[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Danny, zgaś komputer - powiedział Quinn.
- Nie może tu zostać? - zapytał Jadon. - Tu jest bezpieczny, a potem go stąd
zabierzesz.
Danny powiódł wzrokiem po dorosłych.
- Tato, proszę...
Czy można odmówić dziecku, które tak ładnie prosi?
R
L
T
- Nie ma sprawy. Ale nigdzie nie wychodz, dobra? Nigdzie się nie włócz.
Danny kiwnął głową już pochłonięty pasjansem.
- Chyba się cieszysz, że zaczął mówić - zagadnął Quinna Jadon, wjeżdżając
do sali.
- Taak... - Wielkie niedomówienie.
- Co was łączy? Ciebie i Leilę? Co takiego? Popatrzył na kolegę.
- O co ci chodzi?! Nic nas nie łączy. Jadon z niedowierzaniem kręcił głową.
- Kogo chcesz oszukać? Od początku wiem, że nie było żadnej bransoletki.
Kiedy leżałeś nieprzytomny pośrodku izby przyjęć, powiedziała, że spędziłeś u
niej noc i że wychodząc od niej, wyglądałeś zdrowo.
Quinn zacisnął powieki.
- Psiakrew - wyrwało mu się. Wszyscy już wiedzą. W Cedar Bluff nie ucho-
wa się żadna tajemnica. %7ładna.
- Nie moja sprawa. - Jadon uniósł ręce, jakby chciał się osłonić przed ciosem.
- Byłem kiedyś w podobnej sytuacji. Zakochany w najlepszej kobiecie pod słoń-
cem, ale sam przed sobą nie chciałem się do tego przyznać.
- Nie jestem zakochany. To tylko przelotny romans.
Znieruchomiał, usłyszawszy za plecami stukot obcasów.
- Widzę, że ci się polepszyło.
Jej przesadnie słodki ton mocno go zabolał.
To się nazywa mieć pecha.
R
L
T
Spoglądała na niego z wyrzutem, a on nagle miał ochotę ją przeprosić, wyja-
śnić, że nie w ten sposób miała się o tym dowiedzieć. Ale już nic tego nie zmieni.
Ich zażyłość, nie, miłostka, skończona.
- Tak, już mi lepiej - odparł uprzejmie. Jakby nie przeżyli nocy pełnej upoj-
nych wzlotów. - Dzięki.
Przyglądała mu się przez dłuższą chwilę, po czym kiwnęła głową.
- To dobrze. Uważaj na siebie i na Danny'ego.
- Postaram się. - Gdy odeszła, kurczowo ścisnął oparcie wózka, żeby jej nie
zawołać.
- Skończony idiota - mruknął Jadon z nieskrywanym obrzydzeniem.
Możliwe.
Zranił ją w najmniej odpowiedniej chwili. Długo nie zapomni jej pełnego wy-
rzutu spojrzenia. Co gorsza, nie ma jak dostać się do domu.
Ale Danny mówi! To najsłodsza muzyka dla jego uszu. Musi brać życie takie,
jakie jest, mimo że serce mu pęka.
R
L
T
ROZDZIAA TRZYNASTY
Zdruzgotana pospiesznie opuściła gabinet Quinna. W głowie ciągle dzwięcza-
ły jej okrutne słowa:  To tylko przelotny romans".
Była bliska łez, ale się opanowała. Przecież już na samym początku powie-
dział, że interesuje go jedynie romans, a ona, idiotka, się zaangażowała. Jemu za-
leżało tylko na seksie.
To jej wina. Przecież żądza to nie miłość, a tej upojnej nocy dali upust wy-
łącznie pożądaniu.
Zrobiło się jej niedobrze, ale nie z powodu grypy.
Czekają na nią pacjenci. Praca pomoże jej odzyskać równowagę, jak po
śmierci George'a. Będzie współpracować z Quinnem, zachowując jednocześnie
dystans. Jeśli się to nie uda, wyjedzie z Cedar Bluff.
Nie ma takich planów, ale ma takie wyj ście. Nic jej tu nie zatrzymuje. Kom-
pletnie nic.
Opuściwszy oddział ratunkowy, szła korytarzem, w którym znajdował się ga-
binet Quinna. Mijając u-chylone drzwi, dostrzegła Danny'ego, który nie odrywał
wzroku od ekranu komputera.
Zwolniła kroku i przystanęła, by po chwili namysłu zawrócić.
R
L
T
- Cześć, Danny, dobrze się bawisz?
Chłopiec pokiwał głową z roztargnieniem, zapatrzony w komputer. W pewnej
chwili westchnął głośno.
- Kurczę. Znowu przegrałem.
- Ale niefart. - Weszła do pokoju, choć wiedziała, że Quinn nie będzie zado-
wolony, gdy się dowie, że rozmawiała z Dannym. Czuła, że Quinn nie chce, by
się z chłopcem kontaktowała. Dlaczego?  Chciałam ci jeszcze raz podziękować
za to, jak nas wezwałeś do taty. Byłeś bardzo dzielny.
Danny odwrócił się na fotelu. Miał bardzo poważną minę.
- Bałem się, że tata się nie obudzi - powiedział. - Jak moja mama. Szarpałem
ją i szarpałem, a ona nie otwierała oczu.
Boże... Oby Danny nie zauważył, jak jego słowa ją poruszyły.
- Wyobrażam sobie, że bardzo musiałeś się bać. Przygryzł wargę i przytak-
nął.
- Umarła. Tata powiedział, że poszła do nieba i teraz jest tam razem z anio-
łami.
Umarła? Matka Danny'ego umarła? W jego obecności? Przed oczami stanął
jej obraz małego dziecka, które bezskutecznie usiłuje obudzić mamę. Był wtedy
sam? I to z tego powodu przestał mówić?
I z tego samego powodu Quinna interesuje tylko romans? Bo dalej kocha żo-
nę?
- Myślę, że jest bardzo pięknym aniołem -powiedziała cicho. - I na pewno
przez cały czas nad tobą czuwa.
R
L
T
- Uhm. - Wzrok Danny'ego powędrował w stronę drzwi. Gdy się odwróciła,
niemal wpadła na Quinna. - Cześć, tato.
- Danny, idziemy. Seth nas odwiezie.
- Super. - Wziął od Leili kule, a ona przytrzymała fotel. - Będę mógł dzisiaj
pograć z Benem?
- Zobaczymy. - Quinn nadal był blady i wyraznie osłabiony, ale gniew w jego
spojrzeniu nie uszedł jej uwadze.
Wbrew sobie zaczęła się tłumaczyć.
- Rozmawialiśmy o tym, jak bardzo Danny się przestraszył, kiedy zasłabłeś. -
Zniżyła głos, żeby chłopiec jej nie słyszał. - Bał się, że się nie obudzisz jak jego
mama.
Wargi mu drgnęły. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •