu, bezprawie zaś prawem ujarzmił.
BÓG I BOGOWIE
Tak więc jeden z najbliższych krewnych Platona był po prostu ateistą. Wspomniałem już
poprzednio, że sam założyciel Akademii z oburzeniem odrzucał takie poglądy, jakkolwiek
osobiście nie darzył żadnego bóstwa szczególną czcią i chyba nie dostąpił wtajemniczeń w
żadne misteria. Przytoczyłem także ów rozdział z dziesiątej księgi Praw, który, jak przypusz-
czam, przekazuje pewne wspomnienia z dziecięcych lat Platona; matka opowiadała mu wtedy
baśniowe podania o bogach, ojciec zaś w dniach świątecznych, otoczony przez całą rodzinę,
składał nieśmiertelnym ofiary przy domowym ołtarzu.
Ale skoro już dotknąłem tu spraw religii, wypada pokrótce określić, jaka jest platońska
doktryna o istocie bogów i jakie wyznacza im miejsce w naszym świecie.
Chyba najpewniej odpowiada filozof na te pytania w dialogu pisanym już u schyłku życia,
a mianowicie w Timajosie. A trzeba też przypomnieć, że jednym z rozmówców w tym utwo-
rze jest właśnie Kritias! Osoba tytułowa dialogu, czyli sam Timajos, mędrzec i astronom
przybyły z miasta Lokroj w Italii, wykłada tam, co następuje:
Istnieje wieczny bóg, który stworzył świat jeden, materialny, widzialny, zbudowany z czte-
rech pierwiastków: z ognia, ziemi, wody, powietrza. Ten świat sam jest istotą żywą i zawiera
36
w sobie wszelkie istoty żywe; posiada kształt najdoskonalszy, a więc kuli, i porusza się wokół
siebie ruchem obrotowym; wyszedł z ręki boga i jest również bóstwem, a dusza jego znajduje
się w nim i wokół niego.
Bóg stworzył też w owym świecie słońce, księżyc i pięć planet; stworzył je z materii
ognia. Położył je na kulistych obręczach wokół ziemi, aby poruszały się po owych torach; na
pierwszej obręczy znajduje się księżyc, na drugiej słońce, na trzeciej Jutrzenka, na czwartej
Hermes, potem zaś kolejno cztery inne planety. A wszystkie owe ciała, poczynając od ziemi,
są istotami żywymi i boskimi. Czas zaś pojawił się w świecie dopiero wtedy, gdy one zostały
stworzone.
Prócz tych bóstw istnieją także inne bóstwa, o których wiemy dzięki starym legendom.
Bóstwa te są potomstwem Ziemi i Nieba; na ich czele stoją Zeus i Hera, potem zaś idą te
wszystkie, którym tak powszechnie cześć się oddaje. Otóż właśnie owym to bóstwom, zro-
dzonym, lecz nieśmiertelnym, polecił bóg-stwórca wykonać ciała innych istot żywych.
Jednakże natura istot żywych jest złożona, podwójna: co w nich boskie i nieśmiertelne, po-
chodzi od samego boga-stwórcy, co zaś śmiertelne, od bogów zrodzonych. Uczynił więc bóg-
stwórca tyle dusz, ile jest gwiazd; osadził każdą duszę na gwiezdzie i pokazał jej obraz
wszechświata. Potem zaś przekazał owe dusze bogom młodszym. Ci wykonali dla nich ciała i
mniej doskonałe części duszy.
Prawo zaś ustanowiono takie: która z dusz żyć będzie w ciele panując nad sprzecznymi
składnikami swej natury, ta znowu powróci na swoją gwiazdę i tam trwać będzie w szczęściu;
która natomiast ulegnie, narodzi się powtórnie, i to w ciele kobiety. Jeśliby zaś i w tym dru-
gim życiu błądziła, wstąpi w ciało zwierzęce, zależnie od swych uczynków; tak odradzając się
wciąż na nowo nie przestanie cierpieć, póki się nie oczyści i nie powróci do stanu, od którego
bieg swój zaczęła.
WIELOZCIANY
Odczytując na nowo dialog Timajos napotkałem w dalszym jego ciągu rozważania bardzo
zawiłe. Chodzi mianowicie o problem, jakiego to kształtu są cząsteczki owych czterech pier-
wiastków, z których zbudowany jest wszechświat. Otóż uczony Timajos najpierw ustala, że
podstawowa ich forma to zestawienia różnych trójkątów; a więc ścianki brył muszą być trój-
kątne. Następnie przeprowadza dowód, że elementy, a raczej cząsteczki ognia, są czworo-
ścienne, ziemi sześciościenne, powietrza ośmio-, a wody dwudziestościenne.
Cała ta partia dialogu wydaje mi się szczególnie trudna, zapewne z tej racji, że sam nigdy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •