[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Po dwudziestu minutach, gdy ból głowy nieco przeszedł, Rachel zeszła na kolację.
Decima nie pojawiła się, lecz Charles i Rohan prowadzili dość ożywioną rozmowę,
omawiając plany jutrzejszego wieczoru i wspominając przyjęcia sprzed lat z okazji ich własnych
dwudziestych pierwszych urodzin. Rebecca natomiast była nadzwyczaj małomówna, a i Rachel
stwierdziła, że ma mniej do powiedzenia niż zwykle. Daniel ani razu na nią nie spojrzał i do nikogo
słowem się nie odezwał. Przy pierwszej okazji bąknął jakieś wyjaśnienie i opuścił jadalnię.
Na koniec Rebecca poszła poczytać do biblioteki, Charles oddalił się do gabinetu, by
przejrzeć swój rękopis, a przy stole, usadowieni naprzeciw siebie, zostali Rachel i Rohan.
Rohan pochylił się, by przesunąć świecznik.
- Dlaczego Decima nie zeszła na kolację?
- Powiedziała, że jest zmęczona.
- A jak ty uważasz?
- Wygląda na zmęczoną. Naprawdę ma nerwy w strzępach. Niepokoję się o nią.
- Jeśli wpadła w taki stan, może mieć pretensje tylko do siebie - stwierdził Rohan.
- Naprawdę? Jak to?
- Gdyby chciała, mogłaby wyjechać nawet jutro.
- Chyba żartujesz! Jakżeby mogła nie wziąć udziału w przyjęciu urodzinowym, które
zaplanowano i przygotowano z takim wysiłkiem? Zresztą powiedziała mi, że nie ma pieniędzy, by
wyjechać wcześniej.
- Podoba ci się Daniel, prawda? Nie, nie wmawiaj mi, że to bzdura. Wiem, kiedy
mężczyzna robi na tobie wrażenie. Ale wybij go sobie z głowy. Jest zajęty wyłącznie Decimą.
- Ja... - zaczęła Rachel, lecz Rohan nie słuchał.
- Myślisz, że nie zauważyłem, co ich łączy, gdy tylko przyjechałem do Ruthven? - przerwał
jej. - Aż biło w oczy, że pragnie Decimy, i próbował wszelkich sztuczek, by z nim wyjechała. -
Głos mu lekko drżał. Aby ukryć brak panowania nad sobą, sięgnął po karafkę i niezgrabnie nalał
sobie jeszcze trochę wina do kieliszka. Ale ręka mu się zatrzęsła i rozlał trunek, który utworzył
małe, ciemnoczerwone plamy na białym obrusie. - Powiedziałem Charlesowi - odezwał się po
chwili - ale mi nie uwierzył. Wyobrażasz sobie? Dziś rano, gdy cię zostawiłem na plaży,
widziałem, jak Decima wślizguje się do pokoju Daniela, żeby poczekać, aż wróci z łodzi, i dobrze
wiem, na co czekała. Poszedłem do Charlesa i powiedziałem mu, że...
- Nie miałeś prawa się w to mieszać, Rohanie. To nie twoja sprawa - przerwała ostro
Rachel.
- Przecież Charles jest moim kuzynem.
- To nie ma nic do rzeczy. Nie masz prawa wtykać nosa w nie swoje sprawy.
- Boże wielki! - krzyknął Rohan, odstawiając kieliszek z takim trzaskiem, że delikatna
nóżka niemal zadrżała. - Nie pouczaj mnie! Nie wchodz na ambonę i nie głoś mi purytańskich
kazań o tym, co powinienem robić, a czego nie! Co ty w ogóle wiesz o życiu? Nigdy się nie
zakochałaś, nigdy nie poszłaś z nikim do łóżka, nigdy...
- Ale to wcale nie znaczy, że masz zakradać się do Charlesa i donosić, że przyjaciel usiłuje
uwieść mu żonę. Na miły Bóg, jeśli Charles sam nie widzi, iż jego gość zachowuje się niegodnie,
to zasługuje na to, by tak się z nim obejść. Nic dziwnego, że nie był zachwycony twoją
gorliwością.
- Skoro wiedział, że Daniel usiłuje uwieść Decimę, dlaczego nie wyrzucił go z Ruthven? A
poza tym w ogóle nie przyjął do wiadomości tego, co mu o nich opowiedziałem! Jest tak próżny,
tak niewiarygodnie nadęty i zarozumiały, że absolutnie nie wierzy, by Decima w ogóle mogła go
zdradzić. I cały czas nalega, by Careyowie zostali w Ruthven!
- Więc albo jest głupcem, albo ma jakieś swoje powody, by ich tu zatrzymywać.
- Jakie powody? - dopytywał się Rohan. - Podaj mi choć jeden, dla którego chciałby
tolerować pod swoim dachem kochanka żony!
- Decima twierdzi, że nie są kochankami.
- Jeśli nawet, to nie z powodu cnotliwości Daniela!
- Skąd wiesz?
Wbił w nią wzrok.
- Obserwowałem ich.
- Dokładniej mówiąc, szpiegowałeś, tak?
- Ależ...
- Na miłość boską, Rohanie, co ty do diabła kombinujesz? Mianowałeś się prywatnym
detektywem Charlesa? Stawiając sprawę jasno, cóż cię to obchodzi, czy Decima śpi z Danielem,
czy nie?
Rohan wstał tak gwałtownie, że krzesło, na którym siedział, przewróciło się na podłogę.
- Z tego widzę - rzekł, kierując się w stronę drzwi - że kompletnie nie orientujesz się w
sytuacji.
Dała mu trzydzieści sekund na opanowanie się, po czym poszła za nim do małego saloniku
na końcu holu. Rohan stał obok płonącego kominka, a w rękach obracał rzezbiony nóż z kości
słoniowej, który najwyrazniej w podnieceniu wziął z biurka. Miał on kształt kła; górną część
stanowiła pochwa, natomiast dolna część kła była rękojeścią, w której osadzono ostrze. Rachel
nigdy przedtem nie widziała tego cacka.
- Skąd to masz?
- Rebecca kupiła w Edynburgu tuż przed przyjazdem do Ruthven. - Gwałtownie odłożył
nóż, a Rachel zauważyła, że na kościanej powierzchni znajdują się chińskie figurki,
zaprojektowane i wyrzezbione z wielkim mistrzostwem.
Podniosła go powoli.
- Chciałbym znać odpowiedz na dwa pytania - odezwał się nagle Rohan. - Po pierwsze,
dlaczego Charles toleruje zachowanie Daniela, a nawet usilnie zachęca Careyów do pozostania, po
drugie, z jakiego powodu Decima tu ugrzęzła, choć miała możliwości i środki, by się stąd wynieść
już wcześniej?
- Ruthven to jej dom, Rohanie. Dlaczego miałaby dać się stąd wypędzić? - Machinalnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alwayshope.keep.pl
  •